poniedziałek, 23 grudnia 2019

Tomasz Betcher, Szczęście z piernika.


Czy powieść świąteczna może zaczynać się od planów na włamanie? Niby nie, ale gdy poznały bohaterkę, która takie plany snuje i jej sytuację życiową, to uświadomimy sobie, że jest to w pełni zrozumiałe. Bo też Oliwia, ojciec której odsiaduje wyrok w więzieniu, ma już dość pijącej babki i jej nieustających pretensji. Nastolatka postanawia wykraść swoje rzeczy z pokoju babki i uciec z domu, by odwiedzić rodziców mamy. Ona i Rafał, jej ojciec to jedna strona opowieści. Drugą stanowi Kalina, młoda kobieta, która postanowiła zawalczyć o realizację marzeń i na jednej z toruńskich uliczek chce otworzyć piernikarnię. Losy tych trzech postaci splatają się dość przypadkowo, by później już podążać razem. W oparze przypraw korzennych i przy wtórze dźwięków gitary.

I choć lubię przyprawy korzenne i gitarę, to powieść wydała mi się nazbyt schematyczna; mimo interesującego rozpoczęcia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz