Przemierzając
wzrokiem półki biblioteczne w poszukiwaniu kolejnej książki osadzonej w
klimacie świąt Bożego Narodzenia, natknęłam się na Świąteczny sweter
Glenna Becka z okładką w kolorze zimowo-podarunkowym. Szybka decyzja i
książka już jest moja na parę godzin. Moralizująca opowieść o prezencie,
który rozczarowuje, i zrozumienie nagannego postępku bohatera-narratora
nie jest niczym odkrywczym, nawet sugeruje się, iż fabuła jest
współczesną krewną samego Karola Dickensa. Druga część powieści
wprawdzie wyraźnie czerpie z pomysłu Opowieści wigilijnej
wielkiego Anglika, lecz bardziej grzeje się w cieniu Mistrza niż świeci
jasnym oryginalnym blaskiem. O ile pierwsza część jeszcze zaciekawia
szlachetnością i pracowitością rodziny dwunastoletniego Eddiego i jego
oczekiwaniem na wymarzony prezent, o tyle druga mimo wysiłków autora
wzbudza lekką irytację. Niektórzy pisarze amerykańscy muszą wszystko
wyłożyć łopatologicznie, a nawet Bogu nadać kształty, by mógł
kontaktować się z owieczkami. Szkółka niedzielna i nasz Stanisław
Jachowicz razem wzięci. Książka zdecydowanie dla tych, którzy lubią
treści religijne z drugiej ręki i morał ku pokrzepieniu.
______________________
Glenn Beck, Świąteczny sweter / The Christmas Sweater, przeł. Anna Reszka, wyd. I, s. 288, Nowa Proza, Warszawa 2009.
Hmmm... Chyba zbyt szybko po nią jednak nie sięgnę... A miałam ją w planach na ten rok.
OdpowiedzUsuńIrenko, ile osób, tyle opinii:) Są tacy,którym się podobała. Może do tego trzeba odpowiedniego momentu? Mnie też nie podobała się słynna "Chata", która była dosyć popularna i zbierała pozytywne opinie.
OdpowiedzUsuń