wtorek, 29 grudnia 2015

Święta w męskim wydaniu

- Życie jest krótkie. Czy naprawdę chcesz przeżyć je tak, aby tego później żałować? Wkrótce może być za późno na to, żeby coś zmienić”. [1]

Okres świąteczny to dla większości kobiet nieustający wyścig z upływającym w zastraszającym tempie czasem. Aby święta miały swój magiczny klimat do zrobienia jest cała masa czasochłonnych rzeczy - ozdobienie domu, ubranie choinki, wypisanie i wysłanie kartek, kupienie prezentów, przygotowanie ciast, ciasteczek, innych potraw i wiele, wiele innych rzeczy. Wszystko jest zazwyczaj na głowie kobiet i bagatelizowane przez mężczyzn... Więc może by tak ogłosić strajk?

Joy jest jedną z kobiet należących do Klubu Robótek Ręcznych, która w przeciwieństwie do swojego męża - Boba - uwielbia święta. Kiedy poraz kolejny marudzi i nie docenia wspólnie spędzonego czasu z rodziną żony ta postanawia zrobić strajk. W ten sposób chce mu udowodnić, że rodzinne świętowanie nie jest takie złe, a przygotowywanie to nie kwestia pięciu minut a wielu godzin ciężkiej pracy, którą trzeba pogodzić z pracą zawodową i domowymi obowiązkami. Kiedy dowiadują się o tym inne kobiety z klubu, dołączają do strajku i mówią swoim znajomym. Jaki obrót przyjmie strajk? Czy mężczyźni zrozumieją co chcą udowodnić im kobiety? A może i one same wyniosą z tego jakąś lekcje?

Z Sheilą Roberts spotkałam się już przy okazji czytania jej Uliczki aniołów i bardzo mi się ta książka podobała dlatego też bez wahania sięgnęłam po Strajk na Boże Narodzenie, tym bardziej, że idealnie pasuje do świątecznego okresu.

Co prawda nie jest to nic nowego czy wyróżniającego się czymś nadzwyczajnym, ale Sheila Roberts posiada talent do pisania takich ciepłych, wzruszających oraz zabawnych opowieści tak by ciekawić i nie nużyć. Fabuła wymyślona przez autorkę wciąga niemal od samego początku i zapowiada niezłą zabawę. Strajk na Boże Narodzenie, to nie tylko zabawna historia o tym jak mężczyźni wbrew sobie przejęli świąteczne obowiązki swoich żon (oj czasem można było się uśmiać z ich poczynań), ale również ukazanie tego co w tym czasie powinno liczyć się najbardziej czy też uważanie próba przekonania iż nie wszystko musi być perfekcyjnie, czasem warto włączyć innych do przygotowań nawet gdyby miało coś wyglądać inaczej niż w wyobraźni. Ważnym przesłaniem jest także fakt, że nie można na siłę zmieniać drugiego człowieka i że w związku ważna jest sztuka kompromisu. Akcja toczy się niespiesznie, ale na brak wrażeń narzekać nie można, bo dzieje się naprawdę dużo.

Pomimo dużej ilości bohaterów nie miałam żadnych problemów z przypisaniem imion do poszczególnych osób, nie tylko dzięki różnym historiom, ale również poprzez odmienne osobowości. Sheila Roberts stworzyła różnorodne postacie, które różniły się od siebie czym tylko można. Ponadto wszyscy wzbudzali sympatie oraz chęć obcowania z nimi. Podobało mi się w nich, że nie byli oni idealni pod względem charakteru ani wyglądu, tylko zwyczajni, co sprawiało, że byli bardziej realni.

Nie wątpiłam w to, że czytając Strajk na Boże Narodzenie będę się dobrze bawić. Dzięki tej książce poczułam chociaż namiastkę prawdziwej magi świąt, pośmiałam się, powzruszałam i doszłam do pewnych wniosków. Podobał mi się klimat powieści, poruszone w niej tematy, bohaterowie oraz to, co Sheila Roberts próbuje przekazać. Bez wątpienia sięgnę po kolejne jej pozycje.

Oczywiście polecam, Sheila Roberts i Strajk na Boże Narodzenie jest idealnym pomysłem na spędzenie wolnego czasu w okresie świątecznym. Napisana lekko i zabawnie oraz z przesłaniem, ale bez moralizowania. Z pewnością się nie zawiedziecie.

[1]Sheila Roberts, Strajk na Boże Narodzenie, s. 250
Autor: Sheila Roberts
Tytuł: Strajk na Boże Narodzenie
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011-11-16
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 978-83-7799-385-9
Liczba stron: 352
Ocena: 7/10

piątek, 25 grudnia 2015

7 Tajemnic Świętego Mikołaja

Święty Mikołaj - jedna z najbardziej tajemniczych postaci dzieciństwa. Któż z nas nie zastanawiał się jak to możliwe, że w jedną noc odwiedza dzieci w tylu krajach? Jak podrzuca prezenty? Jak wygląda jego codzienne życie?

Na te i inne pytania możemy szukać odpowiedzi w książce Adama Zabokrzyckiego. Nie oczekujcie jednak, że każda tajemnica zostanie wyjaśniona od A do Z.

Dowiecie się jaki jest stosunek Mikołaja do najnowszych zdobyczy techniki, co najchętniej je na śniadanie, że uwielbia spacery po lesie i grzybobranie.

Poznacie nieodłącznych współpracowników Świętego - krasnoludki, renifery, szefa Straży Leśnej Północ - kruka Artura, listonosza - niedźwiedzia Bruna oraz inne zwierzęta zamieszkujące Laponię.

Razem ze Świętym Mikołajem weźmiecie udział w akcji ratowania małego wielorybka, który z powodu odpływu utknął w ujściu rzeki Kemi oraz wyruszycie na niebezpieczną wyprawę mającą na celu uniemożliwienie przestępcom wyrzucenia do morza u wybrzeży Grenlandii toksycznych odpadów.

[1]
Nie może również zabraknąć wizyty w fabryce, gdzie trwa wytężona praca przy produkcji zabawek dla dzieci z całego świata. Pewne sprawy pozostaną jednak zagadką i nawet namowy Wielkiego Bruna nie pomogą, by Święty Mikołaj uchylił ciut więcej niż rąbek tajemnicy.

Mniej więcej w połowie książki poznajemy też dzieci z Polski. Sympatyczne przedszkolaki toczą zażarte dyskusje na temat Świętego Mikołaja, zaś rodzeństwo z Nowego Sącza, Adaś i Marta odwiedzają na Mazurach kuzynów Dominika i Zosię. Tam, w nocy z 5 na 6 grudnia, postanawiają (wzorem Kudłatego i Scoobie-Doo) zastawić na białobrodego pułapkę. Czy to jednak dobry pomysł podglądać Mikołaja?

Dopóki jest tajemnica, jest radość. Jak tajemnica zostanie odkryta, radość może zniknąć... [2]

Po pełnym wrażeń weekendzie w Olecku, Adaś i Marta wracają z rodzicami do Nowego Sącza i rozpoczynają przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Przy pomocy starszej siostry Adaś pisze list do Świętego Mikołaja z bardzo nietypową prośbą. Czy spełnienie marzenia chłopca będzie możliwe? Decyzję o tym musi podjąć Rada Starszych - przedstawiciele wszystkich mieszkańców Laponii...


[3]
Ogromną zaletą 7 Tajemnic Świętego Mikołaja jest umieszczenie w niej typowo polskich tradycji i zwyczajów, co pozwala dziecku odnaleźć w książce znane mu sytuacje. Są Mikołajki 6 grudnia, uroczysta wieczerza wigilijna z tradycyjnymi potrawami, prezenty pod choinką, kolędy, pasterka. Wzajemne odwiedziny rodzin na Mazurach na początku grudnia i w Nowym Sączu na Święta, są okazją do zaprezentowania podobnych, a jednak odmiennych tradycji. Na przykład czy wiecie jaka jest różnica miedzy gwiazduchami a herodami?

Drugą cechą książki Adama Zabokrzyckiego, która na plus wyróżnia ją spośród podobnych pozycji o Świętym Mikołaju, jest przybliżenie małemu czytelnikowi Laponii nie tylko jako zimowego królestwa latających reniferów i krasnoludków, ale ukazanie rzeczywistego piękna jej przyrody oraz umieszczenie akcji w konkretnych miejscach. Autor kładzie też duży nacisk na konieczność ochrony natury i nienachalnie, choć przekonująco, edukuje dzieci.

Książka jest ślicznie wydana, na kredowym papierze z uroczymi ilustracjami Marty Długołęckiej. Na Święta idealna!


[1] Adam Zabokrzycki, il. Marta Długołęcka 7 Tajemnic Świętego Mikołaja, Siedmioróg, Wrocław 2013, str. 8-9
[2] jw. str. 76
[3] jw. str.70-71

czwartek, 24 grudnia 2015

Święta już tuż, tuż!

Pięknych, cudownych, rodzinnych, pachnących, kolorowych świąt Bożego Narodzenia dla wszystkich uczestników i sympatyków naszego wyzwania!

Wesołych Świąt :)

W świecie bombek

 

Na początku Adwentu miałam możliwość towarzyszyć klasie Najmłodszego w wycieczce do Fabryki Bombek w Nowej Dębie.

Przekraczając drzwi, dzieci spontanicznie wydały z siebie głośne westchnienie zachwytu. W ich oczach było to wyjątkowe miejsce, gdzie Święta trwają cały rok. Światełka odbijające się w setkach, ba tysiącach! bajecznie kolorowych, ręcznie malowanych ozdób choinkowych sprawiały naprawdę magiczne wrażenie.


Jako pierwsze mogliśmy podziwiać choinki udekorowane w różnych stylach.

Choinka w stylu skandynawskim

Choinka w stylu staropolskim

Po amerykańsku

Francuskie wyrafinowanie i elegancja

I ciekawostka:


choinka halloweenowa :)

Szklana ogromna ważka robi wrażenie!


W gablotach prezentowały się prawdziwe cudeńka.










Pokaz dmuchania bombek wzbudził ogromne zainteresowanie dzieci...



... ale najwięcej radości i emocji było przy własnoręcznym dekorowaniu bombek!



Wykonane przez nas bombki nie są może tak piękne i staranne jak te małe dzieła sztuki,


ale dla małych rączek, które wieszały je później na choince w domu - dużo cenniejsze. :)


Nie obeszło się też bez zakupów i dlatego na naszej choince kryje się w tym roku Szeregowy ;-)



Radosnych Świąt !



niedziela, 6 grudnia 2015

Glenn Beck "Swiateczny sweter"

O jak sie wzruszylam czytajac te ksiazke!!!



Taka naprawde swiateczna pozycja, choc opisuje nielatwe doswiadczenia. Bo i ktoz jest w stanie przejsc obojetnie obok smutku i cierpienia dziecka? Nawet Bog daje mu druga szanse...

Ameryka, jakos w latach 70 tych? Eddie kilka lat temu stracil ojca, ktory umarl na raka. Matka musiala sprzedac rodzinna piekarnie i z trudem "walczy" o utrzymanie. Eddie, chcialby byc taki, jak inne dzieci miec pelna rodzine, a chociazby dostac pod choinke wymarzony rower... Edie jest u progu dorastania, ma 12 lat i czesto nie potrafii sobie poradzic z wlasnymi uczuciami. Jego jedynym przyjacielem jest dziadek, ktory, jak nikt inny potrafii go zrozumiec. Nadchodza Swieta Bozego Narodzenia, a Eddie zamiast wymarzonego roweru dostaje tylko zwykly wydziergany przez mame sweter... Rozczarowanie i niezadowolenie Ediego powoduja serie nieszesliwych wypadkow. Czy istnieje dla niego kolejna szansa?

Ksiazka jak dla mnie bardzo autentyczna, wiem, ze pisal ja ktos, kto przezyl to naprawde (Autor sam utracil matke w wieku 12 lat). Zawiera niesamowity ladunek emocjonalny. Ksiazka o wartosciach i o tym co wazne. Moze warto sie w tym swiatecznym czasie wlasnie nad tym zastanowic, choc przez chwile? I dac czasem i sobie samemu druga szanse?

czwartek, 3 grudnia 2015

Bożonarodzeniowe słoiki


Możemy przypomnieć ludziom, że w świecie (…) jest wiele dobrych uczynków”. [1]

W okresie świątecznym częściej jesteśmy świadomi tego jak okrutny może być los dotykając ludzi biedą, chorobą, utratą dachu nad głową. Pomimo wydatków chętniej niż w ciągu roku sięgamy do portfela i wspomagamy tych potrzebujących. Chyba każdy słyszał o Szlachetnej Paczce, świątecznych zbiórkach żywności i podobnych akcjach. A czy wiecie coś może o tradycji Christmas Jars zapoczątkowanej przez Amerykanów? Nie? Polega on na stworzeniu bożonarodzeniowego słoika, bierze się obojętnie jaki, pisze na nim BS i na jakiś czas przed świętami lub przez cały rok wrzuca do niego drobne pieniądze. Następnie w Boże Narodzenie takim słoikiem obdarowuje się kogoś według nas potrzebującego.

Wydawnictwo WAM postanowiło spróbować zorganizować taką akcję i u nas, połączyło ją z promocją książki Jasona F. Wrighta - Szczęście do wzięcia. Na czym polega nasza wersja? „Aż do Świąt Bożego Narodzenia odkładaj np. do słoika drobne kwoty, które zostaną Ci np. z zakupów, a następnie wpłać je na konto Stowarzyszenia Nadzieja (nr konta: 15 1240 4461 1111 0000 4661 0607). Oprócz środków zebranych przez Was Wydawnictwo WAM dodatkowo przekaże Ośrodkowi równowartość tej kwoty (nie mniej niż 1000 zł i nie więcej niż 5000 zł). Całość zgromadzonych w ten sposób środków zostanie wykorzystana na zakup książek brajlowskich do biblioteki Ośrodka. Szczegóły i regulamin akcji.”*

Wracając jednak do książki...

Hope miała dość niepewny start w życiu, chociaż była kochana przez matkę, a może właśnie dlatego, że była kochana, zaraz po narodzinach zostaje pozostawiona w jednym barze z kartką, na której jest prośba by się nią zająć. Na szczęście ktoś ją znajduje i otacza troską od pierwszych chwil. Teraz jest już młodą, ambitną dziennikarką, która marzy o artykule życia - ma on pozwolić jej się wybić na szczyt kariery. Cały czas szuka tego jednego, jedynego tematu, ale nic nie jest na tyle odpowiednie. Do czasu... W pewnym momencie Hope przechodzi bardzo ciężki okres w życiu i gdyby nie niespodziewane znalezisko w domu nie wiedziałaby co ma zrobić. Zainteresowana bożonarodzeniowym słoikiem, który do niej trafił postanawia dowiedzieć się komu zawdzięcza ten dobry gest, podziękować i... być może nareszcie napisać swój upragniony artykuł.Jaki okaże się finał jej poszukiwań?

Szczęście do wzięcia zaciekawiło mnie poruszanym tematem w książce, jest okres świąteczny i mój radar automatycznie wyszukuje publikacji, w którym o nich mowa. Lubię w tym czasie zagłębiać się w ciepłe, pachnące świętami historie. Czy Jason F. Wright przekonał mnie do siebie?

Historia sama w sobie jest rewelacyjna. Ciepła wzruszająca, czasami zabawna, trafia do serca i tam zostaje. Autor poprzez nią pokazuje, że dobro do nas wraca, że wstarczy nawet najdrobniejszy gest, by kogoś wspomóc, uszczęśliwić a nawet dać nadzieje. Stara się ukazać, że chociaż czasem taka pomoc pod względem finansowym to za mało na rozwiązanie wszystkich problemów, ale pozwala zacząć od nowa, z pozytywnym spojrzeniem na przyszłość. I to jest w niej piękne, to warto zapamiętać i sobie przypominać co jakiś czas.

Jeśli chodzi o formę przekazu Szczęście do wzięcia zostało napisane lekko, językiem bardzo prostym w odbiorze, gdzie co jakiś czas zostały wplecione mądrości godne zapamiętania. Ta powieść ma niecałe 170 stron więc nie znajdzie się w niej nazbyt szczegółowych opisów czy też głębszego wejrzenia w psychikę bohaterów niemniej jestem pod wrażeniem tego jak autorowi udało się opisać emocje, więzi między bohaterami i stworzyć realne oraz różne, barwne postacie.

Mnie ta książka oczarowała, sprawiła, że powoli, chociaż troszkę poczułam magię świąt. Kto wie? Może i ja będę miała od teraz taki bożonarodzeniowy słoik? Serdecznie polecam, zarówno Szczęście do wzięcia, jaki dołączenie do akcji.

[1]Jason F. Wright, Szczęście do wzięcia, s. 52
Autor: Jason F. Wright
Tytuł: Szczęście do wzięcia
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2015-10-21
Kategoria: obyczajowa
ISBN: 9788327701558
Liczba stron: 168
Ocena: 7/10

wtorek, 17 listopada 2015

Kwintesencja Świąt - Noelka

Akcja powieści rozgrywa się w wigilię Bożego Narodzenia, a jej główna bohaterka Elka, rozpieszczona przez ojca, dziadka i wuja, w wieku siedemnastu lat dochodzi do wniosku, że bynajmniej nie wszyscy mężczyźni na świecie darzą ją bezkrytycznym uwielbieniem i skłonni są do ulegania jej woli. Ten jeden dzień poczyni wielkie zmiany w egoistycznej osobowości Elki. Czy to za sprawą Terpentuli, czy Tomcia (wigilijnego Gwiazdora), czy też rodziny Borejków albo innych życzliwych w wigilijny wieczór ludzi, w Elce zachodzi zmiana, i to zmiana na lepsze."Noelka" uzyskała miano Książki Roku 1992 nadane przez polską sekcję IBBY przy UNESCO oraz została przetłumaczona na języki:litewski ("Kaleduke"),japoński ("Noeruka").


Połowę mojego życia temu, za sprawą reformy listy lektur w moje ręce wpadła Noelka. Było z tym sporo zamieszania, moi Rodzice objechali pół województwa, aby zdobyć tę książkę, która później odbyła podróż po połowie mojej klasy. Od ponad dekady książka ta na Święta ląduje na moim nocnym stoliku, a ja znów piję herbatkę z Borejkami, suszę włosy z wyimaginowanego śniegu i czekam na pierwszą gwiazdkę.

Stephanie Laurens, Zimowa opowieść.



Zimowa opowieść autorstwa Stephanie Laurens to już całkiem świąteczna historia, tyle, że przeniesiona w realia pierwszej polowy dziewiętnastowiecznej Szkocji. To też kolejna powieść poświęcona perypetiom członków rodu Cynsterów. Zaznaczyłam „kolejna”, bowiem tych tomów było jak do tej pory ponad 15, o ile już nie więcej. Zimowa opowieść dotyczy głównie dzieci bohaterów poprzednich powieści. Co więcej znalazłam ją na stronie autorki nie pod sagą The Cynster Novels, ale pod Cynsters Next Generation (w kolejności: BY WINTER'S LIGHT, THE TEMPTING OF THOMAS CARRICK, A MATCH FOR MARCUS CYNSTER). By Winter’s light wymieniane jest również w edycji specjalnej Cynster Special, gdzie mamy do czynienia z wakacyjnymi rodzinnymi zjazdami.


Mam nadzieję, że również dwie kolejne powieści pojawią się również w tłumaczeniu polskim. Szkoda jednak, że w polskim wydaniu nie zaznaczono podobnego rozróżnienia między cyklami. Od razu zaznaczam, że nie czytałam (jak do tej pory) żadnej książki z serii Cynsterowie czy też Saga Rodu Cynsterów (jest 15 tomów i wszystkie pojawiły się niegdyś w Polsce, może przydałyby się wznowienie serii). Bardzo dobrze za to znam Rodzinę Lesterów. Styl romansów historycznych jaki wykreowała  Stephanie Laurens nawet mi się podoba. Nie są to książki mdłe, ale pełne pasji i ekscytujących przygód. Oczywiście jak w przypadku romansu tak i tu schemat jest zachowany. Mamy szczerych, oddanych, wiernych, przystojnych mężczyzn; piękne, urodziwe, niebanalne, silne kobiety; dzikie namiętności oraz szczęśliwe zakończenia. Z drugiej strony autorka nie skupia się jedynie na miłości, zawsze kreuje ciekawe wątki poboczne. Oddanie i lojalność wobec rodziny jest w tej sadze również kluczowym składnikiem. Nie inaczej jest też w Zimowej opowieści.


Fabuła rozpoczyna się 23 grudnia 1837 roku w Szkocji. Do Casphairn Manor przybywają członkowie sześciu rodzin Cynsterów: Devila, księcia St. Ives, jego brata Richarda oraz kuzynów: Vane’a, Harrey’go, Ruperta i Alasdaira. Nota bene Casphairn Manor należy do Richarda i jego żony Catriony. Siedziba gości również osoby, które w bliższym lub dalszym stopniu w jakiś sposób są z rodziną powiązane. Tak jest w przypadku guwernantek i guwernerów czy pozostałej służby. Daniel Crosbie od lat jest guwernerem dzieci pana Alasdaira Cynstera i jego żony Phyllidy i od lat podkochuje się w Claire Meadows, guwernantką u Ruperta. Propozycja nowej pracy, jaką ostatnio otrzymał Daniel od swoich pracodawców, sprawia, że Daniel postanowił ubiegać się właśnie teraz o rękę wdowy pani Meadows. W realizacji jego planów skrycie pomagają mu zarówno młodsi jak i starsi członkowie szacownej rodziny. Nie ma wiec romansu na szczycie drabiny społecznej, ale jest równie interesująco zarysowany.


Szkocja została wybrana na świąteczny zjazd jeszcze latem drogą głosowania. Dorastającej młodzieży płci męskiej marzyły się konne ekspedycje i polowania. To właśnie perypetie młodzieży są wysunięte w Zimowej opowieści na pierwszy plan. Dzięki temu czytelnik bliżej poznaje bliźniaków Lucillę (najstarsza z dziewcząt) i Marcusa, Sebastiana (najstarszy osiemnastolatek), Michaela, Prudence i Christophera oraz młodszym pokoleniu będących pod wpływem Louisy. Dziewczęta wiedzą, że w przyszłości mają przed sobą sezony i małżeństwa, ale żadna nie dopuszcza myśli, że w tym wszystkim nie byłoby miłości. Louisa chce być wolna, mieć swoje zdanie, szacunek innych i nie pozwolić być tłamszoną. Luccilla z kolei jest świadoma tego, że jej miejsce jest w Szkocji. Ona i jej brat Marcus, mają szczególny dar, którym zostali obdarzeni przez Panią. Gdy w wigilię starsza młodzież udała się na konny rekonesans czekało ich nie lada wyzwanie. Nie dość, że pogoda szybko się psuła i nadciągała śnieżyca, to jeszcze musieli przybyć z pomocą zagrodnikowi i jego żonie. Do skromnej chaty przybywa również z pobliskiej posiadłości młody Carrick. To zapowiedź kolejnej powieści i tego, co w przyszłości wywiąże się między tym ostatnim a Lucillą.


Jedną z zalet powieści jest ukazanie szkockich krajobrazów i świątecznych, lokalnych panujących tradycji, które odzwierciedlają mieszaninę cech chrześcijańskich, pogańskich, ludowych, czy zachowanych po najazdach. Przeczytać, więc można o tradycji pieczenia ciastek w kształcie słońca; przyozdabianie domostwa wiecznie zielonymi krzewami: ostrokrzewem, jałowcem i jemiołą; całowanie pod jemiołą (po każdym pocałunku należało zrywać owoc, jeżeli już zostały gałązki bez owoców, nie wolno było pod nią całować kobiety); wybieranie i szykowanie świątecznego pnia, który musi zapłonąć w kominku w noc wigilijną (polana były palone przez kolejne dwanaście dni okresu świątecznego); wystawianie świeczek w oknach dla zbłąkanego wędrowca; dzień świętego Szczepana, obchody Sylwestra zwanego w Szkocji Hogmanay.


To dość ciekawa opowieść świąteczna, w której romans zajmuje jednak dalsze tło. Bardziej zajmujące są rzeczywiście perypetie młodszego pokolenia Cynsterów podczas śnieżycy oraz opis szkockich bożonarodzeniowych zwyczajów. Dobrze się czyta, gdy za oknem deszczowa szaruga i pewnie jeszcze lepiej czytałoby się, gdy w tle byłaby świąteczna aura i gdybym siedziała przed ciepłym kominkiem…




Stephanie Laurens, Zimowa opowieść, seria: Saga Rodu Cynsterów (tytul oryg. By Winter's Light, seria: Cynsters Next Generation oraz Cynster Special), wydawnictwo HarperCollins, wydanie 2015, tłumaczenie Magdalena Słysz, okładka miękka, stron 320.

STRONA AUTORKI


niedziela, 15 listopada 2015

Sezon 2015 / 2016 - otwarty!

W tych ponurych, nie tylko ze względu na pogodę, dniach wszyscy szukamy czegoś ciepłego, dobrego, czegoś, co nas ukoi, co przyniesie otuchę. Dla mnie takim czymś jest ucieczka w coś dobrze znanego, coś, co kojarzy się z czymś miłym, przyjemnym, choć zabarwionym również nutką smutku czy tęsknoty. To Boże Narodzenie i przepiękne tradycje z nim związane.

Dlatego w tym roku z jeszcze większym zapałem zapraszam do wspólnego czytania świątecznych książek, oglądania świątecznych filmów, słuchania świątecznych płyt i oczywiście dzielenia się tutaj z nami swoimi wrażeniami.

Jak zawsze bardzo mile widziane będą również wszelkie inne wpisy związane w jakikolwiek sposób z Bożym Narodzeniem - może zdjęcia choinek, ozdoby  - pozostawiam Wam tu pole do popisu.

Zachęcam także do zaglądania na facebookowy fanpage naszego wyzwania - tam im bliżej świąt, tym pewnie więcej będzie różnych pięknych i inspirujących rzeczy.

Mam również dla Was małą niespodziankę - spis alfabetyczny tytułami książek i filmów, w których pojawia się motyw świąteczny. Oczywiście na pewno nie są to wszystkie, ale w miarę możliwości, wiedzy będę je uzupełniać - proszę zresztą o zgłaszanie propozycji. Spis książek pojawi się na liście zakładek u góry jeszcze dziś, spis filmów ... trochę później ;)

To co - zaczynamy!

niedziela, 8 listopada 2015

Podumowanie sezonu 2014/2015 i zaproszenie do kolejnej edycji

Pff, pff, zdmuchuję pajęczyny, przecieram kurze, bo nadchodzi czas, by znowu wejść w cudowny świat wszystkiego tego, co związane z najpiękniejszymi świętami w roku - Bożym Narodzeniem!

Zanim jednak rozpoczniemy nowy sezon, trzeba podsumować poprzedni :)
Aktywnych uczestniczek było nas - 7, w tym ja, ale ograniczyłam się jedynie do adwentowego kalendarza i jednego wpisu z linkiem do listy 104 filmów o świętach.
Przeczytałyście wspólnie 13 książek (pisząc do nich 14 recenzji), filmów i płyt nie było, ale czytałyśmy także o świątecznych przygotowaniach, a po raz trzeci zagościł kalendarz adwentowy, tym razem prezentujący polskie i zagraniczne popularne piosenki świąteczne - mam nadzieję, że się Wam podobał!

Najaktywniejszą uczestniczką drugi rok z rzędu była Prowincjonalna Nauczycielka (5 wpisów), na drugim miejscu znalazła się Bujaczek (4), a na trzecim Aine (3). Czwarte miejsce przypadło pozostałym uczestniczkom - Kot_czyta, Izusr i Karto_flanej (każda po 1 wpisie). Bardzo Wam dziękuję!!!
Chciałabym koniecznie wyróżnić jeden wpis - to przepięknie również ilustrowany wpis Aine o "Dziadku do orzechów".

Na koniec, jak zwykle, mały wycinek ze statystyk (dla całego okresu) - najwięcej wyświetleń, ponownie, mieliśmy w Stanach Zjednoczonych (ponad 246 tys. wyświetleń), potem w kolejności w Polsce, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Chinach (!), Rosji, Indiach (!), Hiszpanii, oraz Kanadzie.

Jeśli chodzi o popularność postów, to największą (ponad 184 tys. wyświetleń!) cieszy się pierwszy historyczny wpis w adwentowym kalendarzu, na drugim miejscu (ponad 109 tys.) przepiękny i mądry wpis Ysabell z 2010r.! "O świętach na smutno" , na podium znajduje się jeszcze recenzja "Pensjonatu" Lois Battle autorstwa Dabarai (ponad 12 tys. wyświetleń). Wszystkie trzy wpisy w tej samej kolejności na podium znalazły się i w ubiegłym roku.

Myślę, że na specjalną wzmiankę zasługują również trzy blogi, z których mamy najwięcej wejść, a są to:
- By dotknąć horyzontu - Patrycji Antoniny (piąty raz na pierwszym miejscu!!!)
- Zapatrzona w książki - Bujaczka
- Książkoholizm - Annie


Kolejny raz bardzo, bardzo Wam dziękuję za ponowne wspólne przeżywanie świątecznego okresu, a  uroczyste ogłoszenie otwarcia kolejnego sezonu już za tydzień - od 15 listopada zapraszam do dzielenia się świątecznymi wrażeniami!

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Świąteczny teatr („Komedia świąteczna” - Victoria Alexander)

„- W święta każdy robi się sentymentalny. To nie tylko rzecz całkowicie naturalna, ale wręcz spodziewana i powszechnie oczekiwana. (…) To jedyny czas w roku, kiedy może obudzić się w nas dziecko i nikt nam nie powie za to złego słowa”.*
Gdy nam na czymś zależy zrobimy wszystko, by się udało wypaść jak najlepiej. Czasami jesteśmy nawet gotowi posunąć się do absurdalnych czynów i małych kłamstewek. No bo przecież drobne oszustwo w dobrej wierze, które ma się później zamiar wyjawić, nie jest niczym złym, prawda? Tylko… skoro musimy uciekać się do kręcenia czy ma to sens?
Camilla w ostatnim czasie poznała fantastycznego mężczyznę, właściwie to księcia małego królestwa, którego nazwy za nic nie może zapamiętać (ja zresztą też nie). Zaplanowała sobie, że za niego wyjdzie i z czasem pokocha, no bo jak nie czuć nic do niezwykle przystojnego i szarmanckiego mężczyzny? Nie da się. Jej kandydat na męża marzy o świętach rodem z powieści Dickensa, a ona zamierza mu je dać. Uważa jednak, ze jej rodzina nie należy do tych tradycyjnych i korzystając z faktu iż mama i najmłodsza siostra spędzają Boże Narodzenie gdzie indziej wynajmuje trupę teatralną by ta zagrała jej rodzinę. Do spisku dopuszcza tylko swoją bliźniaczkę, początkowo wszystko jakoś idzie, ale w momencie przybycia do domu jej dawnej miłości zaczyna wątpić w swoje plany, a na dodatek co chwile coś idzie nie tak jak powinno…
W prawdzie święta już dawno za nami, ale co szkodzi chociaż na chwilę przywołać sobie ich magię. „Świąteczna komedia” kusiła mnie od samego początku i nie było mowy żebym się z nią nie zapoznała, zwłaszcza, że bardzo lubię komedie. Jakie są moje wrażenia po skończeniu książki?
Co prawda Victoria Alexander nie napisała o niczym nowym, ale zrobiła to z pomysłem i na tyle dobrze, by nie nużyć, a bawić i ciekawić. Książka jest przemyślana, dopracowana, spójna oraz logiczna. Kolejne wydarzenia wynikają z poprzednich, co nadaje też ciągłość i nie odczuwa się, że coś wzięło się znikąd. Jest też komicznie, czasem nawet absurdalnie oraz refleksyjnie. Rzecz dzieje się dziewiętnastowiecznej Anglii, a więc jest okazja przyjrzeć się stylowi życia tamtych czasów, autorka, może nie wykonała tego idealnie, ale starała się oddać klimat tamtych czasów i nawet całkiem jej to dobrze wyszło. Opisała stroje, poglądy, oraz jak się mieszkało i co najważniejsze, obchodziło święta. Pozytywnym aspektem jest fakt, że „Komedia świąteczna” zaskakuje, może nie głównym wątkiem, bo g łatwo przewidzieć, ale tymi niepożądanymi sytuacjami już tak. Nigdy nie wiadomo co akurat pójdzie nie tak i jak bardzo to zagmatwa całość. Powieść posiada pewne niedociągnięcia, ale nie są one tak odczuwalne ani uciążliwe, by odbierały przyjemność czytania, chociaż przez początek trzeba przebrnąć.
Dużym plusem są dla mnie bohaterowie, bowiem występuje tu prawdziwy kalejdoskop osobowości. Postacie wyróżniają się na tle innych i każdy jest na tyle wyrazisty, by zapaść w pamięć na dłużej. Nie spotkałam tu chyba ani jednej takiej samej osoby, a co ważniejsze wszystkie, no może po za jedną, polubiłam i nie wyobrażałam sobie, że ich nie ma. Zarówno Camilla,  jak i Grayson myśleli, że ich wspólna historia jest przeszłością, że mogą być znajomymi, ale wystarczyła chwila by ta pewność została zachwiana. Obydwoje muszą sobie wiele wyjaśnić, a on na nowo zdobyć jej zaufanie. Nie jest to łatwe, ale jakże ciekawe.
Przyznaję, że nie podchodziłam do tej książki z wielkimi oczekiwaniami, liczyłam tylko na to, że przy lekturze tego tytułu się odprężę i pośmieję. I to chyba było najlepsze rozwiązanie, bo może „Komedia świąteczna” niczym mnie nie zaskoczyła, ale sprawiła, przez cały czas czytania uśmiech nie schodził mi z twarzy, a i wielokrotnie śmiałam się w głos. Jest to bowiem taka bajka dla starszych z mnóstwem komicznych scen, które nie tylko bawią, ale i wzruszają. Nie mogłam nie polubić Camilli, z jednej strony dorosła kobieta, a z drugiej trochę dziecko, które robi coś zanim dobrze to przemyśli. Z zainteresowaniem i ciekawością śledziłam perypetie bohaterów czując się przy tym jakbym była naocznym światkiem akcji. Polubiłam styl pisania Alexander, jej poczucie humoru i to jak patrzy na niektóre sprawy. Jeśli coś jeszcze jej autorstwa ukaże się u nas, to z pewnością sięgnę po ten tytuł.
„Komedie świąteczną” warto czytać w okresie świątecznym, ale i każda inna pora roku jest do tego równie odpowiednia. Zabawna, romantyczna, trochę bajkowa, w świątecznym klimacie. Napisana lekko i ciekawie, z zaskakującymi momentami. Polecam, bo warto spędzić z nią czas. 
 
*Victoria Alexander, „Komedia świąteczna”, s. 402
Autor: Victoria Alexander
Tytuł: Komedia świąteczna
Wydawnictwo: Ole!
Rok wydania: 5 listopada 2014
Liczba stron: 448