Niespodziewany gość, dla którego zwyczajowo pozostawia się wolne miejsce i nakrycie przy stole, niekiedy może przyjść do nas w nieco innej postaci. Wiadomo - Boże Narodzenie to czas cudów i magii. Jeśli jakaś bezwłosa postać o bosych nogach przycupnie na parapecie Waszego okna w wigilijną noc, to prawdopodobnie będzie to anioł chcący podyskutować z Wami mimo późnej pory o ludziach, życiu i dziele stworzenia... Poczęstujcie go może pierniczkiem czy innym makowcem, ale uwaga - jeśli macie więcej niż "naście" lat, jest bardzo prawdopodobne, iż jego mądrości wydadzą Wam się nieco nudnawe...
Akcja książki rozgrywa się w Norwegii, a główną bohaterką jest mała dziewczynka Cecylia Skotbu, która podczas swojej choroby prowadzi z filozoficzne rozmowy z aniołem Arielem. Niestety nie zdobyła ona mojej sympatii - dziewuszysko z niej bowiem rozpieszczone, zafochane na cały świat i dość egocentryczne; choć może jej ciężka choroba po części usprawiedliwia te zachowania. Piękna natomiast jest miłość dziewczynki do młodszego brata Lassiego.
Na całą recenzję zapraszam serdecznie do mnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz