poniedziałek, 5 grudnia 2016

Świąteczna kafejka Amanda Prowse


Wyobrażaliście sobie kiedyś Święta Bożego Narodzenia w Australii? Ja też nie :) Podejrzewam, że autorka Świątecznej kafejki także nie mogła sobie tego wyobrazić dlatego napisała książkę. Nic więc dziwnego, że książka Amandy Prowse przez większą część nie ma nic wspólnego z tym, co kojarzy się ze Świętami. I przyznam się Wam, że dwa razy zaglądałam na tytuł oryginału, bo wiadomo – z tłumaczeniami bywa rożnie. Ale nie, i tam możemy odczytać sugestię świątecznych przyjemności i wrażeń. Jednak nie chodzi mi o to, że książka była zła. Raczej o to, że szkoda jej – przez ten tytuł, rzecz jasna – bo to w sumie książka o Australii, o złamanych sercach i trudnym rodzicielstwie.
Beę główną bohaterkę powieści Amandy Prowse poznajemy w tragicznym dla niej momencie życia kiedy umiera jej mąż. Dużo starszy od niej Peter, osoba, która otworzyła dla niej życie, postawiła ją na nogi i kochała bezmiernie, mimo bagażu, jaki Bea wniosła ze sobą. Te wszystkie zalety kochającego męża nie oznaczają jednak, że takim samym uczuciem darzyła go żona. To właśnie Peter wydaje mi się najbardziej pokrzywdzonym bohaterem powieści. Osobą pominiętą, z racji biologii, która nie pozwoliła jemu żyć dłużej. Dobrym człowiekiem, który zasługiwał na coś więcej, a już na pewno na to aby po śmierci tylko dobrze o nim mówić.
Nie znaczy to też do końca, że Bea nie kochała Petera czy go oczerniała. Nie, wręcz przeciwnie – ona była jemu bardzo wdzięczna za to, że w przeszłości, kiedy wydawało jej się, że życie dla niej się skończyło, kiedy wyrzucona z rodziny, opuszczona przez szkockiego ukochanego samotna matka z dzieckiem została zdana na swój los. Była wdzięczna Peterowi, że wtedy tak ją - i jej dziecko - pokochał. Właśnie – była wdzięczna. Bea musiał dożyć pięćdziesięciu lat żeby zrozumieć, że jej małżeństwo było trochę duchową fikcją.
Spełniona zawodowo Bea, a niespełniona matka rok po śmierci męża zaczyna wracać do żywych i pracy zawodowej. A jest nią restauracja, którą przez lata prowadziła wspólnie z mężem. W pokonywaniu smutków pomaga jej poznana przez internet przyjaciółka Alex. Bea otwiera się, wygaduje ze swoich rodzinnych i miłosnych problemów, dzieli się z Alex wszystkim. W trakcie tych internetowych rozmów wracają dawno przeżyte chwile, które ciągle ogrzewają wspomnieniem serce Bei. Zachłyśnięta nową znajomością i odzyskiwaną energią kobieta postanawia Święta spędzić z e-przyjaciółką, Alex. W tym celu udaje się do ...Szkocji. 
Co z tej podroży wyniknie, czy w końcu będziemy mogli poczuć magię Świąt? Zapraszam na bloga, tam więcej o książce, i o pewnym wyzwaniu, w którym można otrzymać książkę Amandy Prowse.

2 komentarze:

  1. W tej książce zadziwia to, że z pozoru tak banalna historia, może okazać się czymś zupełnie innym :)
    Mnie najbardziej urzekło przedstawienie zupełnie odmiennej rzeczywistości, bez żadnego kolorowania, no i oczywiście tak 'poważne' problemy Flory :)
    Zapraszam do mnie, www.the-books-in-the-rye.blogspot.com, gdzie znajdziesz moją opinię na temat Świątecznej kafejki.

    OdpowiedzUsuń