***
Słuchaj głosu serca autorstwa Natalii Sońskiej to tegoroczna propozycja świąteczna Czwartej Strony oraz czwarta część cyklu zakopiańskiego. Jej główną bohaterką jest Jagna, która do pewnego momentu nie miała szczęścia w miłości, jednak w końcu to się zmienia i koło niej zaczyna się kręcić przystojny Piotr i przyjaciel z dzieciństwa Janek. Jednak to z Piotrem zaczyna snuć plany na przyszłość. Czy jednak to on okaże się jej drugą połówką?
Ta książka to jaskrawy przykład by niedoceniać książki po okładce. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to typowa książka świąteczna ( nawet opis na okładce na to sugeruje). Jednak z przykrością muszę przyznać, że 2/3 akcji książki działo się latem. Wiem, wiem spoiler, ale warto to zaznaczyć. Z początku przez to byłam mocno skołowana. Pomyślałam, okej, może tylko tak się zaczyna…. Jednak nie, akcja szła powolutku także same Święta i przedświąteczna krzątanina to tylko mały ułamek akcji w książce. Mocno mnie to zasmuciło. Natomiast kilka razy parsknęłam śmiechem gdy Jagna zachwycała się swoją miłością do Piotra i jego zachowaniem. Miałam wrażenie, że zachowywała się jak zakochana po raz pierwszy nastolatka.
Moim zdaniem gdyby było to szkolne wypracowanie autorka z pewnością dostałaby niedostateczny za pisanie nie na temat. Kompletnie nie poczułam w niej atmosfery Świąt w górach ani w jakimś innym miejscu. Już bardziej poczułam ,,magię Świąt’’ dzięki zapachom z mojej kuchni-kapuście kiszonej i grzybom a także płynie do mycia naczyń o zapachu rumiankowym. Nie przekonała mnie, że magia Świat sprzyja zakochanym, bo miałam wrażenie, że wydarzenia na końcu były mocno naciągnięte.
Książkę ratowali bohaterowie poprzednich części, których polubiłam i przyjemnością dowiedziałam się jak potoczyły się ich losy.
Podsumowując muszę z przykrością stwierdzić, że jak na razie jest to najgorsza cześć cyklu, ale absolutnie nie zniechęcam do przeczytania tej książki. Być może są to tylko moje odczucia a innym przypadnie ona do gustu.
Ta książka to jaskrawy przykład by niedoceniać książki po okładce. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to typowa książka świąteczna ( nawet opis na okładce na to sugeruje). Jednak z przykrością muszę przyznać, że 2/3 akcji książki działo się latem. Wiem, wiem spoiler, ale warto to zaznaczyć. Z początku przez to byłam mocno skołowana. Pomyślałam, okej, może tylko tak się zaczyna…. Jednak nie, akcja szła powolutku także same Święta i przedświąteczna krzątanina to tylko mały ułamek akcji w książce. Mocno mnie to zasmuciło. Natomiast kilka razy parsknęłam śmiechem gdy Jagna zachwycała się swoją miłością do Piotra i jego zachowaniem. Miałam wrażenie, że zachowywała się jak zakochana po raz pierwszy nastolatka.
Moim zdaniem gdyby było to szkolne wypracowanie autorka z pewnością dostałaby niedostateczny za pisanie nie na temat. Kompletnie nie poczułam w niej atmosfery Świąt w górach ani w jakimś innym miejscu. Już bardziej poczułam ,,magię Świąt’’ dzięki zapachom z mojej kuchni-kapuście kiszonej i grzybom a także płynie do mycia naczyń o zapachu rumiankowym. Nie przekonała mnie, że magia Świat sprzyja zakochanym, bo miałam wrażenie, że wydarzenia na końcu były mocno naciągnięte.
Książkę ratowali bohaterowie poprzednich części, których polubiłam i przyjemnością dowiedziałam się jak potoczyły się ich losy.
Podsumowując muszę z przykrością stwierdzić, że jak na razie jest to najgorsza cześć cyklu, ale absolutnie nie zniechęcam do przeczytania tej książki. Być może są to tylko moje odczucia a innym przypadnie ona do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz