Mamy cudowną, białą zimę; przed nami Święta Bożego Narodzenia. Dla mnie jest to jeden z najpięknieszych i ulubionych okresów w roku. W tym okresie zaczynam słuchać "zimowych" piosenek. W obecnej chwili mam trzy ulubione albumy z taką muzyką. Pierwszym z nich jest krótki album jednego z moich muzycznych ulubieńców, Michaela Bublé Let It Snow.
Zawiera tylko sześć piosenek, ale za to cudownie zaśpiewanych, wspaniałym łagodnym, aksamitnym i ciepłym głosem. Bublé zdobył moje serce już jakiś czas temu, podbił je właśnie swoją fenomenalną barwą głosu.
Na płycie mamy same stare przeboje, m.in. Let It Snow, I'll Be Home For Christmas czy White Christmas w dość klasycznych aranżacjach. Co je wyróżnia od innych wykonań, to właśnie głos i energia Michaela. Dla mnie są to przepiękne nutki łagodzące zbolałe uszy. Polecam!
Wstyd się przyznać, ale osobiście przed świętami częściej słucham tych klasycznych, angielskojęzycznych piosenkę niż polskich kolęd, ale to ze względu na ich świecką ideę :) Idę posłuchać polecana wersję :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę te amerykańsko-angielskie przeboje :)
OdpowiedzUsuńPo ostatnim rodzinnym zastanawianiu się nad tym faktem, doszliśmy do wniosku, że to dlatego, że one są wesołe, a nasze kolędy, choć piękne, to w większości jakieś takie smutne, a przecież Boże Narodzenie to wesoły czas.
U mnie w domu kolęd słucha się w same Święta. Przed słuchamy, głównie ja, właśnie piosenek zimowo-świątecznych anglojęzycznych.
OdpowiedzUsuń