wtorek, 27 grudnia 2011

"Najgłupszy anioł" Christopher Moore

tytuł oryginału: Stupidest Angel
tłumaczenie: Jacek Drewnowski
wydawnictwo: MAG
data wydania: listopad 2006 (data przybliżona)
liczba stron: 284
ocena: 5/6

opis:
"Do Bożego Narodzenia został dzień (dobra, powiedzmy, że prawie tydzień) i w całym maleńkim miasteczku Pine Cove w Kalifornii mieszkańcy pochłonięci są kupowaniem, zawijaniem, pakowaniem i, ogólnie rzecz biorąc, wczuwaniem się w świąteczny nastrój. Ale nie wszyscy odczuwają tę radość. Mały Joshua Barker rozpaczliwie potrzebuje świątecznego cudu. Nie, nie leży na łożu śmierci; nie, nie zaginął mu pies. Ale Josh jest przekonany, że widział, jak Mikołaj obrywa łopatą po łbie i teraz nasz siedmiolatek modli się tylko o jedno: proszę, Mikołaju, powstań z martwych. Ale moment! Gdzieś w powietrzu czai się anioł. (W powietrzu, łapiecie) To nie kto inny, jak archanioł Razjel, który zstąpił na Ziemię w poszukiwaniu dziecka, którego życzenie należy spełnić. Niestety, nasz anioł nie należy do tych, których aureola świeci najjaśniej. W mgnieniu oka zawali swoją świętą misję i ześle na mieszkańców Pine Cove bożonarodzeniowy chaos, którego kulminacją stanie się najśmieszniejsze i najstraszniejsze świąteczne przyjęcie, jakie miasteczko widziało."


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Christophera Moore'a. Co mi się od razu rzuciło w oczy- Moore ma proste, ale ładne okładki. Zapewne wszystkie jego książki zgromadzone w biblioteczce cieszą oko ;)

Może się i tak zdarzyć, że święta Bożego Narodzenia Was nudzą. O tak, niektórzy nie czują "magii świąt". Zatem czy nudzicie się na rodzinnych spotkaniach? Przejadła Wam się ta lukrowa atmosfera? Te grzeczności? Te książki o tym jak to najgorszy drań się nawraca? Filmy o szczęśliwych rodzinkach? 
Jeśli, więc chcecie "odetchnąć" od spokojnych, normalnych świąt musicie sięgnąć po książkę Moore'a.

Jeśli ktokolwiek nawet pomimo tytułu spodziewał się w miarę normalnej książki traktującej o świętach- nic bardziej mylnego! Święta w Najgłupszym aniele są zwariowane! W żadnym razie nie można tu mówić o normalności skoro już w pierwszej scenie miejscowy drań okłada workiem lodu pomocnicę Mikołaja z Armii Zbawienia, która jest jego byłą żoną... A dalej jest jeszcze lepiej... Nie będę wymieniać tu wszystkich tych dziwnych postaci czy zdarzeń, najlepiej jeśli dacie się zaskoczyć.

Jak widzicie nie zaczyna się niewinnie i spokojnie, nie kończy się także grzecznie. Książka wciąga od pierwszych stron, czyta się szybko, a fabuła co i rusz się zapętla. Jakby tego było mało całą sytuację jeszcze bardziej komplikuje nasz tytułowy bohater, archanioł Razjel, który robi całkiem spore zamieszanie...

Postać anioła w tej książce bardzo mi się spodobała. Pozostali bohaterowie są trochę szablonowi, ale mamy tu całkiem niezły misz-masz dzięki czemu nie zwraca się na to takiej uwagi. Natomiast archanioł jest bardzo oryginalny. Trochę głupkowaty, ale uroczy ;) Nie spotkałam się jeszcze z taką postacią anioła w żadnej powieści i tu duży plus dla autora.

Polecam tę książkę, szczególnie dla tych znudzonych świętami ;) Ale nie tylko dla nich, również dla tych, którzy chcą poprawić sobie humor. Jeśli kogoś zdziwi to natężenie szaleństwa, mam dla niego jedno słowo- Kalifornia. I już nic tłumaczyć nie trzeba :D (jak to mówią: Kraina czubków i owoców :P)

Ironią losu jest to, że w książce ośmieszającej święta Bożego Narodzenia poczułam więcej klimatu świąt niż w ostatnio przeczytanym Bożym Narodzeniu w Lost River :P

2 komentarze:

  1. Ale się uśmiałam :D Archanioł Razjel musi być bardzo ciekawą personą :) Muszę to przeczytać...

    OdpowiedzUsuń