wtorek, 14 grudnia 2010

Witam i ja

Mnie też tak spodobała się idea tego bloga, ze postanowiłam spróbować sprostać wyzwaniu. Z tym, że dla mnie wyzwaniem będzie zapewne nie obejrzenie czy przeczytanie czego trzeba, ale napisanie o tym tutaj.

Na razie witam Was wszystkich (wszystkie? jest wśród uczestników jakiś mężczyzna?) serdecznie i dla wprowadzenia świątecznej atmosfery dzielę się tymi utworami, które już czytałam i oglądałam, a które mnie kojarzą się ze świętami.

1. "Noelka" Małgorzaty Musierowicz — najbardziej świąteczna część Jeżycjady, trochę smutna (chyba bardziej niż wynosi średnia w cyklu) ale też bardzo ciepła i świąteczna. Mam zamiar powtórzyć ją sobie i na te święta. Może przeczytam całość, a może tylko moją ulubioną scenę wigilii u Borejków...

2. "Małe kobietki" Luisy May Alcott też kojarzą mi się bardzo świątecznie, choć przecież święta to tylko mały urywek tej książki. Jednak jakiś klimat świąteczny musi w nich być, skoro kojarzą się nie tylko mnie, ale też na przykład karto_flanej. Do mnie jakoś bardziej świątecznie przemawia książka niż film, ale i film jest "w klimacie".

3. Dość często w czasie okołoświątecznym wracam do zbioru opowiadań i urywków z różnych powieści Lucy Maud Montgomery pod tytułem "Święta z Anią". Nie jest to może zbiór specjalnie ambitny, jednak na święta jakoś nie szukam ambicji, a ciepło bijące od opowieści L.M. Montgomery, nawet tych średnich lotów jest krzepiące. Zawsze bardzo lubiłam rozdział o świętach z "Ani z Zielonego Wzgórza", a i on jest zawarty w tym zbiorku.

4. "Boże Narodzewnie w Lost River" Fannie Flagg to moje stosunkowo nowe odkrycie. Piękna bajka na czas zimowy, czytana kiedy indziej traci wiele ze swojego klimatu o staje się dość przewidywalną przypowiastką. A w święta jest krzepiącą opowieścią o dobrych ludziach i zbiegach okoliczności.

5. Pod tym numerkiem będzie film, który już na tym blogu był omawiany i to nie raz. Film, który kojarzy mi się niesamowicie ze świętami, a poza tym jest po prostu dobry. Dobrze rozpisany, dobrze wyreżyserowany i dobrze, a nawet miejscami świetnie zagrany: "Love Actually" (na polski tłumaczone jako "To właśnie miłość"). Każdy lubi ten film za inny wątek, w zależności od ulubionych aktorów i wrażliwości. Ja najbardziej polubiłam historię dyrektorki szkoły, który w pełni pojawia się dopiero w scenach dodatkowych wyciętych z ostatecznej wersji filmu. Dlatego zawsze kiedy oglądam "Love Actually", oglądam też materiały dodatkowe. Mam wrażenie, że mój Mąż powoli zaczyna nie lubić tego filmu...

6. Innym filmem, który bardzo kojarzy mi się ze świętami jest "Cud na 34. Ulicy". Piękna baśń o Świętym Mikołaju, a może bardziej o wierze w Świętego Mikołaja. Bardzo ten film lubię i staram się oglądać go jak najczęściej, bo jest jednym z niewielu filmów, które zostawiają mnie z tak doskonałym spokojem. Powinni go sprzedawać na receptę.

7. Kolejna z moich ulubionych książek i filmów to "Wiedźmikołaj" ("Hogfather") Terry'ego Pratchetta. Może i akcja powieści Pratchetta dzieje się w Świecie Dysku, a nie na Ziemi, ale "Wiedźmikołaj" jest na wskroś świąteczny, właśnie w ziemski sposób. Mnóstwo celnych obserwacji, wciągająca akcja, cięty humor i gadający kruk to nie jedyne zalety tej książki. Ja lubię ją ogromnie i czytam nie tylko od święta.

Jest jeszcze kilka książek, w których Boże Narodzenie jest istotne, ale lubię cyfrę 7, więc niech zostanie to co powyżej. Poza numeracją dodam jeszcze niesamowitą sztukę "Świąteczne życzenia" Alana Ayckbourna. Sztukę, którą oglądamy przed świętami całą rodziną, żeby zobaczyć jak mogą wyglądać święta i żeby się przekonać, że jesteśmy szczęściarzami. Prześmieszna i dość tragiczna.

To tyle o rzeczach, które już widziałam, co natomiast zamierzam? Bez szaleństw: planuję przeczytać "Noelkę" i może "Wiedźmikołaja" i obejrzeć "Love Actually" z dodatkami. Co więcej, to sie okaże.

Chciałabym napisać trochę o muzyce, która kojarzy mi się ze świętami — nie tylko o kolędach i pastorałkach, nie tylko o angielskich christmas songs, ale też o piosenkach okołoświątecznych, które przypominają mi o sobie w grudniu, a nie wszystkie są ciepłe i wesołe. Mam więc nadzieję, ze w następnym wpisie będzie trochę o smutnych świętach. W końcu w tej notce słowa "ciepły" i "krzepiący" przewijały się z przesadną częstotliwością...

No i jeszcze raz grzecznie się witam, dygając.

2 komentarze:

  1. Czekam zwłaszcza na "Wiedźmikołaja" bo będę oglądać film, a z książki niewiele już pamiętam :) I muszę znaleźć gdzieś te materiały dodatkowe do "Love, actually", bo mnie zaciekawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Materiały dodatkowe bardzo warto, bo poszerzają (i tak już długi) film prawie o kolejną godzinę i pięknie rozwijają niektóre wątki. Polecam.

    A z "Wiedźmikołaja" też już pamiętam nie wszystko, więc chcę go sobie powtórzyć. :)

    OdpowiedzUsuń