poniedziałek, 10 stycznia 2011

Tajemnica gwiazdkowego puddingu

Tytuł: Tajemnica gwiazdkowego puddingu
Autor: Agatha Christie
Tytuł oryginalny: The Adventure of the Christmas PuddingJęzyk oryginału: angielski
Tłumacz: Krystyna Bockenheim
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2004
Ilość stron: 260
Kiedy myślę o książkach Agathy Christie kojarzących się z Gwiazdką, na myśl przychodzi mi przede wszystkim Boże Narodzenie Herkulesa Poirot (znane też jako Morderstwo w Boże Narodzenie). A niesłusznie, ponieważ najbardziej świątecznym jej dziełem, utworem w którym czuje się atmosferę porządnych staroświeckich angielskich świąt, jest opowiadanie Tajemnica gwiazdkowego puddingu. Ten krótki (niecałe 60 stron) tekst użyczył swojej nazwy całemu zbiorkowi opowiadań Christie. Sześć opowiadań, jedno z panną Marple, pięć z Poirotem tworzą razem jeden z lepszych (jeżeli nie najlepszy) zbiorów Agathy Christie. Jeśli ktoś ma ochotę poznać Herkulesa Poirot, a obawia się tracić czas na powieść, Tajemnica gwiazdkowego puddingu będzie doskonałym wyborem.
Lubię opowiadania. W przeciwieństwie do wielu osób, których opinie czytuję w Internecie, nie mam zamiaru pisać, że "co prawda nie lubię opowiadań, ale...". Przeciwnie — w wielu wypadkach wolę opowiadania niż powieści. Ogromnie cenię u pisarzy zwięzłość, precyzję i umiejętność zmieszczenia się z fabułą w tej krótkiej formie. I takie właśnie są te teksty. Z czytanych ostatnio Sekretnych zapisków Agaty Christie wyczytałam, ze z czasem autorka coraz mniej pisała krótkich tekstów, skupiając się na powieściach (często opartych na tym samym pomyśle, co wcześniejsze opowiadania). Wielka szkoda, bo teksty takie jak w Tajemnicy gwiazdkowego puddingu są lepsze od wielu jej powieści.
W większości opowiadań spotkamy Herkulesa Poirot. Czy jest ktoś, kto nigdy o tym detektywie nie słyszał? Pewnie tak, ale mam nadzieję, że nie jest takich osób zbyt wiele. Mały Belg o nienagannym wyglądzie, głowie w kształcie jajka i niesamowicie zadbanych wąsach wielu czytelników denerwuje swoim zadufaniem i, co tu dużo mówić, bucowatością. Mnie ostatnio wnerwia jakoś mniej niż kiedyś. Może to dlatego, że kiedy czytam kryminał po raz piąty powoli zaczynam być równie mądra co Poirot? Widać i moje "małe szare komórki" stają się coraz mądrzejsze.
Wracając jednak do Tajemnicy gwiazdkowego puddingu. Opowiadania naprawdę bardzo mi się podobały. W porównaniu z Dwunastoma pracami Herkulesa, które czytałam trochę wcześniej są wręcz genialne. Oczywiście, mamy tu do czynienia z porządnym staroświeckim kryminałem, w którym detektyw przepytuje podejrzanych, ogląda miejsce zbrodni, a przede wszystkim siedzi i myśli. Nie uświadczymy tu wstawek sensacyjnych, pościgów, strzelanin czy mrocznych skandynawskich detektywów. Wszystko jest eleganckie i bardzo angielskie, na czele z nienagannym lokajem Poirota — Georgem (George to chyba mój ulubiony bohater cyklu o Poirocie) i sekretarką — panną Lemon.
Jeśli tylko nie odstrasza Was ta spokojna angielskość, sięgnijcie po opowiadania, w których Poirot zmierzy się ze złodziejem rubinu radży (Tajemnica gwiazdkowego puddingu), mordercą antypatycznego bogacza (Popychadło), śmiałym mordercą, który popełnił niemal zbrodnię doskonałą (Zagadka hiszpańskiej skrzyni), a także dwoma dziwnymi przypadkami: najprawdopodobniej wypadkiem (Dwadzieścia cztery kosy) i samobójstwem (Sen). Na koniec zaś panna Marple odkryje przed Wami tajniki kolejnej paskudnej zbrodni (Szaleństwo Greenshawa).
W króciutkiej przedmowie autorka pisze, że Zagadka hiszpańskiej skrzyni to ulubiona sprawa Poirota, natomiast panna Marple jest niezwykle zadowolona ze swojej przenikliwości w sprawie Szaleństwa Greenshawa. Sama Agatha Christie największą sympatią darzyła opowiadanie tytułowe:
Moją słabostką jest "Tajemnica gwiazdkowego puddingu", ponieważ przywołuje na pamięć bardzo przyjemne święta mojej młodości...
To naprawdę sympatyczne opowiadania. Sięgnijcie po nie jeśli będziecie mieli okazję.
Moja ocena: 7,5/10
PS. Recenzję opublikowałam również na swoim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz