źródło |
Dwudziestego czwartego grudnia dzieciom radcy Stahlbauma nie wolno było wchodzić do największego pokoju, a tym bardziej do przylegającego do niego salonu. Frycek i Marynia przykucnęli więc w rogu pokoiku położonego w tylnej części domu. Nadchodził zmierzch i dzieci czuły się bardzo nieswojo (...) [1]
Wszyscy chyba pamiętamy z dzieciństwa emocje, związane z oczekiwaniem na pierwszą gwiazdkę. Tajemnica, niepewność, zapachy związane z tymi wyjątkowymi chwilami, szelesty, migoczące światełka.
Marynia i Frycek w końcu doczekali się otwarcia zamkniętego pokoju. Rodzice wprowadzili ich do pięknie oświetlonego salonu.
Wielka choinka na środku pokoju obwieszona była mnóstwem złotych i srebrnych jabłek, ze wszystkich gałązek jak pączki i kwiaty wyrastały kandyzowane migdały i kolorowe cukierki, i wszelakie słodkości, jakie tylko można sobie wyobrazić. Jednak za najpiękniejszą rzecz w tym cudownym drzewku uznać należy, że na jego ciemnych gałązkach jak gwiazdki jaśniały setki małych świeczek i że samo drzewko rozbłyskując i migocząc, uprzejmie zapraszało dzieci, by zrywały z niego kwiaty i owoce. Wokół choinki wszystko mieniło się cudownymi kolorami – jakież tam były wspaniałości – tak, któż mógłby to opisać! [2]
[3] |
Pod olśniewającą choinką dzieci znalazły wymarzone prezenty, a wśród nich kunsztownie wykonanego Dziadka do Orzechów.
Nie był on wprawdzie urodziwy - wielka głowa i silny korpus na małych, chudych nóżkach - mimo to Marynia pokochała go od pierwszego wejrzenia. Jednak decyzją rodziców, miał on należeć do wszystkich dzieci, a niesforny Frycek nie był szczególnie delikatny z nową zabawką - i na kilku bardzo twardych orzeszkach wyłamały się trzy zęby Dziadka, a zawiaski szczęki poluzowały. Zrozpaczona dziewczynka troskliwie zajęła się zabawką, zawinęła w chusteczkę, a tuż przed pójściem spać ulokowała w najlepszym łóżeczku dla lalek.