Recenzja z września br.
***
„Samotny człowiek jest jak skrawek materiału, który szuka odpowiadającego mu wzoru…”*
Każdego
dnia jakaś ilość osób robi coś dobrego dla innych. I nie chodzi tu o
wielkie czyny, ale o takie drobiazgi jak przepuszczenie w drzwiach czy w
kolejce do kasy. O zrobienie zakupów sąsiadce czy podarowanie jakiegoś
drobiazgu komuś bliskiemu. Mała rzecz, a cieszy. Nie dość, że sprawia
radość to jeszcze wywołuje chęć wykonania czegoś dobrego dla innych
przez tych, których my obdarzyliśmy dobrem. Może trudno w to uwierzyć,
ale właśnie dołączyłeś do czegoś co sprawia, że świat staje się lepszy…
Emma,
Jamie i Sarah są właścicielkami swoich sklepów, a zarazem najlepszymi
przyjaciółkami. Pewnego dnia mimo swoich mniejszych lub większych trosk
postanawiają rozpocząć kampanię „Miej serce”. Celem tejże inicjatywy
jest przekonanie mieszkańców miasteczka by czynili dobre uczynki. One
same bardzo się w to wczuwają i dają z siebie ile mogą by pokazać innym,
że wcale nie jest to takie trudne i czasochłonne. Czasem jednak dobre
chęci nie wystarczają i ich działania sprawiają im samym pewne problemy.
Jaki będzie finał akcji i jak ona wpłynie nasze bohaterki? Tego już wam
nie zdradzę…
Ciepła
zimowa okładka, miły dla oka tytuł i kusząca nota wydawcy obiecująca
relaksującą powieść. Jak tu się oprzeć gdy jest się tak kuszonym? No ja
nie mogłam się powstrzymać i po przeczytaniu ostatniego zdanie
stwierdziłam, że był to mój najlepszy wybór od dłuższego czasu dotyczący
powieści tego typu. No ale zacznijmy od początku. Gdy zabierałam się
zaczytanie „Uliczki aniołów” nie sądziłam, że dam się tak zatracić
powieści. Nie podejrzewałam nawet, że książka którą uważałam za lekkie
czytadło sprawi, że będę zarywać noce aby tylko poznać zakończenie.
Zostałam oczarowana i urok ten trwa po dziś dzień. To nie jest powieść o
czymś nie zwykłym i niewiarygodnym. To jest obyczajówka o zwykłym życiu
zwykłych ludzi zmagających się z troskami i radościami życia
codziennego. Prawdę mówiąc nie to mnie jednak w tej powieści urzekło.
Najnowsza powieść Sheili Roberts przyciąga dobrem z niej wypływającym i
ciepłem takim jak płynie z kominka palonego w długie zimowe wieczory.
„Uliczki aniołów” nie sposób przerwać. Dzieje się tak z dwóch powodów.
Pierwszym jest fabuła, a drugi to sposób w jaki kończą się rozdziały –
są jakby przerwane w połowie słowa. Jedno i drugie powoduje iż czytelnik
bez opamiętania przewraca kolejne kartki, a gdy już musi oderwać się od
śledzenia losów bohaterów robi to z wielkim żalem.
Sheila
Roberts stworzyła powieść, która jest rewelacyjna. Postacie są
rozbudowane, jakby prawdziwe, dzięki nim czytelnik odnosi wrażenie iż
mieszka tam gdzie trzy przyjaciółki i cała reszta. Każda z nich trochę
już przeżyła i dużo widziała, ale mimo tego co przeszła potrafi czerpać z
życia to co najlepsze. I jeszcze fabuła, o której nie wypada nie
wspomnieć. Jest bowiem ważna jeśli nie najważniejsza - sprawia, że
zatracamy się w świecie stworzonym przez autorkę i nie chcemy z niego
zniknąć. Powieść jest napisana lekko i z humorem, nie raz jakieś scenki
czy dialogi między bohaterami wywoływały ataki śmiechu. Gdzieś między
wierszami, a nawet otwarcie były poruszane tematy trudne i emocjonujące,
które wzruszały i powodowały chwilę zadumy. Ciekawym dodatkiem są
przepisy, smakołyki, pyszności pojawiających się w trakcie czytania.
„Uliczka
aniołów” może wydawać się zwyczajnym czytadłem, ale takim nie jest.
Jest za to opowieścią, dodajmy, że bardzo wciągającą o codzienności, o
problemach i radościach. O przyjaźni i miłości. To książka warta
poświęconego jej czasu, z pewnością nie raz do niej będę powracać.
Polecam!
*str. 55
Autor: Sheila Roberts
Tytuł: Uliczka aniołów
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: lipiec 2012
Liczba stron: 368
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz