Ksiazka o Bozym Narodzeniu :) Jak dla mnie nieco niefortunny tytul.
Theodora ma 93 lata i jest glowa wielopokoleniowej rodziny. Jej corka Barbara nie bardzo radzi sobie z czekajaca ja do przejecia rola glowy rodziny. Kazdy z czlonkow rodziny ma jakies problemy. Tymczasem nadchodzi Boze Narodzenie, ktore maja spedzic pod jednym dachem- swieto milosci i pojedania. Theodora marzy o Swietach ze swojego dziecinstwa. Gdzie nie tylko byla inna atmosfera- prawdziwe choinki, prawdziwe potrawy wigilijne, ale tez prawdziwa rodzina. Tymczasem przybywa do nich gosc, ktory za pomoca szczypty magii i anielskiego tchnienia potrafii w tej rodzinie wskrzesic ducha Bozego Narodzenia nie tylko na te szczegolne dni...
Ksiazka mocno nierowna... Sielsko- anielskie opisy wspomnien Theodory i jej przyjaciolki Pearl, slodkie opisy przygotowan do swiat i magicznych wydarzen koliduja z opisami rodziny z problemami i tak naprawde trudno uwierzyc w pojednanie i rodzinna odnowe, ktore nastepuja za sparawa kilku czarodziejskich sztuczek, bez glebi przemyslen. Z pewnoscia plusem jest cala czesc kulinarna- bardzo apetyczna- dodatkowo na koncu ksiazki jest aneks z przepisami. Dzieki temu dowiadujem sie co jadano w Swieta na amerykanskim Poludniu. Mam zamiar upiec maslane buleczki! ;)
Smakowicie brzmi :)
OdpowiedzUsuńTytuł faktycznie kiepski, treść tez niespecjalnie mnie przekonuje, ale za to jaka ładna okładka! :P
OdpowiedzUsuń