środa, 23 grudnia 2020

Co czytać dzieciom

 Alexander Steffensmeier, Krowa Matylda i śnieg


W poprzednim, tym piątkowym tekście dotyczącym książki o krowie Matyldzie wspominałam, że pomaga ona listonoszowi w roznoszeniu świątecznych przesyłek. W tej części - wydanej w formacie A4, dużymi ilustracjami - mamy szansę nieco bardziej przyjrzeć się tej współpracy.

A gdy już dobiega ona - 24 grudnia - do końca, a w koszu na plecach Matyldy znajdują się jedynie prezenty dla niej i jej rodziny, krowa żegna się z listonoszem i wyrusza w drogę do domu. Tyle tylko, że drogę przysypał śnieg i zalezienie domu wcale nie jest łatwe... Na szczęście wszystko dobrze się kończy. Choć prezenty, które przygotował listonosz niekoniecznie trafiły do tych osób, o których myślał ofiarodawca ;-)

Pisałam to wielokrotnie, ale napisze raz jeszcze - uwielbiam ciepło i humor płynący z opowieści o krowie Matyldzie:-)

Sven Nordqvist, Goście na Boże Narodzenie


Findus nie może się doczekać świąt. Pettson też, ale podchodzi do nich bardziej racjonalnie - ma w głowie ułożony plan tego, co trzeba zrobić, aby zapewnić sobie i kotu spokojne dni świąteczne. Wiadomo jednak jak jest: plany sobie, a życie sobie. Podczas wyprawy po choinkę starszy pan nabawia się kontuzji - ma problemy z chodzeniem i nie jest w stanie ani zadbać o drzewko, ani o zakupy świąteczne. Widmo głodu i braku atmosfery świątecznej zagląda w oczy przyjaciołom. Pojawia się jednak ktoś, czyja obecność ma szanse stać się ratunkiem dla Pettsona i Fundusa.

Sven Nordqvist dba o spójność opowieści, ciekawych, charakterystycznych bohaterów i ciepło wychodzące z każdego kąta domu Pettsona i Findusa. Jego postaci są takie, że aż chce się odwiedzić ich chatkę, przynosząc kolejny łańcuch na choinkę, chrupiące pierniczki, a może i jakieś pierogi. Idziemy?

Petr Horacek, Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka


O gąsce Zuzi pisałam już w 2011 roku. Dobra wiadomość jest taka, że książka doczekała wznowienia. Dwujęzyczna historia gąski, która ze zdumieniem stwierdza, że przygotowana na Święta choinka nie ma na szczycie gwiazdki, jest książką dla młodszych dzieci o bardzo charakterystycznej grafice.

Zuzia upiera się, aby zdobyć gwiazdkę. Odchodzi od swojego stada i przyjaciół, wspina się na palce, zeskakuje, podskakuje, aż wreszcie postanawia po prostu iść tak długo, aż dojdzie do gwiazdki. Robi się jednak coraz śnieżniej, coraz ciemniej, a Zuzię zaczyna dopadać smutek i poczucie osamotnienia. Jednak przyjaciele nie pozwalają się zagubić upartej gąsce i Zuzia z ulgą i prawdziwą przyjemnością wraca do tych, wśród których czuje się najlepiej.

Książka Petra Horacka może stać się punktem wyjściowym do wielu rozmów i to nie tylko tych o świętach. Znaczenie przyjaźni, bliskości vs samotności, wsparcia bliskich to między innymi te tematy, które wywieść można z opowieści o Zuzi. Pewnie Wy i Wasze dzieci zajdziecie tez kolejne :-)

Sven Nordqvist, Niezwykły Święty Mikołaj


I ponownie Pettson i Fidus w świątecznej odsłonie. Tym razem jednak dla nieco starszych, niż poprzednio dzieci, bo książka składa się z siedemnastu bogatych w treść rozdziałów. A co w nich?

Starszy pan i jego kot szykują się do świąt. Findus czeka na odwiedziny Świętego Mikołaja, więc Pettson próbuje takiego zbudować, by nie zawieść nadziei kota. Kot, szuka zajęcia i nudzi się, gdy człowiek jest zajęty. Dochodzi nawet pomiędzy nimi do sprzeczki:
- Nie wiem co mam robić - powiedział Findus. - Nudzi mi się!
- To sam wymyśl cos wesołego!- odpowiedział Pettson. - Chcę zajmować się swoimi sprawami, a nie bawić się z tobą przez cały dzień, bo wtedy to ja się nudzę. Staruszkowie lubią jedne zajęcia, koty lubią inne. Co robią inne koty? Leniuchują na kanapie w kuchni... łapią myszy... siedzą na parapecie i patrzą przez okno...
- Tak, świetne zajęcia - odpowiedział Findus rozdrażniony - lecz ja nie zamierzam tego robić. A myszy to sam sobie możesz łapać! Idę stąd, otwórz drzwi!
W opowieści są szczury, listonosz z jednodzienym stażem pracy i kiełbaskami, domokrążca, maszyna do podkładania i zwyczaj jeżdżenia na kapeluszu. Jest mądrze, serdecznie, życzliwie i aż chce się odwiedzić Findusa i jego staruszka.  

Czytajcie:-)

Richard Scarry, Kiedy przychodzi Święty Mikołaj?


Pan Niezdarek bardzo lubił nieść pomoc. Niestety, nazwisko w pełni odpowiadało jego mocom sprawczym - czegokolwiek się podjął robił to tak energicznie, z takim impetem, że zamiast pomocy okazywało się być kłopotem. Zniechęcony pan Niezdarek postanawia wyruszyć do miejsca, gdzie - jak sądzi - jego pomoc zostanie doceniona i mile przyjęta. Wyrusza do domu Świętego Misiokołaja.

Barwna, prosta opowieść powiedzie dzieci, zaintryguje szczegółami graficznymi, utrwali w ich myśleniu opowieść o kimś, kto nie jest mamą ani tatą, a kto raz do roku składa wymarzone prezenty pod choinką.

Emilia Kiereś, O kolędach gawęda


Emilia Kiereś miała doskonały pomysł na snucie opowieść o o Bożym Narodzeniu przez pryzmat kolęd i pastorałek. Jak pisze - kultura polska szacuje, że znamy ich około 500 - a przecież w kościołach czy rodzinach śpiewamy, o ile w ogóle, zaledwie kilka.

O kolędach gawęda ułożona jest tak, że autorka prezentuje kolędę: słowa i zapis nutowy, a na kolejnych stronach omawia jej pochodzenie, treść i znaczenie tekstu, który tak naprawdę jest nam znany bardzo pobieżnie. Co ważne - tam, gdzie spotkać można w tekście słowa anachroniczne, poczynione zostały wyjaśnienia. 

Czyta się to jak najpiękniejsze baśnie, chłonie każde odniesienie do obyczajów, tradycji, wraca do tekstu kolęd czy pastorałek, by sprawdzić o których ich fragmencie autorka właśnie pisze. Gdy dodamy do tego bardzo charakterystyczne, nawiązujące do nurtu ludowego ilustracje Marianny Oklejak, to robi się jakoś tak, że trudno książkę odłożyć, a w miarę jej czytania w głowie pojawiają się kolejne melodie. I już nie można doczekać się Bożego Narodzenia, by móc śpiewać:-)


Alexander Steffensmeier, Matyldo, niedługo Święta!


A to propozycja dla najmłodszych czytelników,  niewielka i kartonowa z uroczą krową Matyldą w roli głównej. Jak wiecie, jestem fanką tej żywiołowej krowy i z radością każdorazowo prezentuję ją na blogu.

W kilkustronicowej książce Alexander Steffensmeier zawarł wszystko to, co może być w Świętach Bożego Narodzenia istotne dla dzieci. Po pierwsze trzeba na nie czekać i tak trudno jest odliczać dni - remedium na to może być kalendarz adwentowy jaki Matylda dostała od gospodyni. Po drugie - Święta oznaczają mnóstwo pracy dla listonosza (i jak wiemy z naszej rzeczywistości, dla kurierów), więc Matylda mu pomaga. Po trzecie - Święta to śnieg i warto wygospodarować czas na zjeżdżanie z górek. I śnieg to też odśnieżanie (mało przyjemne, ale konieczne) oraz lepienie bałwanów (i to już jest bardzo przyjemne). A Boże Narodzenie to też pierniczki i wspólna uczta przy świecach.

Zachwyca mnie w książkach o Matyldzie i opowieść o szczęśliwej krowie, i to co dostrzec można na ilustracjach. Pozwólcie i Wy się zachwycić:-)

wtorek, 22 grudnia 2020

Anielski puch - Marika Krajewska

Recenzja gościnna - autorka Ania - Polecanka.



Anielski puch autorstwa Mariki Krajniewskiej to historia trzech pokoleń kobiet-Zofii, Anny i Natalii. Kobiety oprócz pokrewieństwa łączy niefart w związkach. Jednak wszystkie co roku przed Świętami proszą o jedno… Ku ich zaskoczeniu jednego roku w życiu Anny pojawia się czarujący chirurg Wiktor. Zofia spotyka mężczyznę ze swojej przeszłości. Ten jednak z początku nie chce zdradzić swojej tajemnicy. Natomiast najmłodsza z rodziny- Natalia uparcie dąży by powtórzyć błędy babki i matki. Kim okaże się mężczyzna, który pojawił się w życiu Zofii? Czy Wiktora i Annę połączy głębsze uczucie? Jak potoczą się losy Natalii?
Czytałam sporo negatywnych komentarzy o Anielskim puchu dlatego miałam lekkie obawy czy spodoba mi się ta książka. Te na szczęście okazały się bezpodstawne. Owszem były w niej elementy, które moim zdaniem wymagałyby dopracowania. Nie obraziłabym się także gdyby rozwinięto niektóre ciekawe wątki. Jednak sama książka zaciekawiła mnie. Chciałam poznać tajemnicę jaka kryła rodzina złożona z samych kobiet. W końcu musiał być powód takiego stanu rzeczy. Zaciekawił mnie również zwyczaj jaki kultywowały kobiety. Nie zdradzę go, ale muszę przyznać, że był pomysłowy. Same bohaterki są dość ciekawymi osobami. Każda z nich miała sporo do powiedzenia i nie dało się wręcz ich nie polubić.
Anielski puch nie jest lekturą mocno wymagającą, ale dzięki temu czyta się ja lekko i przyjemnie. Może nie zadowoli wszystkich, ale jak dla mnie jest idealną książką na ten przedświąteczny czas. Znalazłam w niej świąteczno- zimowy klimat. Dzięki niej mogłam odprężyć się i spędzić kilka miłych chwil przy lekturze pełnej ciepła.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Magdalena Witkiewicz, Listy pełne marzeń

Należę do bogatego grona osób obserwujących profil Magdaleny Witkiewicz na Facebooku i czytam o jej życiu, kotach, rodzinnych perypetiach, dedlajnach. A potem trafia przed moje oczy jej książka i w głowie rodzi mi się pytanie - "jak?". W jaki sposób między pieczeniem chleba, odchowywaniem kocich osesków, dzierganiem chust i kupowaniem lodówki można wymyślić i spisać taką opowieść?

Główną postacią powieści jest Maryla, kobieta zdecydowanie należąca do grona seniorów. I choć w pewnych kwestiach bywa miła, w innych apodyktyczna, to robi też coś co pewnego dnia sprawia, że do jej domu listonosz przynosi list, nietypowy. Z prokuratury.

A potem wędrujemy w przeszłość, poznajemy Marylę znacznie młodszą i obserwując jej losy dowiadujemy się co sprawiło, że jest jaka jest, a do jej domu trafia całe mnóstwo listów z marzeniami. I dlaczego znaczna większość mieszkańców staje murem za nią wówczas, gdy ktoś próbuje wmówić organom ścigania, że starsza pani popełnia przestępstwa.

Jestem z tych czytelników, którzy niegdyś sceptycznie podchodzili do prozy Magdaleny Witkiewicz, a teraz znajdują w nich dobre myśli, ciepło i takie dziwne uczucie w sercu i myślach, które sprawia, że świat staje się piękniejszy.

Jeśli chcecie by i Wasz się taki stał - czytajcie. A jeśli przy okazji chcecie uczynić świat dzieci lepszym - zajrzyjcie na stronę Fundacji Świętego Mikołaja, która jest patronem książki. Autorka zaprasza:

Może chcesz wraz ze mną pobawić się w świętego Mikołaja? Przeznaczyć kilka złotych na to, by ktoś był szczęśliwszy? Dobro powraca ze zdwojoną siłą! Dla Ciebie to kilka złotych. Rezygnacja z jednej kawy w miesiącu, drożdżówki, czy ciastka! A dla kogoś to może być wszystko. Spełnienie marzeń i lepszy start w dorosłość.

Zachęcam i do wsparcia Fundacji /moja Siostra, Iza, jest w niej fundraiserką :-)/, i do lektury książki. Tej i pozostałych napisanych przez Magdalenę Witkiewicz.

niedziela, 20 grudnia 2020

Świąteczne tajemnice. Najlepsze świąteczne opowieści kryminalne

 Dzień dobry - dziś mamy recenzję kolejnego gościa, którego znacie również z poprzednich lat. Tym gościem jest Maria, znana również w sieci jako Chiara 76 i właścicielka bloga pod takim właśnie tytułem.



Wybór i opracowanie Otto Penzler.

Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2020). Ebook. 

Przełożyli Tomasz Bieroń, Janusz Ochab. 
Tytuł oryginalny The Big Book of Christmas Mysterie.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Za tydzień Wigilia a co za tym idzie, Święta już bardzo blisko. Być może szukacie jakiegoś ciekawego książkowego pomysłu na prezent dla miłośnika kryminałów? Jeśli wciąż jesteście na etapie poszukiwań, polecam Waszej uwadze ten zbiór opowiadań jako, że sama uważam czas spędzony na lekturze jego za udany.

Książka podzielona jest na kilka części : Tradycyjne opowiadania świąteczne, Zabawne opowiadania świąteczne, Świąteczne opowiadania o Sherlocku Holmesie, Sensacyjne opowiadania świąteczne i Niesamowite opowiadania świąteczne. 

Już samo to decyduje o tym, że każdy znajdzie w tym zbiorze coś dla siebie. Mnie osobiście najbardziej podobały się opowiadania ze zbioru Tradycyjne opowiadania świąteczne , Zabawne opowiadania świąteczne i Niesamowite opowiadania świąteczne. Ten pierwszy zbiór za takie klasyczne opowieści kryminalne , często z akcją dziejącą się w jakiejś wiejskiej posiadłości za tło mające organizację typowych Świąt Bożego Narodzenia , ten ostatni za niesamowity klimat i nastrój z duchami nawiedzającymi posiadłości i niepokojącymi ludzi. 

Cały ten zbiór mogę określić jako bardzo udany zbiór opowieści, może z wyjątkiem jednego, tego, w którym opowieść dotyczy postaci Lewisa Carolla. Nosi ono tytuł „Bożonarodzeniowy klient” i zazgrzytało mi to opowiadanie w tym zbiorze, nie pasuje mi ono (przypominam, że to moje osobiste odczucia). 
Niemniej jednak pozostałe opowiadania stanowiły dla mnie atrakcję i dobrze spędziłam czas podczas ich lektury. 
Podobało mi się, że nie są nadmiernie brutalne, nie epatują niepotrzebnym okrucieństwem. Intrygi są tu dość klasyczne i być może czasem nawet dość przewidywalne ale są to naprawdę dobrze dobrane opowiadania, tworzące idealny zestaw dla miłośników zarówno opowieści kryminalnych jak i Świąt Bożego Narodzenia. Wielokrotnie daje się odczuć tak zwanego Ducha Świąt, kiedy zwycięża dobro, źli ludzie nawracają, biedni otrzymują pomoc i wiele patowych wydawałoby się sytuacji kończy się dobrze. To mi się podobało. Lubię kiedy akcja książki pasuje do założeń „projektu” a takim jest zbiór opowieści kryminalnych z Bożym Narodzeniem w tle.

Opowiadania, które zapamiętam na dłużej to „Włamywacz i dziwadło” Donalda E. Westlake, „Święty Mikołaj na opak” Mereditha Nicholsona, „Kryminalna opowieść wigilijna” Norvella Page’a i „Boże Narodzenie w obozie” Edmunda Coxa, tu dodatkowo za egzotyczne tło opowieści, której akcja rozgrywa się w Indiach.

Polecam Waszej uwadze zbiór tych opowiadań. Jest naprawdę obszerny, będzie co czytać i jak już wspomniałam, każdy znajdzie w nim coś dla siebie. To bardzo dobry pomysł na lekturę w nieco może wolniejszy od codziennej gonitwy świąteczny czas, gdy można usiąść przy choince rozświetlonej lampkami , obok siebie postawić kubek z czymś dobrym do picia i oddać się lekturze.

Moja ocena to 6 / 6. 

sobota, 19 grudnia 2020

Zakochany święty Mikołaj. Opowiadania

 Recenzja Polecanki, tym razem chyba lektura nie do końca spełnia oczekiwania miłej świątecznej "otulajki".



Zakochany Święty Mikołaj to tegoroczna antologia, którą łączy jedno- Święty Mikołaj. Osoby, które się w niego wcielają mają różny wiek i status materialny. Powody ku temu by się w niego przeistoczyć są różne… wyrzuty sumienia, pieniądze, bezinteresowna chęć niesienia pomocy, obietnica.
Poprzednie antologie świąteczne tego wydawnictwa czytało mi się przyjemnie. Niestety w tej podobało mi się tylko trzy opowiadania. Pozostałe były jak dla mnie mierne. Nie poczułam ,,magii Świąt’’. Ten rok był ciężki, myślałam, że dzięki książkom oderwę się od rzeczywistości a tymczasem dostałam kilka opowiadań gdzie praktycznie w każdym z nich było dużo smutku. Dla mnie to było za dużo. Nie żądałam by ociekały ,,słodyczą’’, ale w tej książce było za dużo tragedii. Dodatkowo niektóre z opowiadań miały za bardzo rozwlekłe sceny, podczas gdy w innym miejscu były mocno okrojone a przez to wszystko było sztucznie popędzane. Wtedy zaczynało coś mi zgrzytać. Sami bohaterowie w większości nie poruszyli mnie. Ba ! Byli też tacy, którzy niezmiernie irytowali. Przez to niektóre opowiadania czytałam na siłę, nie chcąc zostawiać niedokończonej historii.

Zdecydowanie Zakochanego Świętego Mikołaja mogę uznać za najsłabszą tegoroczną książkę świąteczną, którą udało mi się przeczytać. Nie znalazłam w niej tego ,,czegoś’’. Nie zachwyciła mnie ani nie wzruszyła, nie śmiałam się przy niej. Nie mogę powiedzieć, że dobrze się przy niej bawiłam, ale gusta są różne dlatego nie będę jej nikomu odradzać. Być może znajdzie się ktoś, kto będzie miał inne zdanie niż ja. Jednak żeby być uczciwą nie mogę jej także polecić.

piątek, 18 grudnia 2020

Jagna Kaczanowska, I przemówiły ludzkim głosem

 


Jagna Kaczanowska napisała książkę z rewelacyjnym przesłaniem. Mam nadzieję, że dotrze ona nie tylko do tych już przekonanych, ale i do tych, którym trzeba unaocznić nieco inny, niż wyznawany przez nich dotychczas, światopogląd.

Zbliża się Boże Narodzenie. W rodzinach pełnych, niepełnych (z różnych przyczyn), szczęśliwych i znacznie mniej, w domach eleganckich i tych nieco zabałaganionych pojawiają się zwierzęta. I to wcale nie te, które widać na okładce książki. A jakie? Ptaki, dziki, karp, który wylądować miał na wigilijnym stole, osioł z przykościelnej stajenki, ptasznik i jeszcze kilka innych. Drogi ich wszystkich (no, może z pominięciem dzików), a właściwie ludzi, z którymi się spotkały, krzyżują się albo w klinice weterynaryjnej Puszek Okruszek albo w sklepie zoologicznym Gady i Ssaki. Nie jest jednak aż tak bardzo istotne gdzie, znacznie ważniejsze jest to jakie zmiany w życiu ludzi wprowadza obecność zwierząt. Ona bowiem ma kolosalne znaczenie dla wymowy książki.

Cieszę się, że natkałam się na I przemówiły ludzkim głosem w bibliotece. Nie zauważyłam, aby była jakoś szczególnie mocno promowana przez wydawnictwo, a szkoda wielka. Jej przesłanie jest zdecydowanie prozwierzęce, a Jagna Kaczanowska głosem swoich bohaterów nawołuje do tego, by w tak szczególnym dniu jakim jest narodzenie Jezusa, pomyśleć, ze nie narodził się On jedynie dla ludzi - skoro na świat przyszedł w stajence wśród zwierząt, to owe zwierzęta należy otoczyć naszą miłością i szacunkiem.

Czytajcie (lub słuchajcie) koniecznie!

środa, 16 grudnia 2020

Natasza Socha, Godzina zagubionych słów



Natasza Socha w Godzinie zagubionych słów pozwala nam zajrzeć w czyjeś życie. Tworzy obrazek zabieganej codzienności toczącej się wśród uliczek, kawiarni, miejsc tworzonych z pasją i przez ludzi, którzy kochają to co robią. Okazuje się jednak, że są sprawy, których nie należy odkładać - nawet jeśli wydaje się nam, że coś jest pilniejsze. Te sprawy to rozmowy z bliskimi, słowa na wypowiedzenie których czekamy, nie wiadomo z jakiego powodu, gesty, które cofamy w ostatniej chwili z obawy przed ośmieszeniem, czy racja jakiej nie przyznajmy z niemalże dziecięcego uporu.

Każdy z bohaterów powieści Nataszy Sochy traci kogoś bliskiego. I czy jest to matka, czy przyjaciel, z którym poróżniła Aleksa kobieta, mąż mający romans z kobietą nijaką, każde z nich dostaje szansę na rozmowę. Godzinę, podczas której mogą porozmawiać tak jak nigdy wcześniej im się nie zdarzało, szczerze i bez lęku.

Lubię pisanie Nataszy Sochy i choć nie wszystkie jej książki są mi bliskie, ta się taka stała. Najmocniejsze wrażenie zrobiła na mnie relacja Katarzyny i jej matki, to jak wiele obydwie zrozumiały i do jak głębokich emocji przyznały się podczas rozmowy.

Godzina zagubionych słów ma szanse stać się furtką do Waszych wspomnień o osobach, których dziś już z Wami nie ma. Co chcielibyście im powiedzieć? Co od nich usłyszeć? Zapiszcie to sobie, niech przyjmie to papier.

Polecam.

poniedziałek, 14 grudnia 2020

"Fantastyczne opowieśći wigilijne" wybór Piotr Gociek



Jak co roku w świątecznym okresie staram się sięgnąć po ksiązke o tej tematyce. Tym razem wpadła mi w ręce świetna antologia opowiadań fantastycznych. Mamy tu zagranicznych autorów takich jak Orson Scott Card, Joe Haldemann, Connie Willis a także polskich: Mirosława Sędzikowska, Marek Oramus, Krzysztof Kochański. Opowiadania są naprawdę dobre, choć lekturę dozowałam sobie, bo każde opowiadanie jest inne, utrzymane w innym klimacie. Mozemy znaleźć się w Warszawie, Ameryce, Palestynie z czasów narodzin Jezusa, czy też na zupełnie innej planecie. I wszędzie jest ciekawie i zajmująco.

Najbardziej przypadło mi do gustu pierwsze opowiadanie i ostatnie, a takę opowiadanie „Dziecko z Marsa”. W pierwszym opowiadaniu jesteśmy świadkami nagłej inwazji obcych w świątecznym czasie. Wszyscy nagle stają się dla siebie uprzejmi i mili, czy rzeczywiście jest to wpływ świąt, a może zostali zaatakowani przez jakieś pozaziemskie pasożyty? „Dziecko z Marsa” to historia samotnego mężczyzny, który postanawia adoptować chłopca. Co zrobić jednak z faktem, że chłopiec twierdzi, iż jest marsjaninem? Ostatnie opowiadanie dzieje się na obcej planecie rządząnej przez apodyktycznego cesarza. Marianna, ziemianka przypadkowo opowiada jej mieszkańcom o Świetach i o prawach człowieka. Czy uda jej się zaszczepić w mieszkańcach tej planety ziarno buntu?

Pozostale opowiadania także zostają w pamięci. No i oczywiście jest w nich ta niesamowita atmosfera Świąt. Tak, że polecam Wam wszystkim ten zbiór opowiadań.

Ksiązkę otrzymałam od wydawnictwa Zysk i s-ka.

Anna Rybkowska. Uśmiech zimy.


Anna Rybkowska zaistniała w mojej świadomości wraz ze swoją debiutancką powieścią Nell w 2009 roku. Niestety - nie uznałam spotkania za udane i to na długo. Zwabiona informacją, że powieść autorki dotyka tematyki zimy i Bożego Narodzenia zdecydowałam się na powrót do twórczości Rybkowskiej. Czy jest lepiej niż było?

Berenika Popielawska, bohaterka powieści Uśmiech zimy, ma dorosłe dzieci, jest po rozwodzie i mieszka z rodzicami, którzy wymagają stałej opieki. Pracuje dorywczo, w najróżniejszych miejscach, bo z nieokreślonych przyczyn nie może znaleźć stałego zatrudnienia. Pewnego dnia dostaje list z kancelarii prawnej, gdzie dowiaduje się o odziedziczonym w spadku domu wraz z rozległym terenem na Podlasiu, Warunkiem przyjęcia spadku jest to, że Berenika przemieszka w podarowanym domu przez rok. Mogłaby zrezygnować, ale dzieci - już dorosłe - namawiają ją argumentując utratą taaakich pieniędzy jakie może otrzymać po sprzedaży domu i ziemi za rok. Kobieta jedzie wraz z parterem i prawnikiem na Podlasie, zostaje tam i tu zaczyna się kalejdoskop zdarzeń nieprawdopodobnych, czy wręcz przerysowanych z kompletnym pominięciem jakiejkolwiek logiki. Zaczyna się od tego, że każdy z mężczyzn spotkanych przez Berenikę zaczyna czynić starania, by spędzić z nią czas intymnie. Co więcej - udaje się to nie tylko jednemu. Kobieta, żyjąca w domu rodziców raczej w cieniu, po zamieszkaniu na "swoim" czuje się swobodnie, a owa swoboda przejawia się głównie z litrach alkoholu towarzyszącego jej bardzo często. To, że autorka postanowiła w otoczeniu bohaterki osadzić ludzi mówiących łamaną polszczyzną, z wtrętami białoruskimi, że Berenikę odwiedza bardzo ją lubiący nastoletni syn jej partnera, a robi to najczęściej w ramach wagarowania i to, że mieszka i uczy się w Poznaniu zdaje się nie mieć znaczenia), że po kilku miesiącach mieszkania w nowym domu nadal nie odwiedziła strychu i tak naprawdę nie wie, co odziedziczyła, to zaledwie drobiazgi.

Uczciwie przeczytałam powieść Anny Rybkowskiej do końca. Przeczytałam mimo, że autorka nie dostarczała mi argumentów do tego, by to zrobić. 

piątek, 11 grudnia 2020

Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939-1945

 Kolejna ciekawa recenzja Ani - Polecanki. Zapraszam do lektury :)



Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939-1945 autorstwa Sylwia Winnik, wydana nakładem Wydawnictwo Znak to tegoroczna niecodzienna pozycja książkowa,, która dla mnie była niezwykłym zaskoczeniem. O czym jest ta książka? Otóż, w niniejszej książce autorka przedstawia kilka wspomnień i to nie byle jakich, ale tyczących się Świat Bożego Narodzenia. I tak mamy szanse poznać wspomnienie babci Autorki, przepiękną wigilijną historię dziejącą się w kamienicy na ulicy Kaliskiej 19 oraz wspomnienia świąteczne z Auschwitz, Pawiaka, dalekiej i zimnej Syberii. Oczywiście to nie wszystko co można znaleźć w tej książce. Oprócz historii możemy poznać przepisy, które przechodzą z pokolenia na pokolenie w domach bohaterów.

Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939-1945 to krótka książka, ale bogata w treść. I to jaką treść ! Każda z przedstawionych historii nie tylko wzrusza, czasami szokuje, ale sprawia, że mamy szansę zastanowić się nad swoją postawą i priorytetami. Może dzięki niej zmienimy coś w swoim życiu? Naprawdę ta książka wyzwala z nas wiele emocji. Osobiście płakałam co kilka linijek. I nie ma się czemu dziwić. Często narzekamy na to, że dostaliśmy za mało prezentów, było za mało dań na stole, ktoś nie mógł jechać w góry czy w inne miejsce… Tak. Powodów do narzekania mamy wiele, ale naprawdę są one ważne? Historie przedstawione w książce pokazują, że absolutnie nie. Żyjemy w wolnym kraju, mamy co włożyć do przysłowiowego garnka, mamy tak wiele wygód a przede wszystkim możemy te wyjątkowe dni spędzić z bliskimi i często, co smutne tego nie potrafimy tego docenić. Oczywiście ten rok jest wyjątkiem, mamy czas pandemii i z pewnością nie będzie dane nam zebrać się w takim gronie rodzinnym jak co roku, ale to kiedyś minie i ponownie będziemy mogli cieszyć się bliskością... Tymczasem nasi bohaterowie nie byli pewnie kolejnego dnia… a jednak starali się zachować tradycję, starali się doceniać każdy gest, celebrować każdą chwilę. Co więcej, ta książka stała się dla mnie powodem do wspomnień. A jakich? Przypomniało mi się jak kiedyś, kilka lat temu o świętach z 1941 roku wspominała moja babcia Helena. To były ostatnie Święta spędzone z rodzicami. Jej ojciec niecały miesiąc później został zabity przez Niemców a matka zmarła na tyfus. Niestety nie będę mogła już dopytać jej o szczegóły tych szczególnych dni, ale wniosek z tego co już usłyszałam był jeden. Było biednie, ale starano się cieszyć sobą nawzajem i tym co posiadali. Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939-1945 stała się również powodem do rozmów o tradycjach naszych dziadków i daniach jakie serwowano na stoły. Tu szczególnie mam na myśli pewną rozmowę z moją sąsiadką. Obie kilka dni temu wspominałyśmy co stawia się na naszych stołach i ze zdumieniem odkryłam, że niektóre dania nie były zbieżne.

W sumie zachowanie tradycji bożonarodzeniowych przez naszych przodków można by uznać na walkę z okupantem. Ostatecznie okupantowi zależało by nas zniszczyć. Historie przedstawione w książce pokazały, że nasza tradycja i chęć ich kultywowania była silna. Boże Narodzenie było ( i mam nadzieje nadal tak jest) wyjątkowym, rodzinnym czasem. Mogło być biednie, zimno, ale ludzie starali się o tych dniach pamiętać. One dawały nadzieję na lepsze jutro. Dawały siłę by się nie poddawać.
Koło tej książki nie powinno się przejść obojętnie. To książka pełna wspomnień, wzruszeń i refleksji. To książka świąteczna, która wymaga skupienia. Nie. To nie jest kolejna lekka historia z happy endem. Jednak jedno jest pewne. To książka w sam raz na okres przedświąteczny. Może dzięki niej docenimy dobre chwile spędzone z rodziną w spokoju i zdrowiu? Kto wie? Ja chcę w to wierzyć.

piątek, 4 grudnia 2020

Otwórz się na miłość - Natasza Sońska

Dziś zapraszam na kolejną recenzję Ani - chyba już wiem, kto będzie liderką w tym sezonie :)



Otwórz się na miłość to piąta część serii zakopiańskiej autorstwa Natalia Sońska Profil Autorski

 wydana nakładem Czwarta Strona.

Trzydziestoletnia Anna niby dobrze radzi sobie w życiu- ma ciekawa pracę, która ją zadowala i własne mieszkanie. Pozory jednak mylą. Kobieta izoluje się od świata zewnętrznego i unika innych ludzi. Prawie, bo są dwa wyjątki. Pierwszym jest nadopiekuńcza matka, która nie widzi nic dziwnego w tym, że stara się kontrolować dorosłą córkę. Drugim wyjątkiem jest przyjaciółka Anny- Ula, która stara się wyciągnąć dziewczynę z jej skorupy. Nie jest to proste. Dziewczyna wychowana przez matkę pod kloszem nie jest szczególnie do tego chętna. Wszystko zaczyna się zmieniać kiedy pewnego razu poznaje Aleksandra. Dzięki mężczyźnie Anna zacznie wychodzić ze swojego kokonu i dostrzeże, że świat nie jest taki zły jakby się wydawał. Czy Ania wyjdzie ze swojego kokonu? Czy dziewczynę połączy coś więcej z Aleksem? Czy mama Ani zrozumie, że tak naprawdę robi córce krzywdę?
Nie jest to książka typowo świąteczna. Raczej bym ją nazwała zimowo-świąteczną, ale i tak nie mogłam się od niej oderwać. Dzięki niej mamy szansę nie tylko przechadzać się uliczkami Krakowa ( mam do niego ogromny sentyment), ale po raz kolejny raz przenieść się do zaśnieżonego Zakopanego by po raz kolejny zobaczyć się ze znanymi i lubianymi bohaterami, których spotkaliśmy w poprzednich częściach np. panią Anielę. Tak jak zwykle ma dla nas wiele cennych rad, które pozwolą nam na swoje życie spojrzeć z innej perspektywy. Oprócz tego jak zwykle możemy wybrać się z bohaterami na spacer po Zakopanem i pozachwycać się cudami przyrody. Zważywszy na sytuację jaką mamy na świecie to kolejny sposób by oderwać się od szarej rzeczywistości.

Niemal od razu polubiłam główną bohaterkę. Potrafiłam się z nią identyfikować i trzymałam za nią kciuki by wyszła ze swojego ,,więzienia’’ i w końcu była naprawdę szczęśliwa. Wiem dobrze, że dla osób wycofanych ,,wyjście’’ do ludzi jest ciężkie dlatego z zainteresowaniem obserwowałam zmagania Ani z samą sobą w sytuacjach, w których była do tego zmuszona. Czasami ( niestety) reagowałam podobnie.
Sama książka to nie tylko urocza okładka, ale ciekawe wnętrze. Ta historia wciągnęła mnie już od pierwszej strony. Chociaż Otwórz się na miłość jest napisana lekkim piórem zawiera w sobie wiele życiowej mądrości i rad jak zmienić swoje życie na lepsze. Książka uczy, że nie warto zamykać się w przysłowiowych czterech ścianach, bo czas pędzi nieubłaganie i być może kiedyś, w przyszłości będziemy żałowali zmarnowanych chwil, które moglibyśmy przeznaczyć na zbieranie dobrych wspomnień.
Jeszcze raz na koniec zaznaczę, że autorka zaskoczyła mnie po raz kolejny. Otwórz się na miłość okazała się lekką i przyjemną lekturą, która potrafi nastroić czytelnika w świąteczny nastrój. Pomimo tego zawiera wiele ważnych oraz aktualnych zagadnień i mimochodem odpowiada na pytania tyczące się życia. Oczywiście serdecznie polecam tę książkę wszystkim, nie tylko osobom podobnych z charakteru do głównej bohaterki.