sobota, 30 grudnia 2017

Elzbieta Rodzeń, Zimowa miłość.



To bardzo dobra książka.
Tak uważam z mojej perspektywy, posiadanych na koncie lat i doświadczeń. Nie pamiętam już, abym po przeczytaniu jakiejkolwiek książki, po jej zamknięciu, zaczęłabym po prostu płakać. A tak właśnie było w przypadku Zimowej miłości Elżbiety Rodzeń. Nie mogłam przez jakiś czas opanować łez, a emocje i powstałe na bazie treści książki wyobrażenia skumulowały się. Zresztą jestem pewna, że powieść poruszy serce każdego czytającego. 

Opowieść poznajemy z perspektywy Anny, trzydziestopięcioletniej dyrektor poradni chirurgii plastycznej. Jest konkretna w działaniu, uczciwa, rzetelna i wymagająca. Wydawałoby się, że jest kobietą spełnioną. Ma dobrze płatną pracę, mieszkanie, przyjaciółkę Magdę, z którą pracuje, która jest jej powiernicą i niemal siostrą. Wokół niej brakuje jednak rodziny i najbliższych. Cóż, szesnaście lat temu zdecydowała nie tylko za siebie. Zarówno taty, jak i wychowującej ją ciotki nie było pośród żyjących, a kontakt z „wujkiem” Bolkiem został kilka lat  temu utracony. Anna nie utrzymywała kontaktu z dalszą rodziną. Pozwalała, aby przede wszystkim absorbowała ją praca. Nie chciała myśleć o przeszłości. 


Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i na ostatnią konferencję medyczną miała pojechać Magda. Kobieta jednak poprosiła Annę, aby zajęła jej miejsce. Przez lata Annie udało się unikać Michała, obecnie ordynatora oddziału laryngologicznego w katowickim szpitalu. W końcu jednak młoda kobieta decyduje się, aby zwyciężył zdrowy rozsądek i odwaga w postępowaniu. Spotkanie po latach wstrząsnęło Anną. Niezaplanowana wspólna podróż do domu z Michałem i jego siedmioletnią córką Zosią, brzemienne w skutkach zdarzenie, kilkudniowy pobyt w starym domku odziedziczonym po tacie w Beskidzie Niskim w ekstremalnych warunkach i kilka innych czynników, uzmysłowiły Annie, że jej uczucia są nadal silne. Rozmowy zbliżają. Obserwując jego zachowanie i wypowiedziane przez Michała słowa, w Annie rodzi się cicha nadzieja. Zdaje sobie sprawę, że winna jest Michałowi wyjaśnienia. 

Nie chciałabym opisywać tu więcej, niż to zrobiłam. Zupełnie nie wiedziałam o czym jest książka. Owszem, to romans, ale posiadający bardzo dobrze rozbudowane watki obyczajowe. Blurb na okładce całkowicie tego nie zdradzał (gratulacje dla osoby, która go pisała). To, co się dzieje od chwili spotkania Anny i Michała na konferencji, może przyprawić o szybsze bicie serca. Autorka stopniowo wprowadza czytelnika w skrywane tajemnice. Mimo, że opowieść poznawałam z perspektywy Anny, to rozumiałam też Michała. 


Elżbieta Rodzeń poruszyła w tej powieści wiele ważnych tematów: samotność, rodzinne tajemnice, podejmowanie „lepszych” decyzji w imię dobra drugiej osoby, przebaczenie, miłość odrodzona po latach, śmierć bliskich osób, choroby, problem związany z akceptacją własnego ciała i wygląd. … „Wybrakowana” czy „kompletna”… Elementy, które wpływają na życie każdego człowieka w mniejszym bądź większym stopniu. Powieść nasycona emocjami: bólem, rozdzierającym smutkiem, cierpieniem, tęsknotą. Nie ma tu bohaterów idealnych, ale niewątpliwie większość z nich wzbudza sympatię. Wiele z kobiet może utożsamiać się z Anną.

To mądra i bardzo wartościowa książka. Autorka znakomicie łączy przeszłość z teraźniejszością. Stopniowo wprowadza czytelnika w zawiłe losy Anny i Michała. Nie ma w niej namiastki lukru, naiwności, sztuczności, pozerstwa, ale są za to życiowe prawdy. Zakończenie jak najbardziej prawdziwe i zasłużone dla bohaterów. Dla każdego zawsze w końcu kiedyś wychodzi słońce zza chmur. To powieść, która przynosi nadzieję wątpiącym i pociechę strapionym. Przede wszystkim Elżbieta Rodzeń pokazała, że można mówić w powieści o sprawach trudnych mądrze, z sensem i logicznie. 

Bardzo wartościowa lektura i niezwykle wiarygodna historia. To jedna z tych książek, o których tak łatwo się nie zapomina i do których się wraca: po życiowe prawdy, po nadzieję i po optymizm. WARTO.
 


Elżbieta Rodzeń, Zimowa miłość, wydawnictwo Zysk i S-ka, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 462.


Słowem malowane z 14 marca 2017 r.
 

czwartek, 28 grudnia 2017

Sarah Morgan, Świąteczne dzwonki.



Świąteczne dzwonki kupiłam parę miesięcy temu i odłożyłam na półkę z myślą o zimie, świętach Bożego Narodzenia i corocznym wyzwaniu Znalezione pod choinką. Książkę tak schowałam, że przypomniał mi o niej dopiero wpis Kasi na blogu Szczypta Romansu. Stało się to jednak w okresie świąt, więc lektura okazała się wprost wyśmienita. Zapewne inaczej odbierałabym powieść czytając ją jesienią, wiosną czy latem. Jest jednak zima, okres Bożego Narodzenia, rodzinne spotkania, ciepło domowego ogniska, choinka, światełka i przesiąknięta świątecznymi zapachami kuchnia … Brakuje tylko książkowego śniegu i mrozu.

Kayla Green to dwudziestoośmioletnia kobieta, która nie znosi świąt Bożego Narodzenia. Zazwyczaj, aby nie myśleć o życiowych problemach i samotności - pracuje. W okresie zimowych świąt jej emocje związane z osamotnieniem, wyalienowaniem, brakiem rodziny, pogłębiają się i wywołują bolesne wspomnienia. Nic, więc dziwnego, że decyduje się pracować w czasie świąt. Wyjeżdża do ośrodka Snow Crystal w Vermoncie i podejmuje się zadania przygotowania dla właściciela kurortu projektu związanego z PR. Kayla jest specjalistką i ekspertem w dziedzinie marketingowej znanym nie tylko w Nowym Jorku. Jednak jej pewność siebie i zamierzone plany nic nie znaczą, gdy po raz pierwszy spotyka rodzinę O’Neilów nie w sali konferencyjnej, ale w domowej i ciepłej kuchni. W dodatku w towarzystwie najstarszego z wnuków Waltera, Jacksona trudno jest jej zachować równowagę i zawodowy profesjonalizm.


    W Świątecznych dzwonkach poznajemy rodzinę i przyjaciół O’Neilów. Zarysowane zostały też historie miłosne dwóch kolejnych braci Jacksona: Seana i Tylera, które szerzej opisane zostały w kolejnych dwóch tomach.

Jackson łączy w sobie otwartość, czułość i dominację. Kayla jest zamknięta i emocjonalnie niedostępna. Od lat żyje w stagnacji, nie ma przyjaciół, nie była w żadnym związku i podejmuje decyzje, tak jak dyktuje jej umysł, a nie serce. Jej dzieciństwo różni się znacznie od przeszłości Jacksona. Uciekając z Nowego Jorku przed świątecznym szaleństwem, inną stronę Bożego Narodzenia odnajduje w Snow Crystal. Oczarowana jest drewnianą, odosobnioną chatą, lasem, górskimi widokami, spokojem i ciszą. Szybko dostosowuje się do warunków i poddaje się czarowi rodziny O’Neilów i Snow Crystal.

Jeden tydzień. Tyle wystarczyło, aby Kayla potrafiła otworzyć swoje serce, a Jackson był pewny podjętej decyzji. Nie można wykluczyć, że to niemożliwe. HEA istnieje, nie tylko w książce.

W obecnym czasie nie widziałam w tej książce nic, co wpływałoby na jej wady. To przyjemny, słodki, bożonarodzeniowy romans, z wiarygodną historią miłosną w tle, ciekawymi osobowościami z rodziny O’Neilów i świątecznym klimatem małej, urokliwej górskiej miejscowości.



Sarah Morgan, Świąteczne dzwonki, wydawnictwo HarperCollins, wydanie 2015, tytuł oryg: Sleigh Bells in the Snow, tłumaczenie : Ewa König-Krasińska, seria: Bracia O’Neil, tom 1, (O’Neil Brothers, #1) okładka miękka, stron


Seria składa się z 3 tomów:

Bracia O’Neil ( O'Neil Brothers): 
1.Sleigh Bells in the Snow (wyd. 2013) – Polska, wyd. HarperCollins (2015), Świąteczne Dzwonki.
Kayla Green + Jackson O’Nei 
2.Suddenly Last Summer  (2014)
Élise Philippe + Sean O’Neil 
3.Maybe This Chrismas. (2014)
Brenna Daniels + Tyler O’Neil

środa, 27 grudnia 2017

Kiedy Harry poznał Sally- Dlaczego oglądam ten film zawsze między Świętami a nowym rokiem

Już po Świętach, ale dla mnie magiczny czas się nie skończył. Ten czas między Świętami a Sylwestrem jest dla mnie szczególny. Może nie do końca dziś na temat "Znalezione pod choinką", ale chciałabym napisać kilka słów o filmie "Kiedy Harry poznał Sally".

Film kultowy, jedna z pierwszych romantycznych komedii, po której nastąpił wysyp komedii romantycznych lat 90tych. Genialna fabuła i dialogi. A także niesamowity duet aktorski: Billy Crystal- Meg Ryan.

Dwoje młodych ludzi poznaje się podczas wspólnej podróży do Nowego Jorku. Czują wzajemne przyciąganie, jednak różni ich zbyt wiele, dopiero po wielu latach postanawiają zostać przyjaciółmi, których nigdy nie połączy seks. Dopiero po wielu zawirowaniach odkrywają, że są dla siebie przeznaczeni.
W filmie nie brak scen bożonarodzeniowych- pierwsza, gdy zgodnie taszczą bożonarodzeniowe drzewko do mieszkania Sally i druga, gdy Sally obrażona na Harrego musi robić to sama. Sama końcówka filmu odgrywa się w okresie Bożego Narodzenia i tuż przed Sylwestrem. Dlatego polecam wam obejrzeć ten film własnie teraz. Bo sama wrócę do niego zapewne po raz kolejny już niebawem.

Na koniec mam dla was scenę końcową odgrywającą się w wieczór sylwestrowy. Miłego oglądania.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Szopki Bożonarodzeniowe



Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.

Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.


/Łk 2, 4-8/































































Zdjęcia przedstawiają szopki zgłoszone na III Międzynarodowy Konkurs Szopek Bożonarodzeniowych zorganizowany przez Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne “INTEGRACJA” w Przemyślu, Starostwo Powiatowe w Przemyślu, Klasztor OO. Franciszkanów w Przemyślu i Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej w Przemyślu. Konkurs miał miejsce 9 grudnia 2017 roku na dziedzińcu Starostwa Powiatowego w Przemyślu.

Wystawa pokonkursowa trwać będzie od 27 grudnia 2017 do 2 lutego 2018 w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej w Przemyślu.


niedziela, 24 grudnia 2017

Spokojnych Świąt!

Kochani Współautorzy, Czytelnicy i Sympatycy Znalezionego pod Choinką :)

To już niedługo, już za chwilę zaświeci Pierwsza Gwiazdka i zasiądziemy do Wieczerzy Wigilijnej. Pobądźmy po prostu razem przy stole, tak zwyczajnie porozmawiajmy o wszystkim i o niczym, skupmy się na tu i teraz.

Niech całe Święta będą dla nas wszystkich tym wytęsknionym czasem chłonięcia świątecznej magii, chociaż dla każdego może być ona czymś innym :)

I pamiętajcie - właśnie otrzymujemy kolejną szansę na bycie dobrym człowiekiem!


sobota, 23 grudnia 2017

Natalia Sońska. Zakochaj się Julio.



Zakochaj się Julio to typowa romantyczna książka ubrana w scenerię Krakowa i Zakopanego, a to przyprószonych śniegiem, a to rozkwitających wiosennie. Julia jest nauczycielką licealną, która w trakcie ferii wjeżdża ze swoimi uczniami w góry. Pracująca niedługo i wciąż - wbrew ostrzeżeniom starszych koleżanek - lubiąca młodzież i swoją pracę, z radością bierze pod opiekę uczniów maturalnej klasy. Wśród wędrówek, wielu śmiechów, przekomarzań i zjazdów trasami narciarskimi przydarza jej się niespodziewanie coś, co odmienia jej życie. Zderza się, podczas szusowania na stoku, z innym narciarzem.

Zrównoważona, spokojna Julia na widok mężczyzny lekko traci głowę i nawet świadomość, że inna kobieta rości sobie do niego prawa, nie powstrzymuje jej przed rozmowami z Jakubem i coraz silniejszym się w nim zakochiwaniu.

Gdzie dwoje i rodząca się miłość, tam muszą być przeszkody - prawda? Jest ich kilka. Po pierwsze Dagmara, towarzyszka życiowa Jakuba, która uważa, że ma do niego prawo, choć on nie podziela tej opinii. Po drugie - Darek, nauczyciel, który odczuwszy zawiść szantażuje Julię każąc jej wybierać między ukochanym a dobrem uczniów. Po trzecie - dość łagodny, spolegliwy charakter kobiety.

Czy i jak Julia i Jakub poradzili sobie z owymi problemami (nie, nie zakopali Dagmary i Darka w ogródku) oraz jaki był finał opowieści snutej przez Natalię Sońską, musicie sobie doczytać. 

P.S. Jeśli ktoś uzna, że powieść jest mimo wszystko za słodka, to spieszę donieść, że Julia ma koleżankę Olę, szurniętą, szalenie bezpośrednią prawniczkę, która dodaje kolorytu książce.

piątek, 22 grudnia 2017

Dorota Schrammek. Tam, gdzie czekał anioł.


Nie wiem, czy zaczęłam już odczuwać zmęczenie konwencją książek świątecznych, czy też po prostu nie umiałam się odnaleźć w pisaniu Doroty Schrammek, ale podczas lektury książka nie robiła na mnie najlepszego wrażenia. Dopiero teraz, dwa, trzy dni po jej przeczytaniu dostrzegam w niej dobre strony.

Główna bohaterka, Beata, wyjeżdża do pracy do Niemiec. W domu zostawia dwoje dorosłych dzieci, męża, który ostro sprzeciwia się rocznemu kontraktowi żony w roli opiekunki starszego małżeństwa i - dochodzącą, wiecznie z niej niezadowoloną - teściową, której decyzja Beaty jawi się jako najgorsze zło, jakie uczynić można rodzinie.

A jednak kobieta stawia na swoim i wyjeżdża nie aby uciekać od rodziny i życia codziennego, lecz by pracować i zarabiać. Owszem, daleko od domu, owszem - może w stereotypowo niemiłej roli, ale jedzie, bo to dla niej ważne.

Rok spędzony w Ueckermünde to dla Beaty czas zdobywania nowych umiejętności, nowych znajomych, a przede wszystkim - odnajdywania nowej siebie. Kobieta odgrzebuje swoją tożsamość przytłoczoną przez codzienny marazm, kołowrót obowiązków, a dodając do niej to, czego już jako starsza i bardziej doświadczona dowiaduje się o sobie, tworzy siebie twardszą, bardziej zdecydowaną, mniej ustępliwą. Ten rok to również wielka próba dla jej małżeństwa  i rodziny.

Podoba mi się w tej książce to, że bohaterka nie idzie na łatwiznę. Nie wybiera tego, co przyjdzie ot, tak -  jest refleksyjna, uważna i dba o to, by  zawsze na pierwszym miejscu stawiać dobro rodziny i każdego jej członka. Nie ma tu ucieczki od problemów, tylko stawianie im czoła. Nie ma ulegania banalnym pokusom - jest zdecydowane opowiadanie się za wartościami dla niej istotnym. I nawet jeśli zdarzają się Beacie wątpliwości, to Autorka podsuwa jej dobrego człowieka, który owe wątpliwości rozwiewa.

Tam, gdzie czekał anioł jest nieoczywiście świąteczna. Więkoszść bowiem akcji powieści rozgrywa się w innych, niż grudniowy, planach czasowych. Ale mimo to jej wartością jest ukazanie tego, co kojarzy nam się z Bożym Narodzeniem: miłości, wybaczenia, troski o tych, których kochamy.

czwartek, 21 grudnia 2017

Grace Burrowes, Sir John.



Sir John (oryg. Jack) Grace Burrowes to świąteczna propozycja książkowa od wydawnictwa Amber z gatunku romansu historycznego. Sir John Dewey Fanning, dla przyjaciół i rodziny po prostu Jack, jest sędzią pokoju w hrabstwie Oxfordshire. Po powrocie z Indii nie za bardzo potrafi odnaleźć się na angielskiej prowincji i sprostać sprawom związanym z zarządzaniem domu. W dodatku jego matka zapowiedziała dłuższy pobyt na wsi. Jack postanawia poszukać pomocy u przyjaciół Axela i Abigail Belmont (część 3 cyklu), którzy proponują mu zatrudnienie na trzy miesiące panny Madeline Hennessey. Młoda kobieta oficjalnie miałaby być damą do towarzystwa matki sir Johna, a nieoficjalnie zadbać o jej wygody, a przede wszystkim zorganizować i uporządkować sprawy w rezydencji. Madeline przyjmuje dość niechętnie propozycję i przeprowadza się do posiadłości sir Jacka, aby przygotować dom na okres bożonarodzeniowy i przybycie gości.


Jack jest miłym, szlachetnym, taktowanym, prawdziwym dżentelmenem, szanowanym w swojej społeczności. Wypełniając rolę urzędnika szuka drobnego złodzieja węgla grasującego w sąsiedztwie. Ku konsternacji matki nie ma jednak żony. Czytelnik dowie się jednak, że Jack jest już wdowcem. Wolny, kawalerski stan syna według rodzicielki trzeba jak najszybciej zmienić, bo przecież  musi pojawić się na świecie dziedzic tytułu i majątku. W posiadłości pojawia się więc z wybraną lady Lucy Anne DeWitt i młodszym synem, wielebnym Jeremym. 

Z kolei Madeline była służącą, która z biegiem lat awansowała do rangi damy do towarzystwa. Jej jedyną rodziną są dwie zubożałe ciotki, które odwiedza naprzemiennie co dwa tygodnie podczas wolnego popołudnia. Inteligentna, kompetentna i zaradna Madeline skrywa jednak sekrety.

Sir John to powieść, w której właściwie nic szczególnego się nie dzieje. Jest tajemnica, ale brakuje intrygi. Jack nie jest zainteresowany planom czynionym przez matkę, a z czasem okazuje się, że jego serce jest zajęte. Nie ma właściwie w opowieści nic szczególnego uwagi, choć romans jest słodko zarysowany, a dialogi ciekawie zbudowane. Historia opowiedziana jest więc w łagodny sposób, bez emocjonalnego zamętu. Stanowi też przyjemną lekturę, ale nie dość wciągającą.



Grace Burrowes, Sir John, wydawnictwo Amber, wydanie 2017, tytuł oryginalny: Jack, tłumaczenie: Aleksandra Januszewska, cykl: Jaded Gentelmen, #4 (Dżentelmeni po przejściach), oprawa miękka, stron 336.

Cykl Jaded Gentelmen (Dżentelmeni po przejściach):
1.       Thomas.
2.       Matthew.
3.       Axel.
4.       Jack.

środa, 20 grudnia 2017

Opowieść wigilijna - Charles Dickens

Mała "zmiana" w tegorocznych recenzjach i książka - klasyk świąteczny. A ja przeczytałam ją właśnie pierwszy raz :)



Cóż więc mogę o niej napisać? Fabułę znają pewnie wszyscy ;) Oto Ebenezer Scrooge, samotny właściciel kantoru, niezwykle skąpy, zgorzkniały i ... co tu owijać w bawełnę - wredny i zły, źle traktujący wszystkich ludzi wokół, wigilijnego wieczoru doświadcza czegoś niezwykłego. Najpierw ukazuje mu się duch jego nieżyjącego współpracownika Marleya, a potem trzy zjawy przez niego zapowiedziane. Są to duchy świąt - przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, które przybyły z misją uratowania tego nieświadomego ;) nieszczęśnika i przywrócenia mu magii świąt Bożego Narodzenia.

W podróżach z duchami poznajemy przeszłość Ebenezera, to, jakim był chłopcem i młodym człowiekiem; lepiej poznajemy jego siostrzeńca z rodziną, a także jego pracownika, bardzo biednego człowieka o złotym sercu i wspaniałej rodzinie. Ciekawa jest również wyprawa w przyszłość, która chyba robi największe wrażenie na naszym bohaterze.

Scrooge postanowił zmienić swoje życie i stał się największym fanem świąt w historii :) A przecież takich Scrooge'ów i dziś pełno wokół nas - czy mogą jeszcze się zmienić, by stać się po prostu dobrymi ludźmi? Czy my sami możemy jakoś na to wpłynąć?

Piękna to historia, bo pokazująca, że każdy z nas ma szansę na poprawę. Dostajemy ją co roku, niezmiennie, razem z przyjściem na świat Jezusa Chrystusa - spróbujmy choć raz jej nie zmarnować!

niedziela, 17 grudnia 2017

Agnieszka Krawczyk. Magiczny wieczór.


Być może narażę się miłośnikom twórczości Agnieszki Krawczyk, ale wciąż jeszcze nie przeczytałam trzeciego tomu serii Czary Codzienności jej autorstwa. Nie przeszkodziło mi to jednak z dużą przyjemnością powrócić do Zmysłowa.

Do grona doskonale znanych z poprzednich książek Autorki postaci dołączają nowe. Atmosfera przygotowań do Bożego Narodzenia zostaje przyćmiona nieco przez przygotowania do ślubu i wesela Danieli, Agata czuje się nieco zagubiona w tym, co łączy ją z pewnym przystojnym mężczyzną i tylko Tosia zamartwia się a zaginięciem jednego z kawiarniano-domowych kotów, a to tym, jaka będzie nowa nauczycielka.

Magiczny wieczór wkroczyłam jak do zaprzyjaźnionego domu. Przycupnęłam, owinęłam się puchatym kocem, do ręki wzięłam kubek z gorącą herbatą i pomarańczami, by dać się porwać historii sióstr Niemirskich ich przyjaciół.

Kolejny tom Czarów Codzienności to bardzo udany powrót do Zmysłowa.

piątek, 15 grudnia 2017

Francesca Hornak. Siedem dni razem.


Emma i Andrew Birchowie mają dwie córki: Olivię, poważną lekarkę, która spełnia się zawodowo pracując w Afryce i Phoebe, współpracującą z ojcem przy felietonach kulinarnych, nieco skupioną na sobie i pozostającą w opozycji wobec starszej siostry. Ze względu na epidemię choroby hagg z jaką zetknęła się Olivia, cała rodzina musi się poddać kwarantannie. Oznacza to, że Boże Narodzenie spędzą tylko w swoim towarzystwie. Ten właśnie moment wybierają dwaj mężczyźni: jeden na oświadczyny, drugi na szukanie kontaktu z ojcem, którego nigdy nie spotkał.

Wyobrażacie sobie to? Siedem dni jesteście zamknięci w domu z najbliższymi. Nie wychodzicie na spacer, nie otwieracie drzwi nikomu, czasami (o ile warunki pozwolą, a tam raczej nie pozwalały) możecie porozmawiać z kimś przez telefon. Tydzień z ludźmi, których kochacie i których znacie tak bardzo, iż wydaje się Wam, że bardziej nie można. 

Francesca Hornak przekonuje w swojej powieści, że jednak można. Na swoje wyobrażenie o osobach nam bliskich nakładamy pewne klisze już w dzieciństwie i dorastając nie zadajemy sobie trudu, by odświeżyć nasze ich postrzeganie. Łatwiej jest nam korzystać z tego, co gotowe zamiast poświęcić czas na odkrycie na nowo członków naszej rodziny.

Ciekawy pomysł i ciekawa realizacja. Zerknijcie:)

Krystyna Mirek. Światło w Cichą Noc.


O ile pierwsze spotkanie z Renatą Kosin uważam za średnio udane, tak książka Katarzyny Mirek okazała się być sprawnie napisaną powieścią. I nawet to, że Autorka oparła się na pewnym, dość przewidywalnym schemacie, nie spowodowało zniechęcenia. Być może dzięki postaci babci Kaliny.

Antek Milewski przyjeżdża do domu straciwszy wszystko. Przestrzeń, w której dziś żyje już tylko babcia nasączona jest wspomnieniami i tajemnicą, której mały Antos i dorosły już dziś mężczyzna, nie potrafi zrozumieć - tajemnicą związaną z odejściem od rodziny ojca.

Magda, Michał i Bartek będąc dziećmi stracili w czasie Świąt rodziców. I od tamtej pory unikają atmosfery związanej z pachnącymi pierniczkami, błyszczącymi choinkami i wszechobecnymi kolędami.

Antek i młodzi Łaniewscy wiele czasu spędzali razem i mimo tego, ze od lat nie mieli ze sobą kontaktu, ich relacja odświeża się, a przyjaźń odnawia. Oczywiście w powieści występuje też zły charakter - mężczyzna, który powodowany wcale nie emocjonalnymi pobudkami zaczyna interesować się Magdą i dla którego Magda (nie dostrzegając w zachowaniu Konstantego niczego niepokojącego) jest w stanie zmienić wiele w swoim życiu. Na przykład - zorganizować kolację wigilijną.

Światło w Cichą Noc to książka idealna, by oderwać myśli od tego, co jeszcze trzeba przygotować przed świętami, ale jednocześnie nie zapomnieć, że w piekarniku właśnie rośnie drożdżowy makowiec;)

czwartek, 14 grudnia 2017

Lisa Kleypas, Pocałunek pod jemiołą.



Pocałunek pod jemiołą (oryg. A Wallflower Christmas) Lisy Kleypas to świąteczna odsłona dalszych losów paprotek. Książka czytana akurat w ten zimowy i świąteczny okres przyniesie wielbicielkom serii wiele wrażeń i przede wszystkim wzbudzi uśmiech na twarzy.


Tym razem Lisa Kleypas dodała historię związaną z najstarszym bratem Lillian i Daisy, Rafem Bowmanem, który przybywa z Bostonu, aby w myśl pomysłu ojca, poślubić damę z arystokratycznej rodziny, lady Natalie Brandford. Tyle tylko, że bardziej podoba mu się jej dama do towarzystwa, uboga Hannah Appleton. Interakcje między nimi są świetnie zarysowane i wypełnione miłosną chemią. Rafe jest otwartym, cynicznym, zuchwałym Amerykaninem, o zepsutej reputacji uwodziciela kobiet. Hannah z kolei jest kobietą ujmującą, silną, praktyczną, inteligentną, spostrzegawczą, uroczą i o łagodnym sercu. Uważa, że ​​przystojny Rafe Bowman jest całkowicie nieodpowiednim materiałem na męża dla lady Natalie. Młody mężczyzna marzy o rozwinięciu działalności handlowej w Wielkiej Brytanii, ale musi spełnić warunek ojca, potentata w dziedzinie produkcji mydła. Rafe zmaga się więc ze swoimi uczuciami, ale zdolny jest do bezgranicznej, intensywnej i trwałej miłości. Natalie jest przekonana, że ​​odniosła sukces i z niecierpliwością czeka na ważną propozycję świąteczną od Rafe’a...


To opowieść o Kopciuszku i fantastyczny dodatek do serii Wallflowers. Świetnie zarysowana historia i dowcipne dialogi to niewątpliwie atuty powieści. Z drugiej strony towarzyszymy Annabelle, Lillian, Daisy i Evie oraz ich mężom, którzy zbierają się w Stony Cross Park w Hampshire, w posiadłości lorda Westcliffa, aby wspólnie spędzić Boże Narodzenie. Lillian i Westcliff, Annabelle i Simon Hunt, Daisy i Matthew, Evie i St. Vincent. Pamiętacie powieści im poświęcone? Trwałe i niesamowite przyjaźnie, miłość i namiętność. Rozmowy i zachowania paprotek bawią do łez. Wspaniale było też zobaczyć, jak Wallflowers prowadzą dialogi z mężami oraz zobaczyć, jak każda z nich obrzydliwie szczęśliwa jest w małżeństwie. Ciekawy jest sposób, w jaki w końcu przyjaciółki przyjęły Hannah do swojego kręgu.


Pocałunek pod jemiołą to opowieść pełna humoru, nadziei i miłości oraz magii Świąt Bożego Narodzenia. Nawiązanie do Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa wprowadza w cudowny nastrój. Słodki i krótki romans Lisy Kleypas czyta się z przyjemnością.





Lisa Kleypas, Pocałunek pod jemiołą, wydawnictwo Prószyński i S-ka, wydanie 2017, tytuł oryginalny: A Walflower Christmas, tłumaczenie Agnieszka Myśliwy, cykl Wallflowers, tom 5  (oryg. 4.5), okładka miękka, stron 312.



0.5 Again the Magic (2004)
5.   A Wallflower Christmas (2008) - Polska: Pocalunek pod jemiołą (2017) Rafe Bowman + Hannah Appleton

Renata Kosin. Aleja Siódmego Anioła.


Siódmy już rok czytamy książki na wyzwaniowym blogu Znalezione pod choinką. Kilka lat wstecz książek o tematyce świątecznej było niewiele, a jeśli już to raczej tłumaczone z języka angielskiego. Bywało też i tak, że fragmentów o Bożym Narodzeniu szukałyśmy w książkach opisujących całoroczne wydarzenia z życia bohaterów. W odpowiedzi na zapotrzebowanie czytelnicze związane z książkami o nostalgicznym, zaśnieżonym czasie świątecznych wzruszeń w tym roku pojawiło się wyjątkowo dużo powieści autorstwa polskich pisarzy. Wśród nich także Aleja Siódmego Anioła Renaty Kosin. Od razu przyznaję, że nie znam twórczości tej autorki, więc książka bożonarodzeniowa jest pierwszym moim z nią spotkaniem. Prawdopodobnie także ostatnim.

Julia, główna bohaterka książki, zrobiła w życiu coś strasznego. Nie wiemy co, ale musi to być doświadczenie okrutne i traumatyczne, ponieważ kobieta porzuciła wszystko i zaczęła, w innym miejscu niż żyła dotychczas, nowe życie. Niegdyś była poczytną pisarką, dziś zajmuje się kreowaniem wystaw sklepowych. Nie wszystkich jednak i nie zawsze - jest rozchwytywana, ma świetne pomysły, jej projekty zwiększają zyski sklepów, dla których pracuje, ale kobieta nigdy nie podejmuje się przygotowania dekoracji bożonarodzeniowych. Bo to wówczas wydarzyło się owo zło, które odmieniło jej los.
Powołała je do istnienia w chwili, gdy na jej policzek, a potem dłoń spadła kropla porannej rosy i potoczyła się samotnie, jakby chciała wyręczyć w tej roli łzę uwięziona pod powieką. A potem zastygła w oczekiwaniu na gest, którzy przesądzi o jej nietrwałym losie. Może właśnie dlatego Julia nie starła jej z dłoni, pobielałej nie tylko z powodu zimna. Długo wpatrywała się w drżący wodny paciorek o lśniącym licu, w którego krzywym zwierciadle odbijał się maleńki fragment rzeczywistości. Ten, który musiał jej od tego momentu wystarczyć. [s. 9]
Zdania zacytowane powyżej czytałam kilka razy. Niestety - poetyka zastosowane przez Renatę Kosin kompletnie do mnie nie trafia. Zawzięłam się jednak i książkę doczytałam wiedziona ciekawością kim jest Julia, co zrobiła i jak stosując minimum informacji, a wiele tzw. poetyki, można napisać powieść.

Nie napiszę Wam, co stało się przyczynkiem do odmiany życia Julii. Zdradzę jedynie, że kobieta trafiła do parku, w którym kiedyś stały figury siedmiu aniołów. Jeden z nich zaginął, ku żalowi osób odwiedzających park i bardzo z jego przestrzenią związanych emocjonalnie.

Podczas czytania tej książki nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że kanwą historii opowiedzianej w powieści były właśnie te anioły - park z figurami anielskimi, na których chętnie przysiadają ptaki i wokół których chętnie gromadzą się ludzie, powierzając anielskim istotom swoje marzenia, pragnienia, żale. Cała reszta - w moim odczuciu - pobrzmiewa z lekka sztucznie.

Niestety, Aleja Siódmego Anioła, nie przypadła mi do gustu. Ale inne książki - o których niebawem - bardziej...

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Przedświątecznie

Witajcie! Melduję się i ja na tegorocznym "Znalezione pod choinką" i dorzucam mój wiersz.

przedświątecznie

dla mamy
tak zimno

trzeba napalić w kominku
wspomnieniom otworzyć drogę
z iskierką
która przerodzi się w płomień
wiem
Ty też tęsknisz do mnie
i nieważne
że tak daleko

znowu kartki wypiszę
jeszcze zdążą na Święta
może kilku ucieszą
i dla Ciebie też jedna
bo o Tobie pamiętam

Amanda Prowse. Świąteczna kafejka.


Owdowiała Bea, wspomina swoje małżeństwo, mężczyznę, którego kochała i samotne rodzicielstwo. Rozważa, co sprawiło, że jej ukochany syn - dziś ojciec nastoletniej Flory - tak bardzo się od niej oddalił. Mimo owych, dość niewesołych myśli angażuje się bardzo mocno w prowadzenie własnej kawiarni Kuchni Reservoir Street. 

Gdy pewnego dnia na progu jej domu staje zapłakana i wyraźnie wściekła wnuczka, a w poczcie maliowej czeka zaproszenie do uczestnictwa w internetowym forum kawiarnianym, Bea nie spodziewa się, że to tylko początek zmian, które zrewolucjonizują jej życie.

Bardzo przyjemna, klimatyczna książka o tym, że życie jest wyłącznie dla odważnych.