Akcja powieści rozgrywa się w wigilię Bożego Narodzenia, a jej główna bohaterka Elka, rozpieszczona przez ojca, dziadka i wuja, w wieku siedemnastu lat dochodzi do wniosku, że bynajmniej nie wszyscy mężczyźni na świecie darzą ją bezkrytycznym uwielbieniem i skłonni są do ulegania jej woli. Ten jeden dzień poczyni wielkie zmiany w egoistycznej osobowości Elki. Czy to za sprawą Terpentuli, czy Tomcia (wigilijnego Gwiazdora), czy też rodziny Borejków albo innych życzliwych w wigilijny wieczór ludzi, w Elce zachodzi zmiana, i to zmiana na lepsze."Noelka" uzyskała miano Książki Roku 1992 nadane przez polską sekcję IBBY przy UNESCO oraz została przetłumaczona na języki:litewski ("Kaleduke"),japoński ("Noeruka").
Połowę
mojego życia temu, za sprawą reformy listy lektur w moje ręce wpadła Noelka.
Było z tym sporo zamieszania, moi Rodzice objechali pół województwa, aby zdobyć
tę książkę, która później odbyła podróż po połowie mojej klasy. Od ponad dekady
książka ta na Święta ląduje na moim nocnym stoliku, a ja znów piję herbatkę z
Borejkami, suszę włosy z wyimaginowanego śniegu i czekam na pierwszą gwiazdkę.
Jedna
z ostatnich książek w stylu dobrej Jeżycjady.
Dorastająca dziewczyna – Elka, która wcześnie straciła matkę i jest
wychowywana przez ojca, stryjecznego dziadka i dziadka, czeka na chłopaka w
którym się zadurzyła. Jest Wigilia, ale dla Elki liczy się tylko wizyta
Baltony, kiedy więc pod jej nieobecność Dziadek wyprasza chłopca wyglądającego
jak najgorsza subkultura młodzieżowa, a później ten sam Dziadek zaprasza na Wigilię
starą znajomą swoją i brata, a ojciec oznajmia, że wychodzi na kolację do przyjaciółki
– no cóż, rozpieszczona Elka wpada w szał. Wybiega w furii z domu, robi coś
niedopuszczalnego w Wigilię – odmawia wędrowcowi miejsca przy stole. Później w
poszukiwaniu ubóstwianego Baltony trafia do Borejków, a stamtąd do Tomcia
Kowalika, który dorabia jako Gwiazdorek i właśnie szuka Aniołka. Elka rozpoczyna
wędrówkę po domach, spotkamy w ten sposób wielu znajomych z wcześniejszych tomów.
A co u Borejków? Ano przygotowują się do ślubu Idy, która w ostatniej chwili
przypomina sobie o braku pantofli. Wszyscy dodatkowo denerwują się wizytą matki
oblubieńca. Panuje nerwowa, ale mimo wszystko pełna ciepła atmosfera. Ta,
której tak brakuje w najnowszych częściach, gdy chciało się Borejków odwiedzić
i siedzieć z nimi….
Autentycznie
kocham tę powieść. Pokochałam ją od pierwszego czytania. Po pierwsze sama
uwielbiam podglądać ludzi przez okna. Idąc przez miasto, lubię zaglądać przez
szyby, patrzeć na mieszkania, na to co ludzie robią. I w Noelce, razem z
Tomciem i Elką mam taką okazję. Miło jest spotkać Kreskę, nawet Aniela i
Bernard nie wkurzają, są święta. A jak święta to nie tylko ciepło i radość… to
też smutek, taki jak u Lelujków. Autorka nie upiera się pokazać nam, że
wszystko jest cudowne, w święta tylko się staram, a nie automatycznie stajemy
się homo świątecznikus, Elka,
zachowuje się podle, bo oto świat przestaje się kręcić wokół niej i nie umie
się z tym pogodzić. Nawet w Święta zdarza nam się zachować podle, ale chodzi o
to, by umieć to przezwyciężyć, by dobro jednak wygrało.
To
jest Jeżycjada, którą kocham, z całym ciepłem, humorem, bo Ojciec leżący w
firankach, Pyza Tygrys i listy, szukanie butów, przyjemna kuchnia, ale też nuta
smutku, dzięki której cała powieść tak zyskuje…
Święta
bez Noelki, to nie Święta.
Oryginalnie pochodzi z bloga Z pasją o dobrych książkach
Noelkę dostałam od swojej chrzestnej jak byłam chyba w 6 klasie podstawówki. Wtedy mi się tak średnio podobała. Odczekałam 2 lata i .. zakochałam się w Jeżycjadzie. Szkoda, że Musierowicz zmieniła całkowicie styl pisania. Moim skromnym zdaniem Pulpecja i Noelka to były dwie ostatnie dobre książki tej autorki.
OdpowiedzUsuń