Czym są święta? Czy zagubiły się w gąszczu przygotowań i kiczu...? Czy stają się ogromem pracy i sprzątania? Pozwólmy sobie na chwilę uśmiechu, zobaczmy jak wygląda gwiazdka w USA.
Miejsce trzecie oddaję Johnowi Grishamowi, który napisał lekką i przezabawną książeczkę o tym, że święta są w nas i próba ucieczki przed nimi raczej kończy się fiaskiem.
Główni bohaterowie to małżeństwo, dla którego tegoroczne święta jawią się jako konieczność wydawania wielkich pieniędzy, mnogość ciężkiej pracy i kicz:
Na poprzednie Boże Narodzenie rodzina Lutra Kranka wydała sześć tysięcy sto dolarów. Sześć tysięcy sto dolarów! Sześć tysięcy sto dolarów na ozdóbki, lampki, kwiaty, nowego Śniegurka i kanadyjski świerk. Sześć tysięcy sto dolarów na szynki, indyki, orzeszki, sery, serki i ciasteczka, których nikt nie jadł. Sześć tysięcy sto dolarów na keksy od strażaków, kalendarze od policjantów i żarówki od tych z pogotowia. Sześć tysięcy sto dolarów na kaszmirowy sweter, którego nie znosił, sportową marynarkę, którą miał na sobie tylko dwa razy, i portfel ze strusiej skórki, który był drogi, brzydki i nieprzyjemny w dotyku. Sześć tysięcy sto dolarów na sukienkę Nory, którą nosiła podczas świątecznej kolacji w firmie, na jej kaszmirowy sweter, który zniknął w szafie zaraz po rozpakowaniu, i na modny szalik, który tak uwielbiała. (…).Sześć tysięcy sto dolarów! I co z tego zostało? Najwyżej jeden czy dwa użyteczne przedmioty, nic więcej.
Tak więc Krankowie postanawiają spędzić ten czas w tropikach. Pomysł ten nie jest niczym oryginalnym, ale dla sąsiadów to prawdziwy szok i powód do drwin. I tak oto bohaterowie staczają walkę sami ze sobą oraz z otoczeniem, które kładzie wielką presję na to, aby nie zmieniać stereotypu.
Grisham z dużym poczuciem humoru pokazuje nam, że choć święta (szczególnie w USA) to przede wszystkim kicz i świecidełka, to jednak wciąż przynoszą nam ciepło, bliskość i radość. Kto chciałby z tego rezygnować…? Czy istnieje w ogóle możliwość wykasowania świąt na rzecz wakacji w ciepłych krajach? Ja bym nie próbowała.
„Ominąć święta” może śmieszyć, ale i skłonić do refleksji, bowiem tak często słyszy się, że Boże Narodzenie stało się plastikowe, kosztowne i… ciężkostrawne. A przecież tylko od nas zależy jak przeżyjemy ten czas i co zrobimy, by pamiętać o podstawowych wartościach.
Książka Grishama ma świetny, bożonarodzeniowy klimat, jest lekka i naprawdę rozbawiła mnie jako czytelnika. Aż dziw, że autor napisał coś takiego, w gąszczu powieści prawniczych i sensacyjnych. Ekranizacja pod głupim tytułem „Święta Last Minute”, moim zdaniem nie oddaje ducha powieści, więc polecam gorąco i świątecznie wpierw lekturę tej niewielkiej, ale pachnącej świętami książki.
www.ksiazkizbojeckie.blox.pl
To chyba właśnie o to chodzi bo mi nie przeszkadzaja ani świecidełka, ani rozgardiasz przedświąteczny (oprócz szału sklepowego) byleby tylko atmosfera świąteczna sprawiła, że jesteśmy bliżej siebie, uśmiechamy się nawet do nieznajomych, odkrywamy w sobie człowieka z sercem.
OdpowiedzUsuńCzytałam, oglądałam, uwielbiam! ;)
OdpowiedzUsuń