piątek, 10 grudnia 2010
"Zasada trzech dni" Josie Llloyd&Emlyn Rees
Tytuł powieści jest nawiązaniem do powiedzenia Marka Twaina, który zaadaptował je od Plauta: goście w domu są jak ryby, są dobrzy tylko przez trzy dni. I tak też jest w tej powieści- wszystko psuje się na trzeci dzień. Ale najpierw jest tak...
Na skalistej wysepce u wybrzeży Kornwalii mieszka ojciec rodziny Thorne, Gerald. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia przyjeżdżają do niego pozostali jej członkowie: córka z mężem i dziećmi oraz syn ze swą rodziną. Wszyscy mają stanowcze postanowienie, że bez względu na wszystko będą to "idealne" Święta. Ale idealnie bynajmniej nie jest. Rodzina Stephanie- córki Geralda, stoi na krawędzi załamania, z powodu tragedii, która doświadczyła ich kilkanaście miesięcy temu. Dalekie od ideału jest również małżeństwo jej brata, który przyjeżdża na wyspę nie tylko ze swą rodziną, ale i z umieszczoną w wygodnej odległości kochanką. Wszyscy jednak usilnie starają się odegrać rolę zgodnej rodziny, mimo, że tak naprawdę nawet nie bardzo się lubią, a Święta uważają za zło konieczne. Będą jednak musieli spędzić je w swoim ścisłym gronie, gdyż nad wyspę nadciąga burza śnieżna, która odcina ją od świata.
Styl, w jakim napisana jest ta powieść, nie należy do wyszukanych, a czytając zdania typu: "otarł samotną łzę" lub "a potem powoli i zmysłowo zaczęli się kochać" człowiek nabiera przekonania, że ta książka nie może być wysokich lotów*. Mimo to, czytało się ją nieoczekiwanie dobrze. Nie jest to radosna i pogodna opowieść o świętach, wręcz przeciwnie. Akcja biegnie bardzo wartko, a dramatyczny punkt kulminacyjny sprawił, że nie zasnęłam, dopóki nie dotarłam do ostatniej kropki. W sumie całkiem wciągająca lektura, idealna na kilka godzin podróży do rodzinnego domu lub dla zmęczonego przygotowaniami mózgu :)
Jeśli chodzi o temat świąt podjęty w powieści, to wydaje się, że każdy z bohaterów za nimi nie przepada. W ogóle mnóstwo w tej powieści złych emocji i w zasadzie sympatyczna wydała mi się tylko jedna postać-bohater, który owszem, doświadczył złych chwil, ale zadaje sobie trud, by nie przelewać swoich frustracji na inne osoby i starać się być lepszym, a przede wszystkim szczerym. Jeśli jest jakiś głębszy sens w tej powieści, to jest nim właśnie przemiana, jaka dokonuje się w życiu każdego bohatera. Taki jest też przecież sens tego czasu- przesilenie zimowe to czas podsumowania tego, co było i zmiana, nowy porządek rzeczy . Miejmy nadzieję, że ta metamorfoza będzie dla bohaterów trwała.
* Najlepszy jednak był opis sceny miłosnej jednej z bohaterek, która miał podkreślić, że oto odnalazła Wielką Miłość i dzieją się rzeczy Ważne ( łóżko po ostatnim kochanku jeszcze nie ostygło), a "jej ciało zaczęło wolno i rytmicznie wirować", gdyż przypomniał mi się komentarz Roberta Górskiego "on miał orgazm, a ona wstrząs mózgu", kto przeczyta, będzie wiedział do czego piję :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz