czwartek, 22 grudnia 2011

Zajazd "Jerozolima"

Samotność jest zawsze samotnością wobec kogoś. To właśnie jest ważne, kto jest nieobecnym w naszej samotności. Gdy jest to samotność od ludzi w ogóle, wtedy jest to tylko pustka.
Czym innym jest samotność wobec kogoś najbliższego, jedynego. Jego nieobecność wypełnia tę samotność, nadaje jej barwę. Nawet bolesna tęsknota jest jakąś formą obecności."

Cytat z Notatnika Anny Kamieńskiej łączy się z nastrojem początkowym kolejnej (piątej) powieści Marthy Grimes Zajazd "Jerozolima". Nasz znajomy nadinspektor Richard Jury szczególnie odczuwa swoją samotność w czasie przedświątecznym. Pięć dni przed Bożym Narodzeniem znalazł się w okolicach Newcastle, gdyż został zaproszony do swojej kuzynki, jedynej rodziny. Odpowiednim miejscem do spojrzenia w głąb siebie jest cmentarz. Tam spotyka kobietę zainteresowaną napisem na płycie nagrobnej. Zawiera znajomość z Helen Minton, jedną z tych kobiet, których uroda z wiekiem nabiera szlachetności. Rozmowa sprawia, iż Jury ma nadzieję na kontynuowanie tej znajomości. Tymczasem Helen zostaje otruta, a nadinspektor jest zainteresowany wyjaśnieniem sprawy, mimo ze tylko miejscowa policja ma prawo do prowadzenia śledztwa.
(...)
Ciąg dalszy w Niecodzienniku Literackim. Zapraszam.

2 komentarze:

  1. Fabuła nie wydaje sie skomplikowana co nie znaczy ze taka jest. Wydaję mi się że z pewnością nie będę się opierał przed sięgnięciem po nią:)

    OdpowiedzUsuń