Diana
Krall ma wyjątkowej barwy głos z tych, które nigdy się nie znudzą
słuchaczom, doskonałe wyczucie rytmu instrumentów orkiestry jazzowej, z
którą śpiewa, elegancję stylu prezentowania utworów. Wprawdzie piosenki
świąteczne są znane od lat i trudno wnieść do ich wykonania coś nowego,
to jednak Diana ze swojej płyty uczyniła mały spektakl. Nuty skoczne,
swingujące, zachęcają niemal do radosnego tańca lub podrygiwania w
pozycji siedzącej, ale są i te skłaniające do zadumy, takiej wyrażającej
się wpatrywaniem w płonący ogień, punkt światła w zimowym mroku. Głos
dominuje nad instrumentami lub wycofuje się, dając im możliwość występu
na pierwszym planie, by momentami dawać znać o swojej obecności, a potem
powrócić.
Aranżacja jazzowa piosenek bardzo mi się spodobała. Wprawdzie album
jest już znany od 2005 roku, lecz wciąż warty uwagi w okolicach świąt
Bożego Narodzenia. To taka przeciwwaga dla słodkiego Michaela Bublé.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz