Chociaż pogoda za oknem jest tego całkowitym zaprzeczeniem to jednak kalendarz wie swoje - coraz bliżej święta:)
Maszyna marketingowa już ruszyła, z wystawowych szyb uśmiecha się coraz więcej mikołajów, telewizyjne reklamy doradzają co kupić pod choinkę, karpie w stawach hodowlanych wykazują coraz większą nerwowość a w mojej szkole rozpoczęły się przygotowania do jasełek i wigilijnego koncertu.
Święta to szczególny okres w roku kiedy stajemy się bardziej życzliwi, zapominamy na chwilę o naszych problemach i staramy się choć trochę czasu spędzić z najbliższymi. Mamy też trochę więcej czasu, który można przeznaczyć na lekturę. I nie wiem jak wy ale ja lubię sobie pod choinką poczytać coś lżejszego, wzruszającego, ze szczyptą magii i koniecznie ze szczęśliwym zakończeniem. I na taką książkę trafiłam właśnie teraz - co prawda kilka tygodni przed świętami, ale może to i dobrze, bo zdecydowanie potrzebowałam takiej lektury.
Bohaterką najnowszej książki Richarda Paula Evansa pt. "Obiecaj mi" jest niespełna trzydziestoletnia Beth Cardall. Jej życie jest poukładane i szczęśliwe - Marc, jej mąż jest przedstawicielem handlowym, ona sama pracuje w pralni a sześcioletnia córeczka Charlotte zaczęła właśnie chodzić do szkoły. Cardallowie nie są może zbyt zamożni, spłacają kredyt hipoteczny ale nie mają większych kłopotów. Spokojna egzystencja Beth i jej rodziny kończy się jednak bezpowrotnie w lutym 1989 roku. Charlotte zaczyna chorować i lekarze nie są w stanie zdiagnozować co jej tak naprawdę jest a Beth odkrywa, że mąż ma romans. Zrozpaczona i zraniona kobieta wyrzuca go z domu, jednak dla dobra dziecka pozwala mu wrócić i stara się przebaczyć. Kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze spada na nich kolejny cios - Marc jest śmiertelnie chory i ma przed sobą jedynie kilka miesięcy życia. Po jego śmierci Beth popada w ogromne kłopoty - Charlotte jest coraz bardziej chora, kończą się pieniądze a pensja Beth wystarcza ledwie na skromne utrzymanie. Przyjaciele starają się pomóc kobiecie ale sami też nie mają zbyt dużych zasobów.
Kiedy wydaje się, że wszystko już stracone w życiu Beth pojawia się Matthew - tajemniczy młody mężczyzna, który wie o niej zadziwiająco dużo...
R.P. Evans jest dosyć dobrze znany polskim czytelnikom, wydano u nas siedem jego powieści i wszystkie odniosły sukces. Osoby, które przeczytały już coś jego autorstwa podkreślają, że książki Evansa niosą ze sobą ogromną dawkę optymizmu i wiary w drugiego człowieka. Jak dla mnie to pierwsze spotkanie z tym amerykańskim pisarzem i mogę go zaliczyć do udanych. Książkę czyta się szybko - to zasługa klarownej narracji i nieźle skomponowanych dialogów, nie ma właściwie wątków pobocznych, więc nie trzeba się specjalnie wysilać żeby zapamiętać jakie są relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami, których z resztą można na palcach policzyć. Czyli same plusy:)
Są też niestety minusy - powód i sposób w jaki Matthew pojawił się w życiu Beth jest ostatecznie do przyjęcia (Niech żyje magia Świąt!) ale już finał ich znajomości całkiem nie przypadł mi do gustu... Straciłam jakoś całkiem sympatię dla tej kobiety, która (kurczę, jak to napisać, żeby nie zdradzić za dużo...) hmm... zapomina o jakiejś podstawowej etyce. Zabrzmiało może trochę górnolotnie, ale ja to tak niestety odebrałam.
Ale generalnie książka mi się podobała i uważam, że to lektura jak znalazł na nadchodzący świąteczny czas.
Bo w lipcu chyba by mi się tak nie spodobała niestety...
Są też niestety minusy - powód i sposób w jaki Matthew pojawił się w życiu Beth jest ostatecznie do przyjęcia (Niech żyje magia Świąt!) ale już finał ich znajomości całkiem nie przypadł mi do gustu... Straciłam jakoś całkiem sympatię dla tej kobiety, która (kurczę, jak to napisać, żeby nie zdradzić za dużo...) hmm... zapomina o jakiejś podstawowej etyce. Zabrzmiało może trochę górnolotnie, ale ja to tak niestety odebrałam.
Ale generalnie książka mi się podobała i uważam, że to lektura jak znalazł na nadchodzący świąteczny czas.
Bo w lipcu chyba by mi się tak nie spodobała niestety...
Wspaniała propozycja, jak tylko jak ją znajdę, sięgnę, bo pisarza lubię :)
OdpowiedzUsuń