Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczestnik - Chiara76. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczestnik - Chiara76. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 listopada 2023

Najlepszy prezent - Karen Swan

 Dziś kolejna recenzja gościnna, tym razem autorstwa Marii - Chiary76.



Wydana w Wydawnictwie Bukowy Las. Wrocław (2021). Ebook.

Przełożyła Magda Białoń-Chalccka.

Tytuł oryginału The Perfect Present.  


Muszę przyznać, że dawno coś, co traktowałam w kategorii "czytadełko" sprawiło mi tyle problemu. 

Nie wiem jak znalazła się na moim czytniku ale sądzę, że nabyłam ją  pod wpływam opisu, może w jakiejś promocji?

Na pewno skusił mnie opis bo jakże ja, sroka biżuteryjna, oparłabym się temu, że do Laury ,która prowadzi małą jednoosobową firemkę jubilerską przychodzi mężczyzna, który na urodziny żony przypadające w Święta, chce zamówić naszyjnik z zawieszkami. A biżuteria Laury słynie nie tylko z tego, że jest ładna ale też jej zawieszki są mocno osobiste, widać, że przed ich wykonaniem robi porządne rozeznanie. Nie inaczej ma być w tym przypadku, gdy mąż chce aby Laura spotkała się z paroma osobami, które według niego odgrywają ważną rolę w życiu jego ukochanej. Każda z zawieszek ma być nawiązaniem do relacji żony klienta, Cat i jej bliskich, dzięki którym jest w tym miejscu życia, w którym jest.

No i tak, początek ciekawy, potem dalej się nieźle rozkręcało i nagle dotarłam do części, która mnie nie ciekawiła, mnie trochę irytowała (potem wyczytałam, że autorka pracowała jako autorka modowa i o ile do tego nie mam żadnych zastrzeżeń, to przyznam, przestało mnie dziwić, że czytam takie wnikliwe opisy strojów, materiałów, kolorów itd). No ale do brzegu. 

Miałam dziwne wrażenie, jakby ta książka miała początek i koniec napisany przez jedną osobę a środek przez inną , która miała ochotę popisać o blichtrze i bogactwie. Nie wiem, mnie ta część znużyła i zmęczyła. 

Dobre pytanie, czemu ją skończyłam, skoro od lat mam zwyczaj porzucania książki, jeśli nie idzie mi lektura? Przyznam, chciałam się dowiedzieć, o co właściwie chodzi z bohaterką , to raz a dwa, czy skończy się ta cała historia tak, jak myślałam (tak). Ten środek z akcją w Szwajcarii przekartkowałam nieco 😛 o ile da się to zrobić na czytniku. No i jak znam siebie, miałam nadzieję na więcej motywów około świątecznych (zawiodłam się ).

Szczerze, to może ja się nie znam, bo gdzieś wyczytałam, że komuś właśnie opis spotkań z bogaczami spodobał się najbardziej. Mnie nie, może dlatego, że nie jestem bogaczką i nie aspiruję to bycia takową. 

Ostatecznie jednak za bardzo ciekawy pomysł (szkoda, że tak jakoś nie do końca ciekawie poprowadzony) i wyjaśnienia zawieszek z bransoletki Laury i wisiorka Cat daję jej ocenę 4 / 6. 



sobota, 11 listopada 2023

Mikołaj z ulicy Pogodnej - Joanna Szarańska

 Dziś zapraszam na recenzję gościnną, naszej kolejnej uczestniczki - Chiary 76.



Wydana w Wydawnictwie Czwarta Strona. Poznań (2023).

Ci, którzy regularnie czytają wpisy z mojego blogu wiedzą, że książki Joanny Szarańskiej bardzo lubię. A te z motywem Świąt Bożego Narodzenia wręcz ...uwielbiam. Za co? Za mądrość, za poczucie humoru, za klimat, za ciepło, za to, że są po prostu dobrymi, otulającymi opowieściami o zwykłych ludziach, którzy są dla siebie dobrzy. Tylko tyle lub może aż tyle. Najwyraźniej te motywy dla mnie są ważne i nie zmieni się moje do nich upodobanie. 

Dlatego też jak kania dżdżu wypatruję co roku zapowiedzi książki świątecznej Joanny Szarańskiej. Nie inaczej było w tym roku gdy zobaczyłam pierwszą zapowiedź "Mikołaja z ulicy Pogodnej" i gdy od razu wiedziałam, że chcę ją przeczytać najszybciej jak tylko się da. 

"Mikołaj z ulicy Pogodnej" zaczyna się opisem niezwykłego pomysłu, na który wpadły dzieci z ulicy Pogodnej w grudniu 1992 roku gdy wpadły na pomysł ożywienia swojej skromnej czy nawet nazywanej przez niektórych najbrzydszą uliczką miasteczka. A pomysł zrealizowały poprzez obwiązanie rosnących wzdłuż Pogodnej drzewek kolorowymi szalikami. I oto w jednej chwili wszyscy na tej ponurej uliczce robi się kolorowo i wesoło. I nawet codzienność, czasem ciężka, czasem biedna, wydaje się nieco mniej uciążliwa gdy człowiek popatrzy na coś tak zabawnego, barwnego i po prostu sympatycznego.
A w Święta okazuje się, że stało się jeszcze coś pięknego. Oto uliczkę Pogodną odwiedził nie kto inny a Mikołaj, który pod opatulonymi kolorowymi szalikami drzewkami, zostawił dla każdego mieszkającego tu dziecka, prezent. Nie są to jakieś wielkie dary, raczej drobiazgi ale okazuje się, że stają się ogromną radością, jak to bywa z niespodziankami, nawet tymi mniejszymi. 
A obwiązywanie szalikami drzewek w grudniu i zostawianie pod nimi prezencików dla najmłodszych przez wciąż tajemniczego Mikołaja, staje się można by powiedzieć, lokalną, coroczną tradycją.

Przenosimy się do roku 2022. Tamte dzieci, które zostały pierwszy raz zaskoczone prezentami, stały się dorosłymi ludźmi. Niektóre z nich same założyły rodziny, ich losy różnie się potoczyły. 
Niezmienne jest to, że na ulicy Pogodnej wciąż mieszka grono tych samych sąsiadów, są tu znane im sklepiki i restauracja. Jest z kim się pośmiać, radować i komu się wypłakać.

W książkach Joanny Szarańskiej lubię jeszcze to, co jest w nich zawsze, a mianowicie podkreślenie wspólnoty, która się wspiera i która wzajemnie sobie pomaga. Owszem, jak w każdej społeczności, bywa różnie ale ostatecznie ludzie są dla siebie podporą. 

W grudniu 2022 na ulicę Pogodną przybywa Kornelia Starska, autorka bestsellerowych książek świątecznych. Co roku każda z jej książek z tym motywem sprawia, że czytelniczki wykupują cały nakład i potem z zachwytem omawiają lekturę. Co roku aż do tego kiedy to młodą kobietę dotyka coś bardzo dla każdego autora lub autorki, przykrego a mianowicie, kryzys twórczy. I to nie właściwie kryzys twórczy ogólny a raczej można by rzec, kryzys książki świątecznej. Kompletnie brakuje jej pomysłu na to, co może wymyślić w tym roku a terminy czy raczej jej zaprzyjaźniona ale jednak oczekująca na książkę, redaktorka prowadząca, stukają do drzwi. Czasem w przenośni, a w ostateczności, całkiem dosłownie. 
I oto gdy Lena Maciejko, wspomniana już redaktorka Kornelii zwanej też Nelą, przybywa do autorki wyglądając baaardzo stylowo i jodełkowo ;) , pisarka zdaje sobie sprawę, że z obowiązku się nie wywinie. 
Lena jednak nie zjawia się aby robić Kornelii awanturę a z pomysłami. Przywiozła bowiem ze sobą wycinki z gazet dotyczące różnych około świątecznych ciekawostek, które mogą stać się inspiracją do książki. Redaktorka ma ze sobą między innymi artykuł o tajemniczym Mikołaju z ulicy Pogodnej, w pewnym miasteczku na południu Polski, który to Mikołaj od trzydziestu lat pamięta o dzieciach zamieszkujących zapomnianą przez świat i ludzi, uliczkę. 
I to właśnie ta informacja sprawia, że Nel czuje się zaciekawiona czy wręcz zaintrygowana zarówno samym pomysłem obdarowywania w taki a nie inny sposób jak również chce odkryć, kto owym tajemniczym Mikołajem jest. I czuje, że chciałaby o tym napisać. 

Szybko organizują więc pobyt Nel w miasteczku, a pokój autorce wynajmuje prowadząca bar "Rozgwiazda" jak również pokoje na wynajem, Mirosława Bochenek.

Kornelia trafia w to miejsce z zaciekawieniem i szybko daje się wciągnąć w miłą, niepowtarzalną atmosferę tam panującą. Poznaje wszystkich mieszkańców ulicy a ludzka życzliwość otula ją prawie tak samo miło jak jej świąteczne książki otulają jej czytelniczki. Z czasem zaczyna a my wraz z nią, poznawać losy poszczególnych mieszkańców ulicy Pogodnej. Okazuje się też, że tajemniczy Mikołaj jest chyba detektywem na drugim etacie, bo szybko orientuje się, że Nel nie przybyła tam jedynie dla pisania książki. O czym daje znać młodej kobiecie w podrzucanych jej liścikach.

Jak już wspomniałam wcześniej, ogromnie lubię książki Joanny Szarańskiej za bijącą z nich serdeczność, ciepło, mądrość, nienachalne przypomnienie tego, co powinno być dla człowieka najważniejsze. Za to, że tak, ludzie tam się generalnie lubią i wspierają, chcą się ze sobą spotykać i być dla siebie i w chwilach radości i smutku. 
Nie inaczej jest w "Mikołaju z ulicy Pogodnej".
Nawiasem mówiąc, mam wielką nadzieję, że jest to jedynie początek jakiejś serii bo widzę w niektórych wątkach, z którymi Autorka nas zostawia, potencjał na ciekawą kontynuację.

Tak, jak książki Kornelii Starskiej zwanej Gwiazdeczką, są otuleniem czy wręcz plasterkiem na bolączki dla czytelniczek, tak dla mnie zawsze są kolejne książki Joanny Szarańskiej. 
Sięgajcie, jeśli potrzebujecie czegoś mądrego i niekoniecznie okraszonego jedynie piernikowym lukrem ale jednak ostatecznie zdecydowanie krzepiącego i poprawiającego nastrój.

Moja ocena to oczywiście 6 / 6. 

niedziela, 20 listopada 2022

Dziś zanucę ci kolędę - Joanna Szarańska

 Dziś zapraszam Was na recenzję naszego innego miłego gościa - Marysi - Chiary76.



Był moment, gdy książek z motywem około świątecznym czytałam dużo. Od pewnego czasu jednak nie chwytam wszystkiego, co ma ten motyw lub przynajmniej dzieje się w okolicy Świąt Bożego Narodzenia i co ukazuje się na naszym rynku. Mam natomiast swoje „pewniaki” co do nazwisk a jednym z nich jest z pewnością autorka popularnych książek jaką jest Joanna Szarańska. I nie kadzę tu autorce bo osoby, które mnie znają, wiedzą, że to właśnie mówię gdy rozmawiamy o planach lektur tego typu. Mówię „Książkę Asi muszę mieć”.
Nie inaczej więc stało się w przypadku najnowszej książki autorki nosząca tytuł „Dziś zanucę ci kolędę”. A nawet, zrobiłam sobie z tej książki prezent samej sobie bo odkąd zobaczyłam okładkę tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać jak najszybciej. Książka z przemiłą dedykacją Autorki to w końcu nie byle co!

Sądzę, że każdy z nas ma jakąś swoją ulubioną kolędę. Parę lat temu zrobiłam ankietę wśród członków rodziny podczas wigilijnej wieczerzy i zapisałam ulubione kolędy moich bliskich. 
Ja także mam swoją ulubioną a jest nią „Wśród nocnej ciszy”. Ciekawa jestem jaka jest Wasza ulubiona? 
Swoje ulubione kolędy mają też mieszkańcy małego miasteczka, którzy od lat mają swoją piękną tradycję. Otóż od domu do domu wędrują po mieście kolędnicy. Czas pomiędzy Świętami a Świętem Trzech Króli to wieczory, w których kolędnicy odwiedzają kolejne domy i sprawiając radość swoim śpiewem jednocześnie kwestują na szczytny cel.

Nie inaczej jest w roku, w którym Hania, główna bohaterka książki, żona i mama dwójki dzieci, niejako przypadkiem zostaje zaangażowana do kolędowania, a konkretnie w kostiumie osiołka. Kobieta nie do końca wie jak udało się jej w to zostać wkręconym ale obiecuje sobie, że pójdzie z zespołem raz a potem jakoś elegancko się wykręci. Co oczywiście się nie zdarzy ale czemu Hania, która nie do końca pewnie czuje się śpiewając a ponadto ma na głowie sporo pracy w domu (na święta zjawiła się teściowa i wygląda na to, że jeszcze długo zabawi u rodziny syna) decyduje się jednak na cowieczorne kolędowanie? Odpowiedź poznamy wkrótce.

Książka składa się z naprzemiennych rozdziałów opowiadających o tym, co dzieje się u Hani i poszczególnych rozdziałów przedstawiających wizyty w poszczególnych domach, u rodzin i osób samotnych. Tak właściwie to podczas jej lektury pomyślałam sobie, że do książki powinna być dołączona płyta z kolędami, których tytuły noszą poszczególne rozdziały. Byłby to przyjemny dodatek do lektury.

„Dziś zanucę ci kolędę” to książka, która urzekła mnie wieloma aspektami. Po pierwsze, kolędowaniem! Jakiż to piękny zwyczaj i mimo, że z pewnością okupiony wieloma niedogodnościami, ostatecznie na pewno wspominany jako czas piękny i dobry. No i plus, wiem, że sama Joanna Szarańska wędruje z kolędnikami po swojej miejscowości więc doskonale udało się oddać klimat i nastrój takiego wydarzenia. Po drugie, jak zwykle jest to książka i z charakterystycznym dla Joanny Szarańskiej poczuciem humoru ale również z typową dla Niej wrażliwością na drugiego człowieka. 
Sądzę, że większość z nas, dla których Święta Bożego Narodzenia są ważne, miała takie Święta, o których myślała, że właściwie to może w ogóle ich nie być. Ja takie miałam. 
I wśród osób, które podczas kolędowania odwiedza Hania i jej znajomi, są osoby, dla których z przeróżnych powodów, Święta nie stanowią powodów do radości i szczęścia…
Po trzecie, wiem, że to nie jest z pewnością najważniejsze ale dla mnie, czytelniczki, bardzo ważne to fakt, że małe miasteczko nareszcie nie zostało przedstawione jako siedlisko zła i zbrodni lub toksyczne miejsce, w którym ludzie znają jeden drugiego i wzajemnie się obgadują a jako miejsce przyjemne do życia, miejsce, w którym dzieją się różne ciekawe inicjatywy. Dla mnie na plus!
No i oczywiście, Joanna Szarańska nie byłaby sobą, gdyby w książce nie przypomniała o losie zwierząt, które są porzucone lub niekochane a w „lepszym” przypadku, zwyczajnie nie poświęca się im należytej uwagi. I w tej książce pojawi się zarówno piesek, który znajdzie nowy dom (zgadnijmy, u kogo?) i również osoba, która pomaga porzuconym i zaniedbanym zwierzętom. To rys typowy dla książek tej autorki i nie ukrywam, że jak dla mnie zawsze jest to ogromna zaleta.

„Dziś zanucę ci kolędę” wielokrotnie wzruszyła mnie do łez. Być może nie od parady byłoby, co sugerowano żartobliwie w posłowiu, dołączanie do książki paczki chusteczek higienicznych.
Myślę, że jestem wdzięczna Joannie Szarańskiej, że nienachalnie a mądrze i z wielką wrażliwością, przypomniała, że „Magiczne Święta pełne radosnej rodzinnej atmosfery” nie dla wszystkich oznaczają radość i szczęście. Czasem są to Święta w żałobie, chorobie, strachu czy obawach o kogoś bliskiego, w samotności, czasem ktoś w tym czasie odchodzi z tego świata…

Bonusem jest wielka niespodzianka, którą odkryłam oczywiście dopiero jak do niej dotarłam (może dobrze? miałam piękną niespodziankę) i tak pisząc te słowa zastanawiam się czy warto jest ją Wam zdradzać ale jednak trudno, zdradzę 😉 a mianowicie to fakt, że w książce na końcu Joanna Szarańska dołączyła nam, czytelniczkom i czytelnikom, prezent a mianowicie opowiadanie dziejące się w Świerczynkach, które to dobrze wraz z ich mieszkańcami poznaliśmy w dwóch częściach czyli „Krainie Zeszłorocznych Choinek” i „Krainie Spełnionych Życzeń”. Tak, liczyłam na to, że cykl ten będzie trylogią ale skoro nie jest, to z wielką radością przyjęłam to domykające wątki z dylogii, zakończenie.

Jak już napisałam powyżej, „Dziś zanucę ci kolędę” to mądra, ciepła, dobra książka, która wydaje mi się idealna na prezent od Mikołaja. Według mnie miłośnicy książek Joanny Szarańskiej będą lekturą „Dziś zanucę ci kolędę” zachwyceni jak i ja sama jestem.

Moja ocena to 6 / 6.

Ocenię również opowiadanie dziejące się w Świerczynkach, tu również bez zaskoczenia, 6 / 6. 

wtorek, 30 listopada 2021

Dzwonki, gwiazdki i słomki - Renata Kosin

 Zapraszam do przeczytania kolejnej recenzji Marysi - Chiary76.



Wydana w Wydawnictwie FILIA. Poznań (2021). Ebook.

Pisząc recenzję na temat najnowszej książki z tematyką około świąteczną Joanny Szarańskiej wspomniałam, że obecnie przy mnogości tego typu książek mam swoje ulubione autorki, po których książki w tej tematyce sięgam z tak zwaną "pewnością". I właśnie tak jest z książkami Renaty Kosin. 
Muszę powiedzieć, że po poprzedniej świątecznej książce tej Renaty Kosin zastanawiałam się czym zaskoczy mnie w kolejnej w tej tematyce. I oto, udało się ! Bowiem książka okazała się (co jest świetne) zupełnie inna niż to, czego się po niej spodziewałam. 
Po pierwsze, jest utrzymana w tematyce lżejszej, jest w niej mnóstwo poczucia humoru, nie dzieją się wielkie dramaty, ot, zwykłe życie. Ale i w ten sposób jak najbardziej można napisać o sprawach dla nas, ludzi, najważniejszych, nie popadając w zbędny patos czy wręcz łopatologiczne wyjaśnienia. 

Na samym początku książki poznajemy jedną z głównych bohaterek a mianowicie Matyldę. Matylda jedzie podekscytowana do domu swojej koleżanki z pracy, która to koleżanka zaprosiła ją na Święta Bożego Narodzenia do jej domu na Podlasiu. A konkretnie do wioski o nazwie Boguduchy.
Matylda to dziewczyna z miasta, która jednak od dłuższego czasu pragnie spełnić swoje może nietypowe marzenia a mianowicie właśnie pobycie na wsi. A już kiedy dowiaduje się, że to wieś na Podlasiu, w której ma nadzieję poznać masę starych zwyczajów i obrzędów kultywowanych z dnia na dzień, wprost nie może się doczekać. Już sobie obiecuje ile to pięknych stylizowanych zdjęć z chociażby sanny pojawi się na jej kontach społecznościowych. Na samym początku może przekonać się jak piękna jest okolica, w której przyjdzie jej świętować, gdy kolega koleżanki z pracy Matyldy,  Maciej, wiezie ją saniami zaprzężonymi w konie aż do domu gospodyni i jej rodziny. 

Gościnną koleżanką okazuje się być Halszka. Ponieważ  z przyczyn rodzinnych jej rodzice na Świętach w domu nie będą, tym weselej będzie w większej gromadzie. Na święta w domu Halszki oprócz niej zostaje jedynie babunia Fela i starszy brat Halszki, zatwardziały kawaler, Stefan. 

Na samym początku gdy autorka przedstawia nam postać Matyldy, zastanawiałam się nawet nad konwencją powieści jako komedii pomyłek. Szybko jednak okazało się, że nie, że nie taki był zamysł autorki a opowieść to historia wizyty dziewczyny z miasta na podlaskiej wsi, która to wizyta raz na zawsze zmieni życie wszystkich osób zainteresowanych. 

Podobał mi się klimat tej opowieści. Po pierwsze to, że Matylda, ku mojej radości, nie okazała się nieprzyjemną i nadętą paniusią  ani też nieporadną melepetą a fajną dziewczyną, z pomysłami. 
Podobało mi się wprowadzenie jako jednej z głównych postaci starszej pani, babci Feli, skarbnicy rodzinnych wspomnień i pamiątek. 

Wreszcie, podobało mi się to, że pod pozorem dość lekkiej w sumie opowieści po raz kolejny przypomniałam sobie, że w życiu największym skarbem są nasi bliscy, rodzina, przyjaciele, dzieci. To oni pomagają przetrwać największe burze w naszym życiu i to właśnie dla nich chce się żyć. 

Podobało mi się też motto pradziadka Januarego, którego dowiadujemy się już niemal na samym końcu książki. 

"Dzwonki, gwiazdki i słomki" to bardzo przyjemna opowieść o tym, co najważniejsze i to nie tylko w świąteczny czas. 

Moja ocena to 6 / 6. 



niedziela, 21 listopada 2021

Kraina Spełnionych Życzeń - Joanna Szarańska

 Dziś zapraszam do przeczytania recenzji naszego kolejnego miłego gościa, Marysi - Chiary76.




Wydana w Wydawnictwie Czwarta Strona. Poznań (2021).

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. 

"Kraina Spełnionych Życzeń" to kontynuacja losów i przygód bohaterów znanych nam z pierwszej części opowieści o miasteczku Świerczynki położonego nieopodal Krakowa. 
Można jednak czytać tę książkę bez znajomości części pierwszej noszącej tytuł "Kraina Zeszłorocznych Choinek", chociaż osobiście radziłabym komuś, kto jeszcze jej nie zna, przeczytać i tę część bo zwyczajnie jest to również bardzo dobra książka. 

Lubię , ogromnie lubię książki Joanny Szarańskiej ale szczególne miejsce w moim sercu i na półce (to nieliczne kupione po rozpoczęciu przygody z czytnikiem ebooków książki papierowe, jakie są u mnie na regale) zajmują książki świąteczne. 
Wiem, że obecnie mamy na rynku istny zalew książek o tej tematyce i szczerze mówiąc, sama po pierwotnym zachwycie parę lat wstecz, zdecydowałam się na ostrą selekcję. Kupuję dosłownie parę książek ulubionych Autorek. Jednak owa selekcja zwyczajnie nie dotyczy książek Joanny Szarańskiej. Jej świąteczne książki po prostu muszę mieć. 

Ta książka została mi podarowana przez Autorkę, przez co oczywiście nabiera dla mnie dodatkowego znaczenia. Raz jeszcze za nią dziękuję.

"Kraina Spełnionych Życzeń" to książka, nad którą zarówno się pośmiałam (czytając co bardziej smakowite fragmenty Mężowi), wzruszyłam (końcówkę po prostu przepłakałam, a niech tam, nie ma co wstydzić się dobrych wzruszeń), zamyśliłam. Był moment, gdy bardzo się martwiłam jak potoczą się losy dalszych bohaterów ale też lekturę zakończyłam z wielką nadzieją na kontynuację opowieści ze Świerczynek. Mam nadzieję, że takowa powstanie bo pomysłów na dalszy ciąg niektórych znajomości, przyjaźni i losów bohaterów jest mnóstwo. 

Tym razem akcja książki rozpoczyna się na dwa tygodnie. Józef i Józefina Pawłowscy, emerytowane rodzeństwo, ponownie otwiera swój niezwykły sklepik ze świątecznymi oryginalnymi ozdobami. Sklepik ten nosi nazwę "Kraina Zeszłorocznych Choinek" i jak rok temu, za jego sprawą, również dziać się będą rzeczy niezwykłe, piękne i dobre. 

Cieszy mnie gdy "znam" bohaterów książki. I tak, z radością kibicuję młodej Ninie i jej związkowi z Danielem. Ucieszyła mnie informacja o ślubie jej mamy, Beaty, który to ślub zaplanowano na Święta Bożego Narodzenia. 
Dorota, mama Antka, co prawda pozostaje w poprawnych układach z byłym mężem ale też rozwija swój fryzjerski biznes i ma nadzieję na wejście do znanej i popularnej sieci fryzjerskiej "Błękitny Loczek".
W tej części pojawią się też nowi bohaterowie. Filip Lisowicz i jego dwie córki, z których jedna stanie się bliska pewnemu małemu chłopcu, któremu brak rodzeństwa. 

A tymczasem już na początku książki Józef otrzymuje propozycję na kształt propozycji życia i zamierza z niej skorzystać. Jedzie więc za granicę a sklepik pozostawia na głowach Józefiny, dawnej miłości Heleny, która wróciła do Świerczynek i Antosia. Czy ta trójka, której relacje nie zawsze do tej pory były łatwe da radę przemóc wzajemne animozje i pogodzi się aby razem kierować sklepikiem a przede wszystkim aby "Kraina Zeszłorocznych Choinek" nie była zagrożona?

Każdy z bohaterów tej części ma kogoś lub coś, co kocha i kogoś lub coś, o co gotów jest walczyć do ostatka sił. Strata kochanych osób lub miejsc powoduje, że człowiek albo apatycznie poddaje się trwodze i obawie albo podejmuje walkę o najdroższych. O tym i o tym, co tak naprawdę najważniejsze jest w życiu, opowiada książka "Kraina Spełnionych Życzeń".

Jestem zachwycona tą książką. Jest jak kojący plaster na wszystkie smutki i troski. Pięknie i bez zbędnego słodu czy moralizatorstwa opowiada o życiowych priorytetach, o radości z nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, o sile miłości i przyjaźni. Miłości również tej do drugiego człowieka, po prostu. 

Moja ocena to 6 / 6. 



poniedziałek, 4 stycznia 2021

Kraina Zeszłorocznych Choinek - Joanna Szarańska

 Dziś zapraszam na kolejną recenzję gościnną - przed Wami wrażenia Chiary76 z tegorocznej książki Joanny Szarańskiej.



Jeśli miałabym Wam powiedzieć co mnie ostatnio pokrzepiło książkowo, to książki dla dzieci, które czytamy z Jasiem i…”Kraina zeszłorocznych choinek” Joanny Szarańskiej. 

Jakaż to piękna opowieść. Wiem, co możecie sobie pomyśleć mając w głowie hasło „książka świąteczna”. Ja też często podchodzę do tego hasła z obawami, że (nawet jak dla mnie ) ilość cukru i lukru przekroczy dopuszczalne normy. Jednak w przypadku książek świątecznych tej autorki mam pewnik, że jak w świetnym cieście, ilość potrzebnych składników będzie odpowiednio wyważona. Natomiast jest piękna, pełna czułości i wrażliwości tak nam potrzebnej zwłaszcza w tym niełatwym czasie. Podczas lektury nie raz i nie dwa się wzruszyłam a końcówkę przepłakałam ale takim dobrym płaczem ze wzruszenia pozytywnego jak najbardziej. Ta książka otuliła mnie jak najczulsze ramiona dobrej, ciepłej, kochającej mnie osoby.

Nie inaczej jest w „Krainie zeszłorocznych choinek” dziejące się w małej miejscowości na południu Polski o nazwie Świerczynki.  
Od razu napiszę, bohaterów jest tu wielu i wszyscy są w tej książce podobnie ważni. To lubię. 
Losy ich splotą się w ten czy inny sposób, a większość ścieżek poprowadzi do prowadzonego przez pana Józefa Pawłowskiego sklepiku z ozdobami świątecznymi „Kraina zeszłorocznych choinek”. Skąd taka nazwa i dlaczego prolog tej opowieści, w której w grudniu 2017 roku dowiadujemy się opowieści o owej krainie, snutej przez dziadka Bońka małemu Antkowi ? Dowiemy się tego z lektury książki, której akcja dzieje się równo dwa lata później, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 2019 roku. Nie ma jeszcze pandemii, można się spotykać, swobodnie rozmawiać, przytulać, świat jeszcze nie zwariował.

Chociaż, dla małego , poznanego przez czytelników Antka , trochę jednak zwariował. Jego rodzice się rozwiedli a on sam mieszka z mamą, Dorotą. Tata chłopca po rozwodzie wyjechał do Krakowa. 
W Krakowie poznajemy z kolei Ninę, młodziutką dziewczynę, która pracuje jako pomoc domowa starszej pani, Heleny Piwowarczyk. Nina marzy o świętach spędzonych z mamą Beatą i ciocią Danutą ale jej plany mogą się nie powieść. Syn pani Heleny zamiast spędzić czas z mamą, woli egzotyczne wakacje z którąś z kolejnych wybranek serca. 
Helena decyduje się jechać do Świerczynek wraz z Niną. Albowiem pochodzi z tego miasteczka i ma tam do załatwienia pewną bardzo, bardzo istotną sprawę z przeszłości. 

Już sama podróż obu kobiet do Świerczynek obfituje w przygody. Starszej pani daleko do nobliwej, spokojnej , cichej niewiasty siedzącej z książeczką do nabożeństwa w ręku. Ma temperament i parafrazując tekst z pewnego znanego filmu dla dzieci, „Nie zawaha się go użyć!”.

Tak więc obie panie łapią stopa czy też, lepiej byłoby określić, Daniel kierujący samochodem dostawczym zostaje przez panią Helenę ździebko przymuszony do podwózki ich do miasteczka. 

Kolejnymi bohaterami książki są prowadzący sklepik z ozdobami świątecznymi Józef, emerytowany nauczyciel historii w miasteczku i jego siostra, Józefa. Oraz jej kot 🙂 i pewien czarny kundelek. 

Losy tych ludzi dzieją się trochę osobno jak to zawsze bywa , trochę zaś się splotą. I jak pisałam, dróżki ich prowadzić będą z rozmaitych pobudek i powodów, do sklepiku o nazwie „Kraina zeszłorocznych choinek”. 

Co wyniknie z tych wędrówek i spotkań ? Jak w życiu. Wiele rozmaitych sytuacji. 
Muszę przyznać, że książka jest bardzo wzruszająca, naprawdę. Ale bez niepotrzebnego cukrowania i łzawości , nie nie. Natomiast, co mnie ogromnie ucieszyło, jest też pełna charakterystycznego dla pióra Joanny Szarańskiej i niepodrabialnego przez nikogo, poczucia humoru. I znowu, obyło się bez bezsensownych gagów, które raczej wymuszają śmiech niż bawią naprawdę. 

Scena balkonowa i z dziczkiem przejdą do mojej własnej czytelniczej historii 🙂

Bardzo, bardzo wiele dobrego czasu spędziłam nad lekturą tej książki. 
Uważam, że jest idealnym prezentem dla czytelnika, który lubi opowieści ze Świętami w tle ale niekoniecznie chce coś aż kapiącego od lukru ale jednocześnie ogromnie poprawiającego nastrój , który jak piszę, może być różny w tych naszych niełatwych czasach. 

Jeśli wciąż szukacie prezentu dla najbliższych, a może, kto wie, chcecie obdarować samych siebie? z całego serca polecam Wam tę książkę. 

Moja ocena to 6 / 6.

niedziela, 20 grudnia 2020

Świąteczne tajemnice. Najlepsze świąteczne opowieści kryminalne

 Dzień dobry - dziś mamy recenzję kolejnego gościa, którego znacie również z poprzednich lat. Tym gościem jest Maria, znana również w sieci jako Chiara 76 i właścicielka bloga pod takim właśnie tytułem.



Wybór i opracowanie Otto Penzler.

Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2020). Ebook. 

Przełożyli Tomasz Bieroń, Janusz Ochab. 
Tytuł oryginalny The Big Book of Christmas Mysterie.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Za tydzień Wigilia a co za tym idzie, Święta już bardzo blisko. Być może szukacie jakiegoś ciekawego książkowego pomysłu na prezent dla miłośnika kryminałów? Jeśli wciąż jesteście na etapie poszukiwań, polecam Waszej uwadze ten zbiór opowiadań jako, że sama uważam czas spędzony na lekturze jego za udany.

Książka podzielona jest na kilka części : Tradycyjne opowiadania świąteczne, Zabawne opowiadania świąteczne, Świąteczne opowiadania o Sherlocku Holmesie, Sensacyjne opowiadania świąteczne i Niesamowite opowiadania świąteczne. 

Już samo to decyduje o tym, że każdy znajdzie w tym zbiorze coś dla siebie. Mnie osobiście najbardziej podobały się opowiadania ze zbioru Tradycyjne opowiadania świąteczne , Zabawne opowiadania świąteczne i Niesamowite opowiadania świąteczne. Ten pierwszy zbiór za takie klasyczne opowieści kryminalne , często z akcją dziejącą się w jakiejś wiejskiej posiadłości za tło mające organizację typowych Świąt Bożego Narodzenia , ten ostatni za niesamowity klimat i nastrój z duchami nawiedzającymi posiadłości i niepokojącymi ludzi. 

Cały ten zbiór mogę określić jako bardzo udany zbiór opowieści, może z wyjątkiem jednego, tego, w którym opowieść dotyczy postaci Lewisa Carolla. Nosi ono tytuł „Bożonarodzeniowy klient” i zazgrzytało mi to opowiadanie w tym zbiorze, nie pasuje mi ono (przypominam, że to moje osobiste odczucia). 
Niemniej jednak pozostałe opowiadania stanowiły dla mnie atrakcję i dobrze spędziłam czas podczas ich lektury. 
Podobało mi się, że nie są nadmiernie brutalne, nie epatują niepotrzebnym okrucieństwem. Intrygi są tu dość klasyczne i być może czasem nawet dość przewidywalne ale są to naprawdę dobrze dobrane opowiadania, tworzące idealny zestaw dla miłośników zarówno opowieści kryminalnych jak i Świąt Bożego Narodzenia. Wielokrotnie daje się odczuć tak zwanego Ducha Świąt, kiedy zwycięża dobro, źli ludzie nawracają, biedni otrzymują pomoc i wiele patowych wydawałoby się sytuacji kończy się dobrze. To mi się podobało. Lubię kiedy akcja książki pasuje do założeń „projektu” a takim jest zbiór opowieści kryminalnych z Bożym Narodzeniem w tle.

Opowiadania, które zapamiętam na dłużej to „Włamywacz i dziwadło” Donalda E. Westlake, „Święty Mikołaj na opak” Mereditha Nicholsona, „Kryminalna opowieść wigilijna” Norvella Page’a i „Boże Narodzenie w obozie” Edmunda Coxa, tu dodatkowo za egzotyczne tło opowieści, której akcja rozgrywa się w Indiach.

Polecam Waszej uwadze zbiór tych opowiadań. Jest naprawdę obszerny, będzie co czytać i jak już wspomniałam, każdy znajdzie w nim coś dla siebie. To bardzo dobry pomysł na lekturę w nieco może wolniejszy od codziennej gonitwy świąteczny czas, gdy można usiąść przy choince rozświetlonej lampkami , obok siebie postawić kubek z czymś dobrym do picia i oddać się lekturze.

Moja ocena to 6 / 6. 

piątek, 20 grudnia 2019

Cicha noc. Świąteczne opowiadania kryminalne

A dziś zapraszam na drugi głos o zbiorze świątecznych opowiadań - tym razem gościnnie Marysia - Chiara76.

***



Muszę przyznać, że sięgnęłam po tę konkretnie książkę niewiele o niej wiedząc. Ale, nie ukrywam, o wyborze lektury zadecydowały dwa fakty. Pierwszy to ten, że akcja piętnastu opowiadań wchodzących w skład tego zbioru dzieje się zawsze w czasie Świąt Bożego Narodzenia bądź w ich okolicy. Drugi zaś fakt to ten, że są to właśnie opowiadania kryminalne. To połączenie okazało się nadzwyczaj udane.
Jak już wspomniałam, opowiadań w tym zbiorze jest piętnaście. Każde z nich poprzedza krótka nota informacyjna o autorze danego tekstu i jest to wielki plus. Zabrakło mi jakiegoś rodzaju wstępu bądź posłowia, w którym dowiedziałabym się kto tak naprawdę dokonał wyboru opowiadań do zbioru „Cicha noc”. Niemniej jednak, jak już pisałam, dobrze, że na początku znalazło się parę zdań przypomnienia o danym autorze. Jako, że opowiadania są raczej dość stare, mają po kilkadziesiąt lat bądź są nawet starsze, nie wszyscy autorzy są nam dobrze znani. Cieszy więc pomysł przypomnienia danych nazwisk właśnie przez wydanie tego typu antologii.
Co mi się bardzo podobało to właśnie fakt tego, że opowiadania są leciwe. Nie są jednak absolutnie ramotkami. Za to cechuje je brak niepotrzebnego okrucieństwa, brak nadmiernego rozlewu krwi tak często obecnego we współczesnej literaturze. Jest zbrodnia, można by powiedzieć, „w starym, dobrym stylu”. Oczywiście – literackim.
Łączy te opowiadania również fakt czasu, w jakim rozgrywa się akcja każdego z nich czyli okres Świąt Bożego Narodzenia.
Większość z opowiadań, co również według mnie jest zaletą tychże, dzieje się w starych, wiejskich posiadłościach, w których organizowane są uroczyste rodzinne i przyjacielskie spotkania. Wiejskie posiadłości, w których meble mówią własnym głosem , podczas świąt je się suto i bawi w świąteczne gry i kalambury a na kominkach radośnie trzaska ogień stają się tłem do najbardziej ponurych zbrodni. Ale nawet pomimo tego, że dzieje się tam zbrodnia, opowiadania te mają swój niepowtarzalny, niesamowity i wciągający nastrój i brak zbędnej brutalności i okrucieństwa. Postaci cechuje staroświecki szyk i elegancja, kobiety ubrane są w niesamowite kreacje, noszą na sobie wystawna biżuterię, posiadłości skrywają zakamarki i mnogość pomieszczeń a każda z zagadek kryminalnych powoduje, że czytelnik zdecydowanie musi ruszyć głową podczas lektury.
W zbiorze „Cicha noc” mamy do czynienia z rozmaicie pisanymi opowiadaniami, każde z nich ma swój styl. Jest więc opowiadanie lekko skręcające w kierunku opowieści grozy czyli to, którego akcja rozgrywa się w miejskim muzeum figur woskowych. Jest opowiadanie z gatunku „zamkniętego pokoju”, jest również takie, którego akcja rozgrywa się w pociągu.
Każde z nich ma ciekawą intrygę kryminalną, niezwykle tajemniczy klimat i niemal do końca nie możemy się domyślić, o co może w nim chodzić i kto popełnił zbrodnię. Przyznam, że domyśliłam się intrygi w czasie lektury jednego tylko opowiadania, jakim jest „Chińskie jabłko” Josepha Shearinga (pod takim pseudonimem pisała autorka Marjorie Bowen) a w przypadku „Nieznanego mordercy” autorstwa H. C. Baileya również coś zaczęło mi pod koniec lektury świtać w głowie, kto może być sprawcą zbrodni.
Podobało mi się opowiadanie „Figury woskowe” za swój nieco odmienny od pozostałych, klimat i nastrój. W swoim tekście Ethel Lina White stworzyła ciekawą postać młodej, początkującej dziennikarki, która nie lęka się sięgać po tematy, które jej redakcyjni koledzy lekceważą. Dodatkowo noc spędzona przez kobietę w muzeum figur woskowych jest opisana niezwykle realistycznie i naprawdę, w tym opowiadaniu jest niezwykły klimat.
Podobało mi się również opowiadanie noszące tytuł „Herbata z mlekiem” autorstwa Marjorie Bowen, za nastrój tajemnicy, niepewności i oczywiście, za samo rozwiązanie zagadki kryminalnej.
Dla miłośników kryminałów autorstwa Arthura Conan Doyla, daję znać, że pierwsze z opowiadań, „Niebieski karbunkuł”, jest właśnie jego autorstwa.
To była bardzo udana lektura. Czytając ten zbiór spędziłam naprawdę udany czas i mogłam wraz z bohaterami pogłowić się nad rozwiązaniem zagadek kryminalnych.
Myślę, że miłośnicy dawnego stylu książek kryminalnych nie poczują się zawiedzeni i chętnie sięgną po ten zbiór. A może, aby nieco wpisać się w motyw przewodni książki, ale jedynie literacki, nie ten kryminalny, znajdą ów zbiór pod choinką?

środa, 27 listopada 2019

"Uwierz w Mikołaja" Magdalena Witkiewicz

Dziś, kolejna gościnna recenzja, której autorką jest Marysia - Chiara76. Zapraszam do czytania!

***



W tym roku wydawnictwa już we wrześniu o ile dobrze pamiętam zapowiadały swoje książki z motywem świąt Bożego Narodzenia w tle. Wydano ich bowiem w tym roku ogromną ilość. Czy to dobrze? Nie wiem. Wiem, że jeśli ktoś tak jak ja lubi tego typu książki i nawet ocenia je nieco inaczej niż pozostałe (przyjmuję na klatę całą tą „magiczną” otoczkę i lukier często im towarzyszące) to ma dobrze bo jest w czym wybierać. I ma problem bo zwyczajnie, nie ma pieniędzy na wszystko, co chciałby kupić i przeczytać. No więc, trzeba się decydować, wybierać, przebierać, zastanawiać, którą wybrać. Ja w tym roku zdecydowałam się na kilka tytułów, może jeszcze jakaś wygrana czy promocja się trafi, zobaczymy.
„Uwierz w Mikołaja” jest jedną z tych książek, po które sięgnęłam z nadzieją na dobrą rozrywkę. I nie zawiodłam się. Chociaż przez całą lekturę towarzyszyło mi poczucie przewidywalności książki, stwierdzam, że w tym przypadku uznam to za tę konwencję, o której wcześniej pisałam.
„Uwierz w Mikołaja” opowiada o losach paru osób, których to losy jak widzimy od samego początku książki, splotą się jej końcówce.
Główną bohaterką jest Agnieszka (nie bardzo polubiłam tę postać) , której babcia wychowująca ją od chwili gdy zginęli rodzice dziewczyny, zawsze spędza z wnuczką święta. W tym jednak roku coś się zmienia. Starsza pani oznajmia, że dziewczyna ma lecieć na Malediwy ze swoją przyjaciółką Martą. Marta od lat spędza święta za granicą, w tym roku ma tam lecieć z bratem Mikołajem. Agnieszce nie podoba się, że babcia, dla której wspólny czas jest tak samo ważny jak dla młodszej z kobiet, podejrzewa podstęp ze strony babci i oczywiście nie daje się oszukać. Wsiada w auto i parę dni przed Wigilią rusza na Kaszuby, gdzie w totalnej głuszy i odcięciu od świata stoi jak w bajce chatka. Niekoniecznie z piernika. Za to pełna dóbr wszelakich jako, że mieszkająca z dala od wsi babcia pilnie dba o to by zawsze było zapasów na co najmniej czterdzieści dni odcięcia od świata. Co się bardzo przyda, gdy chatynka zostanie dosłownie odcięta od świata przez sypiący intensywnie śnieg.
Wspomniałam na początku, że książka opisuje los kilku osób i jest parę postaci, które wzbudziły moją o wiele większą sympatię jak Anna i jej paroletnia córka Zosia. Jedno wydarzenie zresztą, które zorganizuje dziewczynka (nie chcę tu za wiele zdradzać) to jeden z tych powodów, dla których nie raz się wzruszyłam i poczułam ową świąteczną magię. Tak w ogóle, to najciekawsze były dla mnie historie i opowieści o mieszkańcach domu o nazwie Happy End.
Na pewno nie poczują się zawiedzeni podczas lektury ci, którzy chcą otrzymać opowieść pokrzepiającą i z dobrym zakończeniem a takie są pożądane podczas około świątecznego czasu.
Jak pisałam, mnie nieco przeszkadzała owa przewidywalność, z drugiej strony, wpisuję ją w schemat i konwencję tego typu książek.
A za postacie dwóch pań, małej Zofii i starszej Sabiny i ich losów, daję tej książce notę 5 / 6.

czwartek, 21 listopada 2019

"Choinka cała w śniegu" Joanna Szarańska

Z ogromną przyjemnością goszczę dziś na blogu kolejną osobę, która dzieli się z nami swoją recenzją :) To blogerka Marysia, znana w sieci jako Chiara76 (jeśli nie znacie jej bloga Chiara76, to koniecznie zajrzyjcie!). Marysia, podobnie jak ja, ma bzika na punkcie świąt Bożego Narodzenia i wyłapuje zwłaszcza te piękne i dobre książki świąteczne :)

A teraz już zapraszam do lektury jej wrażeń z książki Joanny Szarańskiej.



***
"Choinka cała w śniegu" to trzecia ( po "Czterech płatkach śniegu" i "Aniele na śniegu") i niestety, ostatnia z cyklu o losach mieszkańców kalwaryjskiej kamienicy przy ulicy Weissa 5.
Czy to dobrze? Oczywiście, że nie bo jest to bardzo dobry cykl, w który się wciągnęłam i który bardzo ale to bardzo lubię i polecam. Jednak czy jest to równocześnie słuszna decyzja ze strony autorki? Myślę, że tak. Nie jestem, o czym wiedzą stali czytelnicy mojego blogu, miłośniczką wielotomowych sag. Dla mnie czytelniczki trylogia to zdecydowanie idealny pomysł na serię. Wiem, że moje zdanie pewnie jest odosobnione, cóż, mam prawo do własnych odczuć i takie są. Jednak ten cykl około świąteczny polubiłam do tego stopnia, że z wielkim, wielkim żalem żegnałam zarówno panią Marię Michalską, cztery przyjaciółki czyli Zuzannę, Monikę, Annę i Marzenę jak i wszystkich innych bohaterów tej opowieści. I wiecie co? Za co lubię książki Joanny Szarańskiej? Za to, że jak mało kto, nie operując nadmiarem słodu, pierniczków, kolorowych bombek, ozdóbek i kolęd czy piosenek jak "Last Christmas" potrafi ona dla mnie wyczarować niezwykłość, magię Świąt Bożego Narodzenia. W tej części udało jej się to po raz kolejny a takim przykładem, że autorka zwyczajnie lubi własnych bohaterów, nawet tych najbardziej nieznośnych, jest fakt, że na samym końcu zaplusował nawet najmniej lubiany przez czytelników serii, Waldemar. Tak, w życiu nic nie jest czarno białe i nawet ci najmniej sympatyczni nie są z gruntu zupełnie źli, przecież wszyscy to wiemy.

Co mnie ujęło w tej części opowieści? Skrupulatne zamknięcie wątków, które potrzeba. Zaoferowanie mi przez Joannę Szarańską masy wzruszeń i ciepła ale również niepodrabialnego i tak dla tej autorki charakterystycznego poczucia humoru, serdeczności i śmiechu. Jak to w życiu. Nie ukrywam, że wplecenie w tę część znanych nam z kryminalnych przygód Zojki, samej Zojki właśnie wraz z babunią Łyczakową, nabywających siekierkę spowodowała, że naprawdę zdrowo się uśmiałam.
W ogóle "Choinka cała w śniegu" pełna jest scen, nad którymi naprawdę szczerze i głośno się śmiałam. Do moich ulubionych należą wyrób i rozwożenie pierogów przez mamę Kwiatek i panią Michalską, zakładanie pampersa Stasieńkowi przez ojca młodzieńca jakim jest Maciej, scena po próbie do szkolnych jasełek z Kajetanem Fijusem w roli głównej (niezamierzonej :) ) i tak naprawdę wiele, wiele innych.
Joanna Szarańska po raz kolejny przypomniała (w tak oczywisty dla niej , niełopatologiczny, mądry sposób), co tak naprawdę najważniejsze jest w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Nie, nie kolejna sesja zdjęciowa na Instagramie, nie wymyślne prezenty. Liczy się bliskość drugiej osoby, nawet jeśli oznacza to spalenie na wiór potencjalnych pierniczków, liczy się ciepło, dobre słowo, wsparcie. Liczy się to, że kiedy potrzeba pomóc małemu, zagubionemu człowiekowi, wszyscy rzucają to, co akurat robią i ruszają udzielić pomocy.
Joanna Szarańska, o czym już pisałam, przypomni, że nie ma ludzi z gruntu złych. Życie to nie czarno biały obrazek. I dobrze, że tak nie jest. W tej części osoby, które na co dzień irytują, dostają od autorki szansę na małą poprawę. I to też krzepi czytelnika. Bo tak naprawdę nikt z nas nie lubi użerania się z innymi, sprzeczek, kłótni. Marzy nam się przynajmniej mnie, czas, gdy faktycznie uda się zażegnać spory, problemy pójdą sobie w kąt.

W "Choince całej w śniegu" otrzymujemy solidną porcję porządnie skonstruowanej treści ze Świętami Bożego Narodzenia w tle. Mamy i dobrze znanych nam bohaterów, którym kibicujemy, i nowych, których lubimy i to, o czym już wspominałam. Podkreślenie, że w tych dniach najmniej ważne są sprawy materialne a najbardziej te nie dające się złapać wprost, często ulotne chwile, momenty dobra, szczęścia, poczucia wspólnoty. Nieważne, ile wysublimowanych sesji z zastawą stołową wstawisz i ile będziesz miał polubień, jeśli nie masz z kim po takiej sesji zdjęciowej z owej zastawy zjeść czy wypić w czasie świąt.
Nie obędzie się też bez sporej porcji wzruszenia czym autorka po raz kolejny pokazuje, że zdecydowanie nie powinniśmy szufladkować jej osoby jako "pani, która pisze śmieszne książki" bo Joanna Szarańska zdecydowanie ma w sobie ogromny potencjał, z czego osobiście się cieszę bo jest Ona jedną z moich ulubionych autorek.

Cykl ten mam jak dotąd w dwóch papierowych książkach oprócz ebooków, co pokazuje, jak bardzo mi się podoba (rzadko kiedy "dubluję" książki mogąc mieć je wygodnie, na czytniku). Jednak tu zachwyciła mnie i treść i okładki. Trzecią część również zamierzam nabyć w wersji papierowej i stanie obok dwóch poprzednich na półce z ulubionymi książkami.

Moja ocena "Choinki całej w śniegu" to 6 / 6.