W moim domu początku grudnia nie wyznacza jedynie kalendarz wiszący na ścianie w kuchni i prezentujący ostatnią swoją kartkę.
Nie
wyznaczają go też tylko dwa kalendarze adwentowe moich dzieci, które
pod swoimi dwudziestoma czterema okienkami skrywają
czekoladki-niespodzianki z wielką radością odkrywane i pałaszowane
codziennie, każdego poranka od 1 do 24 grudnia.
Bowiem dzień 1 grudnia w moim domu anonsowany jest przede wszystkim muzyką:
Co
rok właśnie tego dnia,1 grudnia, rozbrzmiewają w całym moim domu
dźwięki wyjątkowej płyty, która towarzyszy mi przez cały grudzień, aż do
Świąt Bożego Narodzenia i która swymi subtelnymi dźwiękami wprowadza
mnie w ten jedyny i wyjątkowy okres w roku.
Płyta "Moje
kolędy na koniec wieku" powstała jako wspólne dzieło artystów
krakowskich i została wydana właśnie na przełomie wieków XX i XXI.
Muzyka
zgromadzona na tej płycie jest niezwykła, jak niezwykli są artyści
tworzący ten krążek: jeden z moich trzech ulubionych krakowskich bardów - Jacek Wójcicki, kompozytor doskonały, którego muzyka
rozbrzmiewa w najpiękniejszych filmach - Zbigniew Preisner, dwie
krakowskie artystki o anielskich głosach: Beata Rybotycka i Anna
Szałapak oraz góralski zespół "Zokopiany". A całość doprawiona i
wykończona jest przepiękną muzyką wykonywaną przez Sinfonia Varsovia.
Oczywiście
znajdują się na tej płycie utwory bardziej i mniej przeze mnie lubiane,
te słuchane częściej i te czasem omijane, ale przyznać muszę, że
wszystkie tworzą udaną kompilację i potrafią wywołać w słuchaczach
nastrój zadumy i oczekiwania na te najpiękniejsze w całym roku święta.
Moimi
szczególnie ulubionymi utworami na tej płycie są dwa z nich, dwa
wyjątkowo nastrojowe i ważne, których tekst jest tak samo piękny jak
muzyka, a mianowicie: "Całą noc padał śnieg" śpiewany przez Beatę
Rybotycką oraz zdecydowanie najpiękniejsza na tej płycie "Kolęda dla
Piotra", która jest hołdem złożonym legendarnemu założycielowi
krakowskiej Piwnicy pod Baranami, Piotrowi Skrzyneckiemu.
"Kolędę dla Piotra"śpiewa sam Zbigniew Preisner.
Cenię
krakowskich artystów z "Piwnicy pod Baranami" za ich niezwykłą
skromność, wrażliwość muzyczną, teksty, które są bogate w treść, a
przede wszystkim za wierność i konsekwencję - za to, że nie dają się
porwać wszechobecnemu nurtowi bylejakości i łatwego brzmienia, lecz
wciąż konsekwentnie wzruszają odbiorców i pozostają prawdziwymi
artystami dźwięku i słowa.
Dzisiaj w moim domu również rozbrzmiewa głos Zbigniewa Preisnera ...
Yvonne - świetny wpis! A tej płyty nie znałam, muszę poszukać :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej płycie, muszę się za nią rozejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńMimo że uwielbiam te amerykańskie świąteczne przeboje, to słucham ich jedynie do połowy grudnia. Potem jedynie Preisner. Cudowna jest ta płyta, dwa wymienione przez Ciebie tytuły również uwielbiam. No i oczywiście, Kolędę na koniec wieku i Kolędę dla nieobecnych...
OdpowiedzUsuńManio - dziękuję. Przede wszystkim ta inicjatywa jest świetna i cieszę się, że mogę w niej uczestniczyć
OdpowiedzUsuńIreno - koniecznie. Jeśli lubisz takie klimaty, to płyta Ci się spodoba.
Mery - masz rację - te dwie kolędy, o których piszesz są równie piękne
Też bardzo lubię i też słuchamy:-)
OdpowiedzUsuń