„Człowiek tak sobie żyje z dnia na dzień, martwi się większymi
problemami, wyolbrzymia mniejsze i nigdy się nie spodziewa, że może
nadejść prawdziwe nieszczęście*. *
Każdy z nas marzy o idealnym życiu, pracy, rodzinie, by nie było
problemów. Nie wszyscy jednak potrafią docenić, to co mają i zauważyć,
że chociaż nie jest, jak w wyobraźni, to może być równie wspaniale,
nawet z niedoskonałościami. Wielu nie chce przyznać przed sobą, że wina
nie leży tylko po jednej stronie, a po obu i jeśli się nie stara, nie
pielęgnuje wszystko wali się jak domek z kart…
Mogłoby się wydawać, że Marta jest szczęśliwą kobietą. Ma dobrze płatną
pracę, męża, dwójkę dzieci – starszego Łukasza i młodszą Julkę –
wynajmują mieszkanie i zbierają na własny dom. Niestety pod płaszczem
pozorów kryje się gorzka prawda. Kobieta jest nieszczęśliwa w
małżeństwie, zmęczona obojętnością męża, brakiem rozmów z nim, tym, że
się od siebie oddalili. Wiecznie złym nastawieniem teściowej wobec niej,
wytykaniem, że wszystko robi źle i jawną niechęcią. Powoli z dnia na
dzień w Marcie rodzi się bunt przeciwko takiemu życiu i postanawia coś w
końcu zrobić, w dzień przed wigilią wypowiada życzenie… Tymczasem Kaja,
młoda dziewczyna, żyjąca z dnia na dzień, nie przejmująca się
problemami, popada w coraz większe długi. Każdy związek jest dla niej
szansą na przypływ gotówki, a nie nową miłość. Zbliżające się święta mą
być dla niej najpiękniejsze, ale okazują się przełomowe… Obie kobiety
otrzymują podarunek od losu, tylko czy wykorzystają daną im szansę?
Są książki, na które czekam z utęsknieniem i w momencie gdy do mnie
dotrą łapie je zachłannie i po odprawieniu swoich rytuałów czytam,
czytam i czytam. Są też autorzy, do których mam tak wielkie zaufanie, że
każdy kolejny tytuł biorę w ciemno, nie czekam na opinie, nie muszę też
czytać blurbu, po prostu wiem, że się nie zawiodę. Jedną z takich
autorek jest właśnie Krystyna Mirek, po raz kolejny utwierdziła mnie
bowiem w przekonaniu, że wszystko co wyjdzie spod jej „pióra” jest…
rewelacyjne.
„Ciągłe starania to tak naprawdę tajemnica udanych małżeństw”. **
W twórczości tej polskiej powieściopisarki cenię jej umiejętność
obserwacji świata i ludzi. Bardzo skutecznie ukazuje, że nic nie jest
tylko czarne czy białe, istnieją różne kolory i czasem potrzeba silnej
woli by docenić to, co się posiada i zauważyć, że nawet gdy nie jest
idealnie może być wspaniale. Na przykładzie bohaterek pokazuje iż życie
nie jest łatwe, czasem daje niezłego kopa i wymaga wzmożonego wysiłku,
podjęcia walki i nieodkładania problemów na jutro, bo tylko rosną i
robią się coraz większe. Porusza również temat związku, jeśli się o
niego nie dba, nie rozmawia z partnerem, nie stara się by spędzać ze
sobą czas coś się psuje. To, co było miłością może okazać się ulotnym
wspomnieniem zakrytym ciszą i gromadzonymi pretensjami. Kolejnym atutem
Mirek jest to, że nie ocenia, a jedynie opisuje i pozostawia pole do
rozmyślania, co jeszcze jest istotne to iż jej książki są bardzo realne i
życiowe. Niczego nie ma za dużo, ani za mało, wszystko jest w idealnych
proporcjach i rzeczywiste, ale dodaje przy tym trochę kolorów, nadziei i
wiary.
.
W niebywale lekkiej formie, trafiającej jednak do odbiorcy, przelewa na
papier uczucia i to co zaobserwuje. Nie pisze o niczym nowym, tylko o
tym, co może spotkać każdego człowieka, ale robi tak dobrze i
interesująco iż nawet przez chwilę nie czuje się znużenia i
schematyczności – bardzo uciążliwej w wielu powieściach. Historia jest
przemyślana i dopracowana, całość układa się w spójną i logiczną
opowieść. Akcja nie pędzi, ale na nudę w trakcie czytania narzekać się
nie będzie, bo dzieje się i to dużo.
O postaciach, szczególnie Marcie i Kai, mogłabym się rozpisać, ale
obawiam się, że przy tym zdradziłabym poniekąd zbyt dużo z fabuły.
Ogólnie mogę jednak napisać, że są to kobiety całkowicie odmienne, ale
obie w tym samym momencie zaczynają zmieniać swoje życie, co prawda z
różnym skutkiem, potknięciami i niepewnością co dalej, ale zawsze do
przodu. W trakcie śledzenia fabuły nie dało się nie zaobserwować zmian
jakie w nich zaszły i jak to wpłynęło na nie same, rodzinie i otoczenie.
Bohaterowie są pełnokrwiści, wyraziści i tacy prawdziwi. Każdy z nich
miał do odegrania swoją rolę i całość wydarzeń ich postępowań i zachowań
idealnie się łączyła.
Za co uwielbiam książki Krystyny Mirek? Za to, że za każdym razem
sprawia iż zatracam się w nich bez opamiętania, za jej spostrzegawczość,
zmysł obserwacji, umiejętność przekazywania emocji i prawd życiowych
krótkimi prostymi zdaniami. Jeszcze za pisanie o czymś realnym, bez
ubarwiania, ale dając przy tym mały promyk nadziei. Za niepowtarzalny
klimat w każdej powieści. I za więzi łączące bohaterów oraz wplatanie
zabawnych sytuacji gdy atmosfera robiła się zbyt ciężka i za to, że
potrafi mimowolnie wywołać uśmiech na mojej twarzy, gdy się zupełnie
tego nie spodziewam i wyciska łzy… Wszystko to i zapewne jeszcze parę
innych rzeczy znajduje się w „Podarunku”, powieści utrzymanej w duchu
świąt, ale nie przesłodzonej. Da się wyczuć magie świąt, ciepło z niej
płynące, ale to losy bohaterów najbardziej intrygują i po prostu nie
można przejść obok nich obojętnie tylko się im kibicuje i trzyma kciuki
za to by się ułożyło. Książka niesamowita, rewelacyjna i chyba jak dotąd
najlepsza w dorobku autorki. Tak jak dotąd polecałam wszystkim
„Pojedynek uczuć”, tak teraz jako pierwszy będę podsuwać ten tytuł.
„Podarunek” to książka idealna nie tylko w okresie świątecznym, ale i na
cały rok. Przyznam jednak, że teraz, gdy budzi się w nas duch Bożego
Narodzenia może być inaczej odebrana. Zawiera w sobie wszystko co
powinna zawierać dobra powieść, emocje, ciekawą fabułę, akcję, opisy
oraz bardzo ważny przekaz. Polecam, z całego serca i z pełną
odpowiedzialnością. A pani Krystynie życzę weny na kolejne takie perełki
i dziękuję za to co dostarczyła mi ta publikacja…
„Szczęście jest nadpobudliwe. Dziś jest tu, jutro gdzie indziej.
Przysiądzie w jakimś miejscu, potem leci dalej. Trzeba je łapać na
każdym kroku, łowić najmniejsze okruszki w każdej chwili życia. Żeby
potem nie żałować. Kto raz się nauczy, jak szukać powodów do radości,
potem widzi je wszędzie”.***
*Krystyna Mirek, „Podarunek”, s. 60
**Tamże., s. 182
***Tamże., s. 354