wtorek, 23 grudnia 2014

Truman Capote Gwiazdka



Każdy pretekst jest dobry, by przeczytać kolejną książkę - myślałam przystępując do czytelniczego wyzwania "Znalezione pod choinką". I tak jest z Bożym Narodzeniem, acz muszę przyznać, że im bliżej świąt tym trudniej znaleźć mi ( co za niespodzianka! ) czas na czytanie i blogowanie. Ale udało się! - zapraszam na mój ostatni przed Bożym Narodzeniem wpis.

Jego bohaterem jest niepozornie wyglądająca książeczka ( maleńka i chuda ), która przyciągnęła mój wzrok w bibliotece, w dziale dla dzieci. Książeczka nosi tytuł "Gwiazdka", a  składają się na nią  dwa,  w znacznej mierze autobiograficzne opowiadania  Trumana Capote "Tamta gwiazdka" i "Wspomnienie gwiazdkowe".

Jak wspomniałam, książeczkę znalazłam w dziale dla dzieci, ale szczerze wątpię, by współczesnym dzieciakom opowiadania te przypadły do gustu. Nie zdziwiłabym się za to wcale, gdyby  poczuły się rozczarowane, bo w opowiadaniach Capote nie znajdą nic, do czego są przyzwyczajone i czego mogłyby się spodziewać po książeczce o świątecznej tematyce.

 Nie ma zatem  radosnego nastroju, wesołego pobrzękiwania dzwoneczków, śpiewów kolędników, spektakularnych cudów, a nawet  nieodzownego śniegu ( bo opowiadania dzieją się na kompletnie bezśnieżnym południu USA w latach trzydziestych  XX wieku ). Nie pomaga również i język opisywanych historii ( a może powodem jest przekład ?), który zdążył się już pokryć warstewką patyny.

Nie wiem również, czy książka spodoba się dorosłym czytelnikom - wydaje się być mocno sentymentalna. Acz, sposób w jaki Truman Capote wspomina Boże Narodzenie nie jest pozbawiony emocjonalnej prawdy. Bo do tego,  co ważne z dziecięcej perspektywy, czyli wiary w  Świętego Mikołaja, oczekiwania na prezenty,  wszystkich przyjemnych rytuałów związanych z Bożym  Narodzeniem, dochodzą podszyte smutkiem refleksje czynione przez dorosłego narratora.

Najwspanialsze prezenty, jakie dostaliśmy, lub które sami komuś ofiarowaliśmy, nie są do kupienia,  nawet w najbardziej luksusowym sklepie. A święta bez bliskich naszemu sercu  tracą swą radosną moc - to właśnie owa niezbyt wesoła, ale prosta prawda.

A jak wspominacie święta waszego dzieciństwa? Lubicie wracać do przeszłości? Czy może, wprost przeciwnie, ważne jest dla was Tu i Teraz i jeśli wybiegacie gdzieś myślami, to raczej do przodu, niż wstecz? Trzeba jednak przyznać, że Boże Narodzenie nastraja refleksyjnie.

Moje najwcześniejsze wspomnienia dotyczące Bożego Narodzenia  przypominają bajaderkę - są ulepione z okruszków różnych Wigilii, różnych świąt i różnych zim. Nie mam pojęcia, które wspominane wydarzenie jest wcześniejsze, a które późniejsze... Jest więc oczywiście wyprawa po choinkę, niecierpliwe wyglądanie pierwszej gwiazdki, wizyta  podejrzanie znajomo wyglądającego Mikołaja, prezenty - wszystko, na czym skupia się uwaga kilkuletniego dziecka. I zawsze w moich wspomnieniach Boże Narodzenie jest obsypane śniegiem -  może  zimowa sceneria świąt to właśnie ów pojedynczy okruch,  który udało mi się zachować w swojej pamięci.

Nie będę zrzucać całej  winy na Trumana Capote i jego opowiadania, ale   w najbliższym świąteczno-noworocznym czasie mam zamiar trochę się w ową nostalgiczną atmosferę zanurzyć. Oprócz czekającego na mnie, specjalnie przygotowanego na tę okoliczność,  zestawu książek (  "Dzieci z Bullerbyn" i "Szósta klepka"  ) do czytania, mam w planach  również  sentymentalną powtórkę filmową. Ale o filmach, które  zamierzam obejrzeć, napiszę zapewne już po świętach.

Wesołych Świąt!



O "Gwiazdce" Trumana Capote napisałam wcześniej na swoim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz