Poznajemy Michalinę. Młodą (ale pełnoletnią) dziewczynę. Błąka się ze swoim pakunkiem przez śnieg i zimnicę w niemal letnim ubraniu. Spotyka na swojej drodze ludzi życzliwych i tych niekoniecznie. Różni się od „typowej bezdomnej”. Nie pije, nie jest leniwa, ani chora. Co skłoniło osobę, która ma przed sobą całe życie do tułaczki?
Przy ciepłym płomieniu modli się ona o jedno – o dach nad głową. Aby przetrwać zimę. Aby nie musieć marznąć. Dostrzega ją Gabrysia. Mam wrażenie, że imię tutaj nie jest przypadkowe. Gabriel to imię anioła. Kobieta jest właścicielką klimatycznej kwiaciarni. Daje dziewczynie ciepłą kurtkę i trochę pieniędzy. Podczas wieczoru z mężem i wnuczką przeżywa bardzo, że zrobiła tylko tyle.
Nela tkwi w zawieszeniu. Mąż nie żyje, siostra zaginęła dawno. Jest samotna, wredna i zgryźliwa. Brak jej celu w życiu i życzliwej duszy obok.
Nie jest to książka zaskakująca. Wiadomo jak się skończy. Nie jest ambitna. Nie ma zwrotów akcji wgniatających w fotel... Jest to opowieść, która dotyka jakiejś struny wgłębi nas. Jest prosta, troszkę różowa, troszkę lukrowana, ale zmusza do refleksji nad tym, co ważne.
„A początek cudu nie musi być spektakularny. Czasem przyjmuje postać ciepłego gazowego pieca i płonącego w nim ognia”.Autorka stworzyła postacie różne, ale w głębi duszy dobre. Tak działa legendarna magia świąt. Zatrzymujemy się i wsłuchujemy się w swoje wnętrze. Odkrywamy głęboko skrywana dobroć, zagubioną przez cały rok pędu za pieniędzmi, dobrami materialnymi i popularnością. O tym jest ta książka. O szukaniu wewnętrznego anioła, dostrzeganiu ludzi dookoła, którzy niekoniecznie mają tak dobrze, jak my. Czasem warto się zatrzymać i pomyśleć, czy potrzebujemy kolejnej choinki, kolejnego prezentu za parę stów, dwunastu potraw i oświetlonego podwórka. Może ktoś obok marzy o ciepłym barszczu i dobrym słowie?
Dla mnie jest to idealna powieść na zimowy czas. Ma wszystko, czego można od niej wymagać.
chiyome.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz